To był mecz! 20 lat temu Karpaty zagrały z Legią

- Oczywiście kibicuję Karpatom Krosno - powiedziała 20 lat temu na stadionie przy ul. Legionów Ewa Wachowicz Miss Polonia 1992. Karpaty zagrały wtedy historyczny mecz z Legią Warszawa. Przegrały, ale grały jak równy z równym, a całe spotkanie do dziś wspominane jest jako jedno z najważniejszych wydarzeń sportowych w Krośnie. Publikujemy unikalne zdjęcia i film.

Był 21 października 1992 roku. Drużyna Karpat Krosno, wtedy Autonomicznej Sekcji Piłki Nożnej, pokonując pierwszo i drugoligowe zespoły dotarła do jednej szesnastej Pucharu Polski. Krośnieński zespół trafił na piłkarskiego giganta Legię Warszawę.

Ówczesnym trenerem Karpat był Jacek Jasłowski, Legii - Janusz Wójcik (drugim trenerem - Paweł Janas). Karpaty przegrały tę batalię 1:3, pierwszą bramkę strzelił zawodnik Karpat Władimir Zinicz, potem piłkarze Legii: Maciej Śliwowski, Wojciech Kowalczyk i Leszek Pisz. Spotkanie to jednak pozostaje największym sukcesem krośnieńskiej piłki nożnej. Meczem żyło całe miasto, każdy chciał go zobaczyć, zwalniano z zakładów pracy, skracano w szkołach lekcje. Na trybunach było około 12 tys. kibiców. Na mecz zaproszona została Miss Polonia Ewa Wachowicz. Publikujemy wspomnienia osób zaangażowanych w to wydarzenie.

Przygotowania

Adam Kozubal, członek zarządu i dyrektor Autonomicznej Sekcji Piłki Nożnej: - Organizacja tego meczu, jak na krośnieńskie warunki, była bardzo trudnym przedsięwzięciem. Nasz stadion nie był przygotowany na taką popularność. Kibiców było około 12. tys., a stadion oficjalnie, mieścił 6 tys. osób. Przygotowania obiektu trwały około tygodnia. Ja wtedy byłem pracownikiem KHS, w sporcie udzielałem się hobbystycznie, społecznie. Wziąłem nawet urlop w pracy, bo trzeba było na stadionie wszystko przygotować: obiekt, bilety, ochrona, policja.

W przygotowaniu obiektu, w zamian za bilety pomagali mi uczniowie krośnieńskich szkół, szczególnie "Naftówki". Kilka wywrotek zostało wywiezionych.

Chyba dwa tygodnie wcześniej, na ligowym meczu spytałem przez mikrofon kibiców siedzących na ławeczkach, czy wyrażają zgodę, żeby podczas meczu z Legią nie było miejsc siedzących, tylko wszystkie stojące. Oklaskami potwierdzili, że się zgadzają. Podjąłem wtedy decyzję, że możemy sprzedać więcej biletów, że miejsca będą dookoła bandy. Dla zaproszonych gości przywieliśmy drewniane ławki. Przyjechali z Urzędu Wojewódzkiego, byli naczelnicy wydziałów.

Adam Kozubal - jeden z autorów historycznego wydarzenia sportowego w Krośnie

Ściśle współpracowaliśmy z policją, ale bardzo dobrze to wspominam. Rozumieliśmy się nawzajem. Policjanci obserwowali cały stadion z podwyższenia na parkingu żużlowców. Trochę mieliśmy obawy przed przyjazdem kibiców Legii, bo nie było żadnego oddzielonego sektora. Spodziewaliśmy się, że przyjedzie ich około 250, ale dojechało tylko około 15 osób. Wspólnie z policją ustaliliśmy, że, aby nie było kontaktu z naszymi kibicami, policja ich okrąży. Wszystko wypadło jednak bardzo dobrze, nie było żadnych, nawet małych incydentów. Jak na nasze warunki wyszło to perfekcyjnie.

Mariusz Bęben jest autorem kroniki opisującej dzień po dniu dzieje krośnieńskiej piłki nożnej

Mariusz Bęben - sekretarz w Autonomicznej Sekcji Piłki Nożnej: - Trybuna główna mogła pomieścić 750 osób. Zrobiliśmy 800 biletów, ale pan Zarębski [Zbigniew Zarębski - prezes ASPN - przyp. red.] potrzebował dodatkowych 20. Wiadomo, że sprzedać fizycznie można, tylko gdzie te osoby się pomieszczą. Teraz są ławeczki, przedtem były "dechy". Poszliśmy z panem Adamem Kozubalem i tak siadaliśmy obok siebie. Wymierzyliśmy swoimi pupami, że oprócz tych 20 biletów dla pana Zarębskiego, to jeszcze 5 osób się zmieści, tylko muszą siedzieć ciasno.

Pan Adam podjął kontrowersyjną, wtedy bardzo odważną decyzję, bo kibice zostali wpuszczeni dookoła bandy. Była obawa, bo w każdej chwili mogli przejść bandę. Ale policja też wyraziła na takie rozwiązanie zgodę.

Stadion pomieścił dwa razy więcej osób niż oficjalnie mógł. Nie było jednak żadnych incydentów

Karpaty 20 lat temu

Adam Kozubal: - Myśmy poważnie traktowali piłkę nożną. Byliśmy czołową drużyną dawnej II ligi, na dzień dzisiejszy - pierwszej ligi. Byliśmy na pierwszym miejscu, zdobyliśmy Mistrza Jesieni. Aby dojść do meczu z Legią, pokonaliśmy inne drużyny. To była taka nagroda dla zawodników, szczególnie kibiców, a trzeba powiedzieć, że krośnieński kibic piłki nożnej był bardzo zaangażowany. Na koniec rundy wyliczono, że w meczach ligowych mieliśmy najwyższą średnią w Polsce w tej klasie - 5 tys. kibiców na meczu. Jak na Krosno to bardzo dużo. Ale też graliśmy wtedy bardzo dobrze.

Jacek Jasłowski - ówczesny trener drużyny Autonomicznej Sekcji Piłki Nożnej: - Gdyby nie kłopoty sponsora, byłby awans. W Karpatach byłaby dobra drużyna i byłby nowoczesny stadion, widziałem nawet makietę stadionu. Byliśmy blisko tej I ligi, potrafiliśmy, zwłaszcza na wyjazdach, podjąć walkę i wygrywać mecze, co było w tej lidze bardzo ważne, bo II liga przedtem, a teraz, to jest niebo a ziemia. U siebie praktycznie zaganialiśmy te zespoły, bo nasza drużyna była bardzo dobrze przygotowana, jeśli chodzi o wytrzymałość, kondycję.

Trener Jacek Jasłowski. Gotowy do powrotu na ławkę trenerską, chętnie podzieli się swoim doświadczeniem

Moją miłością były, są i będą Karpaty Krosno, choć czasem z różnych przyczyn musiałem je zostawić. Kiedy byłem Karpatom potrzebny, zawsze bez wahania wracałem. Nadal chcę wrócić do piłki. Dziękuję kibicom za wsparcie drużyny. Oni pomagali jak mogli, podczas meczów wyjazdowych jechało nawet 8-10 autokarów. Wszędzie zachowywali się ekstra, dopingowali zespół.

Przed meczem

Jacek Jasłowski: - Dla nas najważniejsza była liga, ale to był wielki przeciwnik, praktycznie Mistrz Polski, więc chcieliśmy się przygotować jak najlepiej. Na ostatnim meczu ligowym dokonałem kilku zmian, niektórzy dostali trochę luzu, żeby złapać świeżość przed tym meczem.

Przed meczem, we wtorek, były dwa treningi. Odnowa biologiczna i tylko godzinny rozruch. Na odprawie powiedziałem, że walczymy, próbujemy zaatakować. Widziałem, że niektórzy patrzyli na mnie, jakby mi odbiło. Pytali, a co będzie, jak Legia będzie kontratakować i przegramy? Mówiłem, że przecież nie gramy z byle kim, tylko z Legią, ale gdyby nam się udało strzelić bramkę, to mecz będzie inaczej wyglądał. Próbujemy atakować i tyle.

W tym meczu nie mógł grać Ząbek. Nie mogę sobie tego darować. Miał dwie żółte kartki, jedną dostał przez przypadek, ponieważ na meczu wyjazdowym wpadła mu piłka w ręce, pchnął ją i dostał żółtą kartkę. Gdyby zagrał w tym meczu, to ja nie wiem jak to spotkanie by się potoczyło. Nie twierdzę, że byśmy wygrali, bo Legia to klasowy zespół, ale mogłoby być różnie. Na pewno zespół byłby inaczej ustawiony. Inni zawodnicy też mogli bramki strzelić, ale gra ukierunkowana była na Artura Ząbka. Ten człowiek, jeśli miał piłkę w granicach 16 metrów, nie wiadomo było jak się zachowa, mało kto podejmował takie odważne decyzje, jak on.

Adam Kozubal: - To było dla Artura Ząbka wielkie rozczarowanie, bo to jeden z najbardziej utalentowanych chłopaków w Krośnie.

Tuż przed rozpoczęciem historycznego pojedynku

Mecz Karpaty - Legia

Adam Kozubal: - Sam mecz był bardzo ciekawy, stał na dość dobrym poziomie. Byliśmy równorzędną drużyną, prowadziliśmy 1:0. W 20 minucie Legię uratował słupek i byłoby 2:0. Potem gra się wyrównała, do głosu doszła Legia, przypadkowo strzelili pierwszą bramkę. Wygrali 3:1, ale mecz do końca był bardzo zacięty.

Mieliśmy bardzo trafiony skład. Zresztą też docenili to Wójcik i Janas. Dziwili się, jak my to robimy, że dopiero budujemy drużynę, a ona już wygląda jakby grała razem 3-4 lata. Bo my ściągaliśmy ludzi na daną pozycję, a nie jak teraz się robi, że jest nazwisko do kupienia, a potem się szuka dla niego pozycji. To się pięknie udało.

Jacek Jasłowski: - Gdyby Łapczyński w 27 minucie strzelił na 2:0, to byłoby bardzo ciekawie, miał idealną piłkę, a trafił w słupek. Legia tak szybko by się nie podniosła. A ja wtedy zmieniłbym taktykę, próbowalibyśmy bronić tego wyniku. Legia nie chciała tu wygrać 7:0, a strzelić dwie, góra trzy bramki i jak najszybciej wracać do Warszawy. Takie było ich założenie. Byli przekonani, że jadą na głęboką prowincję, że my będziemy się tylko bronić, a nie przez pierwsze 40 minut grać jak równy z równym. Byli też zaskoczeni ilością kibiców.

Pierwsze wrażenia po meczu. Wywiad z piłkarzem Karpat - Arturem Sejudem i Miss Polonia Ewą Wachowicz

Miss Polonia kibicuje Karpatom

Adam Kozubal: - Na mecz została zaproszona Ewa Wachowicz, Miss Polonia. Były wywiady, zdjęcia. Mam nawet autograf dla córki.

Jacek Jasłowski: - Pani Ewa Wachowicz została zaproszona tutaj i bez żadnych problemów zgodziła się na ten występ. Piękna, elegancka, była bardzo miła, sympatycznie się z nią rozmawiało. Choć jako kobieta mogła nam przynieść trochę pecha. Stara piłkarska prawda mówi, że kobiety są bardzo mile widziane na meczach, ale na trybunach.

Duet trenerski ówczesnej Legii: Janusz Wójcik i Paweł Janas

Po meczu

Adam Kozubal: - Było spotkanie z Januszem Wójcikiem, Pawłem Janasem, Lucjanem Brychczym - legendą polskiej piłki nożnej. Stwierdzili, że poziom Karpat nadaje się na 6 miejsce ekstraklasy, bardzo nas chwalili. Zresztą potraktowali nas bardzo poważnie, przyjechali dzień wcześniej, spali w Iwoniczu. Samo zachowanie Janusza Wójcika w czasie meczu, gdy przegrywali świadczy o tym, że poważnie do tego meczu podeszli. Przy linii był bardzo nerwowy. Zawodnicy Legii byli bardzo zadowoleni, chwalili sobie naszą murawę. Doceniali, że zostali miło przyjęci, nie był gwizdów, tylko oklaski.

W Pucharze było tak, że po odpisaniu kosztów, zysk dzieli się na dwie drużyny - bo był tylko jeden mecz. Nie było się czym dzielić, zresztą nie sądziliśmy, że Legia będzie chciała połowę zysku z takiego meczu. To doszło do PZPN. Kiedy w następnych rozgrywkach mieliśmy grać z Polonią Bytom, PZPN za karę, że nie uregulowaliśmy zysku z Legią, nas wycofał. To był taki jeden zgrzyt, ale to już jakiś czas po meczu.

To był bardzo ciekawy mecz, święto futbolu w Krośnie, pewnie został w pamięci wielu kibiców. Szkoda, że później to się rozsypało, bo ekstraklasa była w Krośnie pewna. To były ciężkie czasy, początki przedsiębiorstw, myśmy przecierali szlaki. Troszkę potem zabrakło pomocy ze strony miasta.

Jacek Jasłowski: - Po meczu zawodnicy byli na siebie źli. Grali otwarcie z Legią, prowadzili 1:0, po strzeleniu bramki kibice byli w euforii, atmosfera jest niesamowita, później kolejna czysta sytuacja i przegrali. A Legia zachowywała się bardzo elegancko. To byli ludzie, którzy w polskiej piłce nożnej mieli dużo do powiedzenia. Mówili nam potem: "Awansujcie do I ligi". Ja z nimi utrzymywałem kontakt jeszcze przez 2 lata. Było w tym trochę kurtuazji, ale też mówili to szczerze, że czekają na nas w I lidze. Wiadomo, że jak coś takiego mówi Wójcik, to serduszko od razu inaczej bije. Bo Legia to była potęga.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)