Sprzątanie Wisłoka: jak grochem o ścianę

25 worów śmieci, kilka opon, 2 materace, 3 dywany oraz kosz na śmieci uprzątnęli w sobotę (18.03) wolontariusze sprzątający brzegi Wisłoka w okolicach mostu na ul. Asnyka. Są załamani: syzyfową walkę o czyste brzegi rzeki prowadzą kompletnie sami.
Kolejna akcja i kolejne sterty wyciągniętych z koryta Wisłoka śmieci. Wolontariuszom zaczyna jednak brakować sił

Sobotnie sprzątanie było już 13. edycją akcji Czysty Wisłok. W 2011 roku wymyślił ją Tomasz Tatrzański, mieszkaniec Krosna, który nie mógł już dłużej patrzeć na zabrudzone brzegi i koryto Wisłoka. W rzece często łowił ryby. Stwierdził, że jeśli on tego nie posprząta, to pewnie tak już zostanie.

Skrzyknął kilku ludzi, z którymi jesienią oczyścił brzegi rzeki w okolicach mostu na ul. Asnyka. Od tamtego czasu akcja odbywa się dwa razy w roku – jesienią i na wiosnę. Jej rezultat to liczone w tonach śmieci, które wolontariusze wyciągnęli z koryta Wisłoka. Tylko w czasie ostatniej akcji 5 osób wypchało odpadami 25 worów. To nie wszystko. - Dodatkowo uprzątnęliśmy kilka opon, 2 materace, 3 dywany oraz miejski kosz na śmieci z betonową podstawą – wylicza Tomasz Tatrzański.

Jeden z 3 dywanów usuniętych z brzegów rzeki. Tomasz Tatrzański postanowił, że powiesi go na ogrodzeniu ogródków działkowych. Ma nadzieję, że osoby, które wyrzuciły dywan, odczytają ten znak

Sobotnie sprzątanie rozpoczęło się dla niego od bardzo pokrzepiającego wydarzenia – w akcję włączyła się mieszkanka ul. Lunaria, która zebrała leżące na brzegach rzeki stare ubrania. - Siódmy rok sprzątam już rzekę, w tym po raz kolejny w tej części Krosna, ale to pierwszy raz, gdy w sprzątanie włączył się ktoś stąd – cieszy się.

Niestety, na tym pozytywy się kończą. Reszta to, nomen omen, rzeka gorzkich słów. - Na wysokości ogródków działkowych przy ul. Chopina jest tragicznie. Myślałem, że dzikie wysypisko to efekt tego, że działkowicze nie mają gdzie wyrzucać śmieci, ale z tego co wiem, mają wskazane miejsce składowania odpadów. Nie wiem, dlaczego z niego nie korzystają, czy to wynika z mentalności, braku świadomości czy lenistwa, ale co posprzątamy, to za chwilę jest z powrotem tak samo. Jak grochem o ścianę. Czy naprawdę przez tyle lat nie można wyegzekwować od ludzi tego, aby nie wyrzucali śmieci nad rzekę, naprawdę nie ma żadnych mechanizmów ich karania? – pyta Tatrzański.

Gdyby nie akcja Czysty Wisłok, główna krośnieńska rzeka przypominałaby wysypisko śmieci. Inicjator sprzątania jest jednak o krok od powiedzenia "dość!"

Oznaką skrajnej irytacji wolontariuszy było powieszenie jednego z trzech wyciągniętych z brzegów rzeki dywanów na furtce prowadzącej z ogródków nad rzekę. - Może ktoś zrozumie taki znak – mają jeszcze nadzieję. - Dywanów jest nad rzeką o wiele więcej, część już wrosła w jej brzegi.

Po raz pierwszy od jesieni 2011 roku Tomasz Tatrzański jest załamany i czuje się kompletnie bezsilny. Poza bardziej lub mniej dopisującą grupą zapaleńców w staraniach o czysty Wisłok nie może liczyć na nikogo. - Pewne rzeczy powtarzam w magistracie wielokrotnie, ale nie pomaga nic. Naprawdę jestem już zmęczony i, skoro nie udaje się w Krośnie, to myślę nad tym, aby spróbować przenieść akcję poza miasto, może tam będzie szło lepiej – rozważa.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)