Rowerowa podróż po Brazylii. Jej misją pomoc dla Domu Dziecka w Krośnie

Krośnianin Michał Spychalski łączy rowerowe wyprawy po świecie z akcjami charytatywnymi. Tym razem z kolegami odwiedził Brazylię. Ze zdjęć z podróży powstał kalendarz na 2023 rok, którego sprzedaż zostanie przekazana dzieciom z krośnieńskiego Domu Dziecka.
To już trzecia egzotyczna wyprawa na rowerach i druga, której towarzyszy charytatywna misja
Archiwum prywatne

Rowerowa pasja Michała Spychalskiego trwa już kilkanaście lat. Prowadzi grupę zrzeszającą pasjonatów jazdy na rowerach górskich i organizuje wycieczki MTB (ang. Mountain Terrain Bike) po górskich szlakach z przewodnikiem. Jest także instruktorem narciarstwa.

Krośnianin zwiedził na dwóch kołach już niejedno egzotyczne miejsce, m.in. Karaiby, o których pisaliśmy tutaj. Rok temu postanowił połączyć poznawanie obcych krajów z akcją charytatywną. Razem z kolegą wyruszył do Afryki, a fotografie z tej podróży ukazały się w specjalnym kalendarzu. Dochód z jego sprzedaży zapewnił edukację dzieciom w Ugandzie. Można o tym przeczytać tutaj.

Dzięki zebranym pieniądzom udało się wyremontować trzy klasy dla najmłodszych dzieci i wyposażyć je w nowe meble i sprzęty
archiwum prywatne

W tym roku tematem fotograficznego reportażu stała się Brazylia, a sprzedaż kalendarzy wesprze dzieci z Domu Dziecka w Krośnie. – Jako krośnianin postanowiłem, że tym razem pomoc będzie lokalna. Od razu pomyślałem o Domu Dziecka – mówi Michał.

W kraju kontrastów

Podróż do Ameryki Południowej okazała się dla trzyosobowej ekipy sporym wyzwaniem. – Lecieliśmy najpierw do Londynu, stamtąd do Nowego Jorku, a następnie na południe Brazylii do San Paulo. Naszym ostatecznym celem była jednak Fortaleza, położona na północy, więc musieliśmy wrócić się 3300 km. Całość zajęła nam 3 dni – opowiada krośnianin.

Widok na park Maranguape z obrzeży Fortalezy
archiwum prywatne

To spore miasto nad Oceanem Atlantyckim liczy 4 miliony mieszkańców. Przez 8 dni było dla rowerzystów bazą wypadową na wyprawy. – Brazylia to kraj kontrastów. W obrębie jednego miasta są slumsy (przyp. red. obszary zamieszkane przez ubogich mieszkańców), gdzie ludzie mieszkają na 15 m² w nędznych budynkach skleconych z byle czego, a 10 km dalej jest dzielnica, w której są galerie handlowe, wieżowce i salony prestiżowych marek samochodowych. 

W dzielnicach biedy dużo ludzi śpi na chodnikach, w kartonach lub  w takich pustostanach
archiwum prywatne

To właśnie tzw. fawele, czyli dzielnice nędzy w Brazylii, okazały się największym zaskoczeniem dla podróżników. – Przed wyprawą każdy nas ostrzegał, że w Brazylii jest niebezpiecznie i mamy się trzymać z dala od takich dzielnic. Zaryzykowaliśmy raz, a potem poruszaliśmy się przez nie codziennie. Zatrzymywaliśmy się na zdjęcia, wypicie wody z kokosa czy krótką pogawędkę i nie mieliśmy żadnej nieprzyjemnej sytuacji. Było bardzo bezpiecznie, bez niechcianych przygód – relacjonują. – W Afryce wzbudzaliśmy spore zainteresowanie mieszkańców. Natomiast w Brazylii było spokojnie, tak jakby turystyka rowerowa była tam na porządku dziennym, chociaż my nie spotkaliśmy nikogo na rowerze górskim.

Częstym przystankiem rowerzystów były budki oferujące wodę z kokosa. Owoce trzymano w lodówkach lub zamrażarkach, a następnie nacinano i wbijano w nie słomkę. Natomiast najczęstszym posiłkiem były świeże ryby i owoce morza
archiwum prywatne

Zaskakujący był dla nich także serwis rowerowy w centrum miasta. – Nie widziałem nigdy takiego w Polsce, a nawet w Europie. Sklep wielkości hipermarketu, a w nim kilkustanowiskowy serwis. Obsługiwał nas sam szef, który polecił nam trasę na wycieczkę.


Na co dzień grupa poruszała się wzdłuż oceanu, pokonując średnio 50 km dziennie. Zgodnie z poleceniem, udali się w głąb Brazylii do parku Maranguape. – To był strzał w dziesiątkę, totalna dzicz, trochę przypominająca nasze Bieszczady. Dotarliśmy tam m.in. do miejsca, w którym dawniej był rezerwat Indian.

Droga do parku Maranguape 
archiwum prywatne

Największym wyzwaniem była dla nich temperatura, która wynosiła ok. 34°C w cieniu. – Nad oceanem było to jeszcze do zniesienia, ale w głębi lądu było jak na patelni, miało się wrażenie, że jest 40 stopni – wspomina Michał.

Plaże w oklicach Fortalezy
archiwum prywatne

Rowerzyści zjechali setki kilometrów po różnych drogach - szosach, szutrowych, z czerwonej gliny, a nawet piaszczystych. – Przyroda była bardzo zróżnicowana. Mijaliśmy zatoki, bagna, jeziora, a nawet jechaliśmy przez wydmy, które przechodziły w pustynię pełną kaktusów. Tam momentami musieliśmy prowadzić rowery, bo nie dało się jechać. Było bardzo ciekawie. Do tego niesamowite widoki i niebieski ocean – opowiada.

Zdarzało się, że droga prowadziła przez bujną roślinność, ale zazwyczaj miejsc chroniących przed słońcem było bardzo mało
archiwum prywatne

Całą tą różnorodność starali się uchwycić na zdjęciach. – To było nasze główne zadanie, skupialiśmy się na tym, żeby zrobić ich jak najwięcej. Myślę, że powstał fajny materiał - przyznaje organizator.  

Rozmowy z mieszkańcami były trudne. Mało kto znał język angielski, nawet na lotnisku. Językiem urzędowym jest tam portugalski. Pomimo tego ludzie byli sympatyczni i pomocni
archiwum prywatne

Efektem tego fotoreportażu jest "Kalendarz z misją". Kosztuje 50 zł i można go kupić na allegro oraz stacjonarnie w Domu Dziecka przy ul. Grodzkiej 2 w Krośnie. Całkowity dochód z jego sprzedaży zostanie przekazany właśnie jego podopiecznym. Placówka planuje remont klatki schodowej i montaż windy. Dzięki temu obiekt będzie dostosowany do osób z niepełnosprawnościami.

Trwa także licytacja koszulki z brazylijskiej wyprawy. Szczegóły na Facebooku.

Podopieczni krośnieńskiego Domu Dziecka
archiwum prywatne

Michał planuje już kolejną rowerową wyprawę w ciekawe zakątki świata.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (2)