Restauracja Naftaya: "U nas nie ma klientów, są goście"

Nowi właściciele Hotelu Nafta Krosno postanowili od zera stworzyć gastronomiczną wizytówkę obiektu. W grudniu ubiegłego roku otworzyli Naftayę - restaurację z kuchnią, wystrojem i atmosferą, jakich w Krośnie jeszcze nie było. - Teraz lokal ma służyć nie tylko gościom hotelowym, ale także mieszkańcom - mówią. Zobacz zdjęcia i film.

Jak w domowym salonie

Gdy rozpoczynały się prace nad aranżacją wnętrza Naftai, Barbara Jewiarz-Penar, współwłaścicielka Hotelu Nafta, doskonale wiedziała, czego oczekuje od nowego wystroju: miało być domowo. Krakowscy architekci, którym zleciła aranżację, pierwszorzędnie się z tego zadania wywiązali: miękkie wykładziny w szarych stonowanych kolorach, kominek, biały kredens oraz blaty stolików z jasnego drewna, pasujące do kremowych obić sof i krzeseł.

Na półkach książki i starannie dobrane bibeloty, na ścianach czarno-białe zdjęcia związane z naftową tradycją regionu, na sofach miękkie kolorowe poduchy, a w głośnikach subtelny chillout. Całość przypomina obszerny salon, wypełniony ciepłem i życzliwością, w którym masz ochotę spocząć i zapomnieć na chwilę o pędzącym za oknem życiu. - O to nam właśnie chodziło - uśmiecha się Barbara Jewiarz-Penar.

Ciepłe i domowe – to pierwsze wrażenia dotyczące wnętrza Restauracji Naftaya

Kulinarne laboratorium

Nowością w aranżacji wnętrza jest także przeszklona ściana, przez którą obserwować można pracę szefów kuchni – Łukasza Karnasiewicza i Adriana Boczara. - To z jednej strony zaciekawia gości, a z drugiej buduje w nich pewien rodzaj zaufania, ponieważ widzą, w jakich warunkach i przez kogo przygotowywane są dania - przyznaje współwłaścicielka Naftai.

Szefowie przygotowują właśnie dwa dania, które znajdują się w nowej wiosennej karcie. - Bo nasza karta jest sezonowa, zmieniamy ją, gdy pojawiają się nowe produkty, np. owoce czy grzyby - tłumaczy Barbara Jewiarz-Penar.

Na początek przystawka: grasica cielęca ze skorzonerą, szpinakiem i majonezem cytrynowym. - Grasica to gruczoł. Bardzo trudno ją dostać, dlatego dania z niej są bardzo wyszukane - wyjaśnia Adrian Boczar. - Najlepiej próbować wszystkich składników razem, bo one wspólnie tworzą kompozycję smakową - zachęca.

Jako danie główne proponują natomiast schab z dzika sous vide, z konfitowanym boczkiem, purée z selera, pieczoną marchewką, popcornem z kaszy gryczanej i pudrem ze słoniny. Tylko w tym jednym daniu szefowie wykorzystują kilka technik kulinarnych, a produktom nadają kilka różnych, chwilami zaskakujących form.

W daniach postawiono nie na ilość, ale na jakość - na najlepsze produkty, zaskakujące kombinacje smaków i tekstur oraz estetykę "talerza". Ich ceny wynoszą od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych

- Najdłużej eksperymentowaliśmy z popcornem z kaszy - zdradzają. - Po kilkunastu próbach udało nam się odkryć, że uprażyć kaszę można na oleju rozgrzanym do temperatury 270 stopni, trzymając ją na patelni przez około 5 sekund – mówią, a w ich głosach czuć fascynację i radość, jaką sprawia im praca w kuchni. Traktują ją bardziej jak kulinarne laboratorium, w którym cały czas chcą odkrywać coś nowego.

Ktoś więcej

Dania podaje Janusz Mikosz, manager restauracji. Wnosi je z gracją i uśmiecha się kładąc na stole talerz, który wygląda jak artystyczna kompozycja, stanowiąca najlepszy dowód na to, że jakąkolwiek ucztę rozpoczynają zawsze nasze oczy. O tym doskonale w Naftai wiedzą.

Potem Janusz Mikosz przez chwilę opowiada o podanej właśnie potrawie: opisuje produkty, techniki ich przyrządzenia i smaki, które za moment poczuć będzie można w ustach. Potem pozwala sobie dobrać do niej odpowiednie wino, które uzupełni, ale nie zdominuje dania.

Janusz Mikosz, manager Naftai. Dba nie tylko o organizację pracy w restauracji i obsługę gości, ale także świetnie zna się na kuchni i doborze trunków

Postać managera to z kolei najlepszy dowód na to, jak ważną rolę odgrywa w restauracji obsługa, która ma przed sobą pozornie banalne zadanie przyniesienia zamówionej potrawy. Można ją więc po prostu podać, a można zrobić to tak, że poczujesz się jak ktoś więcej niż... - Klient - kończy zdanie Janusz Mikosz. - W restauracji nie mamy klientów - mamy gości, którzy mają tu nie tylko skosztować czegoś pysznego, ale także wyjątkowo się u nas czuć.

Ogromny krok do przodu

A gości Naftai podzielić można na dwie kategorie: pierwsi to goście hotelowi, a drudzy to mieszkańcy Krosna i okolic. Coraz liczniejsze odwiedziny tych drugich cieszą Barbarę Jewiarz-Penar: - Zmiany wprowadzone w restauracji miały także służyć otwarciu jej na mieszkańców, zerwaniu z przekonaniem, że służy ona wyłącznie gościom hotelowym.

Współwłaścicielka hotelu nie ukrywa jednak, że podział gości w pewnym stopniu przenosi się na potrawy zamawiane przez każdą z grup: - Goście hotelowi zazwyczaj wybierają dania z karty, mieszkańcy wolą korzystać z oferty lunchów, czyli zestawów dnia z deserem, które proponujemy w tygodniu, lub niedzielnych brunchów, podczas których za stałą kwotę można do woli korzystać z dań bufetowych. Specjalnie dla krośnian wprowadziliśmy również do karty nieco "tradycji" - barszcz ukraiński, filet z kurczaka czy żeberka – o które mieliśmy mnóstwo zapytań. Myślę, że za jakiś czas także mieszkańcy przekonają się w większym stopniu do naszej głównej karty, która dzisiaj może im się wydawać nieco awangardowa.

Desery serwowane w Naftai pochodzą z restauracyjnej cukierni

Wątpliwości, że tak się stanie, nie ma Janusz Mikosz: - W ostatnich latach gastronomia w Polsce zrobiła ogromny krok do przodu. Oglądamy ją w telewizji, chociażby w programie "Top Chef", ale i sami chcemy odkrywać nowe smaki, a za tym podąża coraz większa świadomość, że jedzenie, zwłaszcza jedzenie w restauracji, nie służy wyłącznie zaspokojeniu głodu, ale ma być przeżyciem, w które angażujemy nasze zmysły. Dzięki Naftai nie musimy już szukać tych przeżyć w Warszawie. Czekają tu, w Krośnie

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)