Radni testowani z ortografii

"Ochoczo, żwawo i hożo, z niekłamanym entuzjazmem omiatali rozmarzonym, ale równocześnie jakże czujnym spojrzeniem projekty licznych uchwał" - między innymi takie zdanie musieli napisać radni podczas dyktanda, które odbyło się na ostatniej sesji Rady Miasta (31.03). Ci radni, którzy zrobili najwięcej błędów ortograficznych będą musieli pójść na obowiązkowe korepetycje z języka polskiego.
Zwykle radni zajmują się projektami uchwał, tym razem musieli napisać trudny tekst z wieloma pułapkami ortograficznymi

Tego na sesji Rady Miasta jeszcze nie było. W ramach obchodów Roku Języka Polskiego radni przystąpili do dyktanda. Jego tekst przygotował Jan Lusznia - przewodniczący zarządu dzielnicy Śródmieście, emerytowany nauczyciel języka polskiego.

Radni pisali dyktando w trzech grupach: Klub SLD, Klub Samorządowy i Klub Prawicy. Do zabawy przystąpili także przedstawiciele kadry kierowniczej Urzędu Miasta (zastępca prezydenta Robert Hanusek, sekretarz miasta, rzecznik prasowy itd.) oraz przedstawiciele mediów (portal i "Nowiny").

Do dyktanda nie przystąpił Wojciech Kolanko (Klub Prawicy - PiS). Wyszedł z sali na początku zabawy. - Szkoda, że niektórzy radni, którzy są tacy głośni na sesjach, opuścili salę. Bardzo żałuję - skomentował później Zdzisław Dudycz (Klub Samorządowy).

Do dyktanda nie przystąpił jeden z "najsłynniejszych" radnych tej kadencji Rady Miasta - Wojciech Kolanko

Oto treść tekstu, z którym musieli się zmóc radni:

"Nie tylko niewyczerpani, ale nawet nieznużeni żmudną, mrówczą pracą na rzecz miasta, przybywali radni na którąś z kolei sesję w trzyipółlecie swej kadencji. Ochoczo, żwawo i hożo, z niekłamanym entuzjazmem omiatali rozmarzonym, ale równocześnie jakże czujnym spojrzeniem projekty licznych uchwał. Niektórzy znalazłszy rozmówców, pogrążali się w żywej, twórczej dyskusji. Inni krążyli tu i ówdzie, również tędy i owędy, a także wzdłuż i w poprzek stołu obrad, ustawionego nie wiedzieć z jakiegoż to powodu w podkówkę. Wtem, poprzedzani brakiem fanfar, zjawili się najwyżsi przedstawiciele władzy wykonawczej. Pod ścianą, w bezpiecznej odległości od mikrofonów, cichutko jak trusie kulili się bez żadnej racjonalnej przyczyny, rzec by można: ni z tego, ni z owego, przewodniczący zarządów dzielnic i osiedli. Przecież nie cicho, ale wręcz gwarnie, powiedziałby ktoś: hucznie, było w gromadce ludzi mediów, wśród których niestety rzucała się, i to boleśnie, w oczy nieobecność dziennikarzy CNN, BBC i Reutera. A poza tym nic szczególnego nie zdążyło się zdarzyć."

Skąd pomysł na taki tekst? - Wydawało mi się, że powinien się spodobać, bo dotyczy realiów pracy Rady Miasta. To jest tekst ironiczny, satyryczny. Nie padła w nim nazwa naszego miasta, więc nie musi się odnosić tylko do Krosna - mówi Jan Lusznia. - Podczas mojej pracy nauczycielskiej przeprowadziłem setki takich dyktand, ale po raz pierwszy dyktowałem tekst radnym - dodaje.

Autor tekstu - Jan Lusznia, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego

Według autora tekstu, dyktando miało średni poziom trudności. - Trudno powiedzieć które kruczki ortograficzne były szczególnie dokuczliwe, ale wydaje mi się, że pisownia łączna i rozłączna "nie" z różnymi częściami mowy, ale także przyimków - ocenia Jan Lusznia.

Po dyktandzie powiedzieli

Wacław Mika - radny z Klubu SLD:
- Charakter mojego pisma będzie trudny do odczytania. Na co dzień piszę na komputerze, więc wyszedłem trochę z wprawy w pisaniu ręcznym. Na pewno popełniłem jakieś błędy.

Wacław Mika - Klub SLD

Anna Dubiel - radna z Klubu Samorządowego:
- Nie miałam większych problemów. W szkole prawie w ogóle nie robiłam błędów, ale teraz czasem sięgam do słowniczka ortograficznego.

Anna Dubiel - Klub Samorządowy

Tadeusz Alibożek - radny z Klubu Samorządowego:
- Nie miałem większych problemów, może z interpunkcją trochę. Jeszcze szkoła działa.

Andrzej Jurczak - radny z Klubu Samorządowego:
- Najwięcej problemów nie sprawiła mi ortografia, ale znaki interpunkcyjne.

Bogumiła Romanowska - radna z Klubu Prawicy (PiS):
- Dyktando nie sprawiło mi większych problemów.

Bogumiła Romanowska - Klub Prawicy (PiS)

Bogdan Józefowicz - radny z Klubu Prawicy (PiS):
- Najwięcej problemów sprawił mi wyraz "hożo". Ostatnio chyba na maturze tak się pociłem.

Marek Tenerowicz - radny z Klubu Prawicy (LPR):
- Dyktando nie sprawiało mi problemów. Pisałem równiutko, bez zastanowienia. To chyba jeszcze nawyki szkolne.

Marek Tenerowicz - Klub Prawicy (LPR)

Stanisław Słyś - przewodniczący Rady Miasta:
- Trzeba było sięgnąć pamięcią do lat szkolnych. Oprócz pisowni "ch", "h", "ż", "rz", "ó", "u" trudna była też kwestia znaków interpunkcyjnych - gdzie postawić przecinki. W tekście było wiele wyrazów, z którymi na co dzień mam niewiele do czynienia.

Robert Hanusek - zastępca prezydenta:
- Dyktando nie było trudne, ale łatwe też nie. Najwięcej trudności sprawił mi jeden wyraz. Resztę chyba napisałem poprawnie. Kiedyś byłem dobry z ortografii.

Krzysztof Smerecki - sekretarz miasta:
- Chciałem się usprawiedliwić - jestem zbadanym dyslektykiem, ale bardzo dzielnie zmagałem się z każdym problemem językowym. Mam nadzieję, że popełniłem nie więcej jak 10 błędów ortograficznych.

Joanna Sowa - rzecznik prasowy Urzędu Miasta:
- Najwięcej problemów stwarzało przyzwyczajenie do edytora Word, którym posługujemy się na co dzień. On za nas we wspaniały sposób poprawia błędy. To współczesny analfabetyzm wtórny.

Joanna Sowa - rzecznik prasowy Urzędu Miasta

Wyniki dyktanda:

Ocena bardzo dobra - ex equo: kadra kierownicza Urzędu Miasta i Klub SLD
Ocena dobra - media
Ocena dostateczna - Klub Samorządowy
Ocena niedostateczna - Klub Prawicy

Najlepsza praca - 1 błąd ortograficzny
Najgorsza praca - 15 błędów ortograficznych

Stanisław Słyś

Stanisław Słyś, przewodniczący Rady Miasta:
- Prace - wbrew pozorom - nie były anonimowe. Zidentyfikowaliśmy autorów wszystkich prac. Wiemy ile błędów zrobił każdy z radnych. Tych radnych, którzy zrobili najwięcej błędów skierujemy na lekcje uzupełniające z języka polskiego. Takie korepetycje będzie prowadził pan Jan Lusznia. To dyktando pokazało, że istotną rzeczą jest zarówno posługiwanie się językiem polskim w mowie, ale również w pisowni. Radni przygotowują projekty uchwał, więc ich pisownia musi być prawidłowa. Będziemy również wnioskowali, aby przyszli kandydaci na radnych przedstawiali zaświadczenia o nienagannej pisowni ortografii w naszym ojczystym języku.

Ta wiadomość opublikowana została w Prima Aprilis. Dyktando rzeczywiście się odbyło. Wypowiedź Przewodniczącego Rady Miasta była żartem - prace były anonimowe, a radni nie będą musieli chodzić na korepetycje z języka polskiego. Oceny wystawiła redakcja portalu.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)