W tym roku po raz pierwszy właściciele ogródków gastronomicznych na Rynku mieli rozkładać pod stoliki i krzesełka sztuczną trawę. Wykładzina miała zabezpieczyć wymienione płyty granitowe przed zarysowaniami i zabrudzeniami. Do tych wytycznych zastosowały się zaledwie dwa lokale.
Pozostali tłumaczyli się wysokimi kosztami zakupu wykładziny, ale głównie stratami poniesionymi ze względu na przeciągającą się wymianę fragmentów nawierzchni płyty Rynku. Urząd Miasta przychylił się do tych argumentów i sprawę potraktował ulgowo.
Teraz ogródki zostały już zdemontowane. Tak jak przewidywano, granitowe płyty są pokryte rdzą, tłustymi plamami po jedzeniu i wylanych piwach, czasem gumą do żucia. Wiele z nich zostało porysowanych. - Jeszcze w tym roku najemcy lokali będą musieli doprowadzić zabrudzoną nawierzchnię do stanu początkowego. Zgodnie z zawartą umową są zobowiązani do naprawy wszelkich szkód, jakie zostały wyrządzone podczas użytkowania terenu - podkreśla Marta Rymar, Miejski Konserwator Zabytków.
W przyszłym roku już nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Bez sztucznej trawy lub drewnianego podestu, ogródka nie będzie można otworzyć. Dojdą także inne wymogi dotyczące ogródka i jego otoczenia, np. rodzaj i ilość donic z kwiatami i krzewami.
Miejski Konserwator Zabytków podkreśla, że te wymogi nie są "wzięte z Kosmosu", wymyślone tylko dla utrudnienia życia restauratorom: - Tak jest w całej Polsce. To jest działanie dla dobra tego, co już mamy, żeby jak najmniej zniszczyć nawierzchnię Rynku, żeby przestrzeń zabytkową pozostawić w jak najlepszej estetyce.
- Zauważyliśmy też, że klienci chętniej zajmowali stoliki w lokalu, gdzie ta sztuczna trawa była. Być może zadziałało wrażenie estetyczne - dodaje Marta Rymar. Okazało się też, że nie ma problemu z jej utrzymaniem. Wbrew obawom, zielona wykładzina nie gniła, nie dawała nieprzyjemnego zapachu. - Ona ma specjalne pory, które odprowadzają wodę i pozwalają jej odparować. Do jej utrzymania nie trzeba było żadnych specjalnych zabiegów.
Inaczej sprawa będzie się mieć w przypadku czyszczenia zabrudzonych płyt granitowych. - Na pewno będzie to wymagało użycia specjalistycznych środków chemicznych, dobranych specjalnie do rodzaju granitu - podkreśla Rymar.
Prace przy nawierzchni i wymianie oświetlenia na Rynku zakończyły się na dobre. Nie znaczy to jednak, że wykonano wszystkie zaplanowane na ten rok działania poprawiające estetykę Starego Miasta. Jeszcze w tym roku ma bowiem szansę odbyć się, zapowiadany od wiosny, remont podcieni. Samo przedsięwzięcie jest mniej skomplikowane niż jego przygotowanie. Głównym problemem było to, że każde podcienie należy do właściciela kamienicy, a nie każdy na remont chciał się zgodzić. W końcu porozumienie zostało osiągnięte.
- Udało nam się wydzierżawić podcienia na czas remontu - informuje Marta Rymar. Porozumienia nie podpisało dwóch właścicieli, jednak ich podcienia nie wymagają interwencji.
- Kiedy tylko otrzymam zezwolenie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, ogłoszony będzie przetarg na wyłonienie wykonawcy i ruszamy z remontem - zapowiada Marta Rymar. - Liczę na to, że uda się to zrobić jeszcze w tym roku.
Prace obejmą odczyszczenie ścian, sklepień i filarów podcieni, usunięcie starej farby, czasem wraz z tynkiem. Następnie położone będą nowe tynki, pomalowane. Na końcu powieszone będą nowe lampy.
Będą to lampy wykonane na wzór tych, które zdobiły i oświetlały krośnieńskie podcienia od lat 70. Piękne, kute lampy zaprojektował wtedy krośnieński artysta malarz Stanisław Kochanek (1905-1995). Blisko 40 nowych lamp czeka już na montaż w magazynie Muzeum Rzemiosła w Krośnie. Na podstawie oryginału posiadającego sygnaturę Stanisława Kochanka zaprojektował je jeden z pracowników Muzeum - Piotr Burger.