W przytulisku przy ul. Rzeszowskiej przebywa sześciu przesympatycznych mieszkańców. Na nasz widok radośnie merdają ogonami. Są ciekawscy i stęsknieni kontaktu z człowiekiem, choć to przez niego tu trafili.
Nero uwielbia ruch. Dużo ruchu - długie spacery, wycieczki w góry i do lasu, może nawet jogging. Ma w sobie niespożyte pokłady energii. I jeszcze większe pokłady miłości, którą chętnie kogoś obdarzy.
Jak na szczeniaka przystało, Bianki wszędzie jest pełno. Jest pojętna i ciekawska. Najchętniej nie odstępowałaby człowieka na krok.
Gdy Beluś pozna kogoś bliżej, wskakiwał mu będzie na kolana, domagając się głaskania. Podczas spacerów jest bardzo posłuszny. Dzielnie znosi jazdę samochodem i zabiegi pielęgnacyjne.
Za parówkę Aron podobno zrobi wszystko. Jest bardzo łagodny i wesoły. Na spacerze porusza się żwawo, z zaciekawieniem zwiedzając teren. Praktycznie nie słyszy. Ma 9 lat.
"Skundlony cud", nazywają tu Zdzisia. Na pierwszy rzut oka może niepozorny, ale gdy już się przy nim zatrzymasz, oczaruje cię otwartością i radością, którą sprawia mu bliskość człowieka.
9-letni Dodi chciałby wreszcie poznać świat inny niż łańcuch. Potrzebuje kogoś, kto powoli i spokojnie pokaże mu, jak wygląda życie poza kojcem. Z nowym panem chętnie wybierał się będzie na spacery.
- Dodi spędził całe życie na łańcuchu, trafił do nas po śmierci właściciela – opowiada Sylwia Berdechowska, psia trenerka i opiekunka przytuliska. - To jedyny pies, którego życiorysu jesteśmy pewni. Historii reszty możemy się tylko domyślać. Zdradzają ją chociażby ślady otarć na szyi, czy inne urazy, fizyczne i psychiczne. Arona na przykład przywieziono do nas w stanie wycieńczenia, właśnie przeszedł operację usunięcia dwóch guzów.
Psy czekają na adopcję. Doskonałą okazją by je poznać, będzie niedzielny (26.02) dzień otwarty w przytulisku. W godz. 10-13 opiekunowie placówki opowiadać będą o każdym z czworonogów, a w razie potrzeby wybiorą się z osobami zainteresowanymi adopcją na wspólny spacer z psem. - Oczywiście nie ma obowiązku adopcji psa – zaznacza Sylwia Berdechowska. - Adopcja powinna być naprawdę świadomą decyzją. Należy pamiętać, że każdy z naszych podopiecznych to pies po przejściach, ma swoje lęki i przyzwyczajenia, dlatego potrzebuje cierpliwego i wyrozumiałego pana. Jeśli takiego znajdzie, na pewno odwdzięczy mu się oddaniem i miłością. Mimo że człowiek kiedyś je zawiódł, wciąż potrafią i bardzo chcą kochać.
Opiekunowie przytuliska zachęcają, aby w niedzielę licznie odwiedziły je także osoby, które nie są zainteresowane lub w tym momencie nie mogą sobie pozwolić na adopcję. Dla psów ważny jest sam kontakt z życzliwymi im ludźmi. - Będziemy również wdzięczni za ewentualną pomoc – karmę, kocyki czy obroże, które ułatwią nam opiekę nad psami - proszą.
Przytulisko znajduje się w okolicach remizy strażackiej w Turaszówce (ul. Rzeszowska). Gdyby ktoś miał problemy z trafieniem, po wskazówki dojazdu można dzwonić pod numer 783 258 425.
Więcej informacji o czekających na adopcję psach można znaleźć na Facebooku przytuliska.