Wychodzi z założenia, że trzeba wiedzieć, kiedy odejść i na to odejście był już zdecydowany. Na samorządową emeryturę Tadeusza Alibożka (81 lat) nie puścili jednak mieszkańcy.
Tadeusz Alibożek (nauczyciel, wieloletni działacz samorządowy, w ostatnich wyborach wybrany radnym dzielnicy Zawodzie): - Praca w radzie dzielnicy nie będzie dla mnie nowością. Swego czasu byłem przewodniczącym tej rady, przez wiele lat pracowałem też w radzie miasta. Był czas, kiedy absolutnie nie chciałem kandydować, powiedziałem sobie: "Koniec! Nie angażuję się już ani w radę, ani w nic innego, teraz odpoczywam, jeżdżę i zwiedzam". Ale mieszkańcy przychodzili do mnie i namawiali mnie, aby jeszcze nie odchodził, że cały czas jest jeszcze coś do zrobienia. Wystartowałem i zdobyłem najwięcej głosów w dzielnicy.
- Co trzeba zrobić na Zawodziu? Na realizację czekają ul. Prochownia, Bergmana, Bieszczada, Stapińskiego wraz z mostem i Wisze. Trzeba też zrobić oświetlenie na ul. Prządki, na dalszej części ul. Okrzei i Zagórze oraz na innych odcinkach. Wciąż jest masa roboty.
- Ja tym cały czas żyję. Zawsze śledzę, co się dzieje w dzielnicy i w mieście, sprawdzam, co było na sesjach rady, o jakich problemach dyskutowano. Taka już natura człowieka: gdy połkniesz bakcyla pracy i zaangażowania, jak zaczniesz działać, to dalej już samo idzie i nie możesz się od tego oderwać.
Cały czas musi być w ruchu i cały czas musi coś robić. Tę swoja aktywność Anna Munia (71 lat) nazywa czasem "starczym ADHD".
Anna Munia (dziennikarka prasowa i telewizyjna, malarka, w zeszłym roku obchodziła 20-lecie pracy artystycznej): - Dzień zaczynam od sprawdzenia poczty i Facebooka. Potem, jeśli jest ładna pogoda, jadę do ogrodu w Bóbrce, a jeśli nie, biorę się do malowania. Dzisiaj jest brzydko, więc będę malować. Pracuję do 11, czasem nawet do 12 w nocy.
- Malowałam od dziecka. Na okres kariery zawodowej musiałam to jednak zawiesić, bo zawód dziennikarski nie pozwalał, abym zajęła się tym na poważnie. Po przejściu na emeryturę wróciłam do malowania. Ale nigdy nie rozgraniczam mojego życia na "przed emeryturą" i "po emeryturze". To jest ciągłość: jestem, żyję, działam.
- Obecnie przygotowuję się do dużej wystawy w Bardejowie na Słowacji. W czerwcu będę tam pokazywać akwarele. Słowacja się w nich kocha. Żeby zrobić dobre akwarele, trzeba malować codziennie. Od tego malowania mam problemy z barkiem, ale gdybym siedziała i nie robiła nic, to być może bolałoby mnie coś innego.
- Jakiś czas temu czytałam reportaż z domu pomocy społecznej. Autorka użyła w nim określenia "60-letnia staruszka". Zaczęłam się strasznie z tego śmiać, bo przecież sześćdziesiątka to taki młody wiek. Tyle można jeszcze zrobić.
Przed pójściem na emeryturę Marian Terlecki (78 lat) zastanawiał się, co będzie na niej robił. Zastanawiał się niepotrzebnie.
Marian Terlecki (historyk, regionalista, wieloletni prezes Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Krośnieńskej): - Przez okres pracy zawodowej związany byłem organizacyjnie z różnymi instytucjami i nie miałem możliwości w całości poświęcić się badaniom nad historią Krosna i regionu. Po przejściu na emeryturę w 1995 roku kontynuowałem więc opracowywanie zagadnień, którymi zajmowałem się wcześniej. Podjąłem się również nowych tematów, zupełnie mi dotąd nieznanych. Do tego jeszcze działalność w Stowarzyszeniu Miłośników Ziemi Krośnieńskiej. Byłem jego prezesem przez 15 lat, od 1996 do 2011 roku.
- W tej chwili przygotowuję artykuł o działalności stowarzyszenia, w okresie, w którym byłem jego prezesem. Pojawi się w tym roku, w VII tomie "Studiów z dziejów miasta i regionu". Cały czas badam także historię Powstania Styczniowego na naszym terenie. Na opracowanie czeka temat rysownika Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego, który pozostawił po sobie ponad 20 prac związanych z Krosnem, prawie w ogóle nieznanych. Na listopad mam zaplanowany wykład o Franciszku Trzecieskim.
- Absolutnie nie wyobrażam sobie takiej spokojnej emerytury. Gdy pracuję, gdy uda mi się odkryć coś nowego, to czuję się silniejszy, podbudowuje mnie to. Dlatego cały czas szukam.
Sport ma we krwi: w młodości grał zawodowo w piłkę nożną i w tenis stołowy. Największe sukcesy Zbigniew Pakiet (77 lat) odnosi jednak jako senior.
Zbigniew Pakiet (tenisista, w marcu 2015 roku zdobył 3. miejsce na Halowych Narodowych Mistrzostwach Polski Seniorów i Amatorów): - Rakietę wziąłem do ręki, gdy miałem 29 lat. Można powiedzieć, że zacząłem sobie wtedy trochę pogrywać. Pierwszy mecz na arenie ogólnopolskiej rozegrałem w wieku 50 lat, ale największe sukcesy odnoszę w ostatnich latach. W 2013 roku wygrałem międzynarodowy turniej w Bytomiu, a na mistrzostwach Polski regularnie zdobywam drugie i trzecie miejsca.
- Zimą gram na hali. W lecie dochodzi jeszcze gra na korcie otwartym, z osobami przed trzydziestką. Mam takich trzech graczy, szybko poruszają się po korcie. Muszę więc grać piłkę dokładnie pod linię, bo inaczej dobiegają, odsyłają mi ją i zmuszają mnie do biegania. Poza tenisem codziennie spędzam też przynajmniej godzinę na zewnątrz. Robię stretching i jogging. Staram się także raz, dwa razy w tygodniu być na bieżni i przebiec truchtem dwa kilometry. Jak się siedzi i się nie rusza, to w takim wieku zaczynają się problemy. Myślę, że gdybym nie grał, pewnie byłbym już inwalidą.
- Następne mistrzostwa mam w lipcu. Oczywiście, że na nich będę. Wpisałem je już do kalendarza.
Zbigniew Pakiet: - Zdrowia! Ono jest najważniejsze.
Tadeusz Alibożek: - Zdrowia! Jeśli będzie, to będę mógł jeszcze w czymś ludziom pomóc.
Marian Terlecki: - Zdrowia! Jak ono będzie, to będę działał dalej.
Anna Munia: - Zdrowia! Żebym miała kościec mocny i żebym mogła przed sztalugą stać. A wam życzę radości z życia. Cieszcie się nim, to będziecie zdrowi!