Nikt nie kupił "Jedynki", ale chętni ponoć są

Już po raz trzeci nie udało się sprzedać huty "Jedynki". Cena nieruchomości przy ulicy Grodzkiej wynosiła 7 mln zł i tyle też będzie wynosić w kolejnym przetargu. - Nie będzie obniżki ceny wywoławczej, bo teren jest atrakcyjny - argumentuje syndyk. Są też potencjalni nabywcy.
To już trzecia próba sprzedaży starej huty "Jedynki". Choć wiadomo, że zainteresowani nabyciem nieruchomości są, nie wpłynęła żadna oferta

Przetarg na sprzedaż nieruchomości Krośnieńskich Hut Szkła położonej w Krośnie przy ul. Grodzkiej miał zostać rozstrzygnięty w piątek (16.09). Cena wywoławcza została ustalona na poziomie 7 mln zł. Niestety, do Sądu Rejonowego w Krośnie nie wpłynęło ani jedno wadium, ani jedna oferta.

Była to już trzecia próba sprzedaży "Jedynki". Pierwotnie wartość nieruchomości oszacowana była na 10 mln zł.

Syndyk prowadzący Krośnieńskie Huty Szkła - zakład w upadłości likwidacyjnej, wniósł do sędziego komisarza o wyznaczenie kolejnego terminu rozstrzygnięcia przetargu, nie zamierza jednak po raz kolejny obniżać ceny nieruchomości.

- Uważam, że jest zainteresowanie tą nieruchomością. Jest atrakcyjna, w centrum miasta, powierzchnia wynosi prawie 4 hektary. Szeroka jest również możliwość jej wykorzystania. Dlatego wnioskowałem o utrzymanie tej ceny - wyjaśnia Marek Leszczak.

Marek Leszczak - syndyk Krośnieńskich Hut Szkła

Jaka branża interesuje się nieruchomością? - Większość zainteresowanych to podmioty, które realizują inwestycje mieszkaniowe - zdradza syndyk.

Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku ogłoszony zostanie przetarg na inne obiekty huty. Chodzi o spółki zależne: Krosglass oraz Huta Jasło. Wpłynęły już wyceny zakładów. - Jestem zadowolony, że sytuacja w tych firmach poprawia się w sposób zdecydowany. Zarówno jedna, jak i druga generują zysk - podkreśla Marek Leszczak.

A jak radzi sobie KHS? - Nieźle. Realizujemy kontrakty, dostarczamy szkło na cały świat - informuje syndyk. - Ubiegły rok zamknęliśmy zyskiem, wyniki za pierwsze półrocze tego roku również są zadowalające jak na postępowanie upadłościowe.

Portfel zamówień wypełnia się na bieżąco, jak twierdzi Marek Leszczak, nie ma zakłóceń w ich realizacji.

Mimo upadłości, w KHS zatrudnionych jest około 2 tysięcy osób. Syndyk zdaje sobie sprawę, że wynagrodzenia nie są dla hutników zadowalające. Podkreśla jednak, że pełniąc swoje obowiązki w hucie, reprezentuje przede wszystkim wierzycieli (długi wynoszą ponad 300 mln złotych). Dlatego wszystkie zakłady, zarówno produkcji ręcznej, jak i mechanicznej także muszą zostać sprzedane. Aktualnie trwa wycena przedsiębiorstwa. Jako integralna część Krosna SA sprzedana zostanie również huta w Tarnowie.

Zainteresowani kupnem "Jedynki" są przedsiębiorcy z branży mieszkaniowej

- Ktoś tu zostawił pieniądze i się ich domaga. Priorytetem jest, by wierzycieli zaspokoić jak najlepiej, ale wiem też, że nie zostaną oni zaspokojeni najlepiej, gdy nie będzie za tym szła ludzka praca. To jest wartość dodana, coś więcej niż tylko surowiec w postaci piasku i stłuczki. To jest pomysł, umiejętności tych osób, niekiedy artystyczne, dzięki którym powstają piękne wzory i szkło, które na rynkach światowych ma swoją pozycję - tłumaczy syndyk.

- Ja też bym chciał płacić lepiej, ale to jest duży zakład. Gdyby w sposób niewyważony dokonać podwyżek, mogłoby to zakłócić poważnie pracę zakładu. Staramy się na bieżąco reagować, przyznawane są premie, którymi chcemy regulować i wynagradzać trud naszych pracowników.

Zakład nieustannie poddawany jest procesowi restrukturyzacji. Jak podkreśla syndyk, im lepiej będzie prosperował, tym cena będzie wyższa.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)