Sławomir Kurzawski lata od 16 roku życia. Zanim rozpoczął swoją działalność w Krośnie, był dyrektorem Centralnej Szkoły Szybowcowej w Lesznie oraz latał samolotem pasażerskim, a dokładnie Boeingiem 737. – Pracowałem w różnych korporacjach i latałem na wszystkim, łącznie ze śmigłowcami, aż w końcu stwierdziłem, że czas to zakończyć – mówi.
Rzucił więc wszystko i przeprowadził się w okolice Strzyżowa. Przez pierwsze 2-3 lata odpoczywał od latania. Jednak pasja wkrótce się o niego upomniała. W 2015 roku za namową znajomych spotkał się z ówczesnym dyrektorem Aeroklubu w Krośnie i poprowadził szkolenie dla grupy uczniów z krośnieńskiego Mechanika. Wznowił swoje uprawnienia instruktorskie, szybowcowe i samolotowe.
W 2019 roku, gdy zmieniły się przepisy, założył firmę Tomcat 33 prowadzącą szkolenia szybowcowe. Pan Sławomir postawił przede wszystkim na krótszy czas szkolenia niż w aeroklubach, gdzie może ono trwać nawet dwa lub więcej miesięcy. – Kilka dni szkolenia jest u nas standardem i stanowi odpowiedź na potrzeby rynku – tłumaczy pan Sławomir.
Pan Sławomir oraz instruktorzy, którzy z nim współpracują, szkolą kandydatów do licencji szybowcowej SPL od podstaw. Najpierw jest organizowane szkolenie teoretyczne, które trwa ponad 70 godzin. Najbliższe rozpocznie się na feriach zimowych. Po jego ukończeniu kandydaci rozpoczną szkolenie praktyczne.
A ono trwa zaledwie od 7 do 10 dni. W tym czasie adepci przygotowują się do lotów samodzielnych. – Zajęcia rozpoczynają się od wschodu słońca, kiedy warunki atmosferyczne dla początkujących są sprzyjające. Uczniowie pod okiem instruktora muszą zadbać o sprzęt, doprowadzić go na start i przygotować do lotu. Po kilku dniach szkolenia, jeśli dana osoba wykona pięć lotów samodzielnych, może szkolić się dalej, aż do uzyskania licencji.
U pana Sławomira kandydaci uczą się latać na Puchatku. – W tym roku nasza flota wzbogaci się o kolejne dwa szybowce. Będą to K8 i Jantar 1. Ten drugi jest polskiej produkcji i w latach 70. był najlepszym szybowcem na świecie w klasie 19-metrowej i otwartej – mówi właściciel Tomcat 33 i dodaje, że wypożyczają oni również szybowce typu Pirat od aeroklubów.
Zainteresowanie lataniem jest coraz większe. – Zgłaszają się do nas osoby, które dopiero zaczynają się szkolić, te, które wznawiają swoje uprawnienia oraz takie, które mają już licencje i wypożyczają szybowiec, by móc wzbić się w powietrze – wymienia pan Sławomir.
Twierdzi, że nauka latania, to szkoła charakteru. Uczy samodyscypliny, skupienia i przewidywania. – Szybownictwo daje niesamowite wrażenia i pozwala podziwiać piękne widoki. Pozwala poczuć się wolnym i oderwać od codziennych zmartwień – tłumaczy.
Pan Sławomir jako jedyny i pierwszy na lotnisku w Krośnie od dwóch sezonów prowadzi unikatowe w skali kraju szkolenia do lotów ze startu za samochodem, czyli autohol. Okazuje się, że samochód jest tańszym sposobem holu niż samolot czy wyciągarka. Można nim osiągnąć podobną wysokość, ale mniejszym nakładem środków. Wystarczy tylko przystosować auto: zamontować hak i mieć odpowiednio cieżki pojazd i mocny silnik. – Szkolenie z autoholu ukończyło u nas prawie 20 osób. Są to piloci z całego kraju, którzy podnoszą w ten sposób swoje kwalifikacje.
Pan Sławomir zwrócił też uwagę na loty wysokościowe, które w Krośnie są mało popularne. Jednak ze względu na warunki pogodowe – odpowiedni kierunek wiatru – oraz ukształtowanie terenu można je tutaj wykonywać. Według właściciela Tomcat 33 ich promocja może przyczynić do rozwoju naszego miasta. - To jest zupełnie inne latanie niż pod chmurami. My latamy wtedy nad nimi.
Tzw. loty falowe można wykonywać jesienią, zimą i na wiosnę. – Ten typ lotu wykorzystuje zjawiska zafalowania powietrza nad pasmem górskim i pozwala na uzyskiwanie bardzo dużych wysokości sięgających w Polsce nawet 10 i więcej kilometrów. A warto dodać, że od 4000 m pilot musi wspomagać się tlenem z butli podczas lotu. Każdy więc, kto chce wykonywać takie loty, wymaga specjalnego przeszkolenia, które mogę wykonać.
Na krośnieńskim lotnisku panu Sławomirowi i jego koledze z Rzeszowa udało się wykonać lot falowy jesienią, po 10 latach przerwy. Pierwszy z nich osiągnął pułap 3 400 m, a drugi 5 500 m. – Według naszej wiedzy nikt wcześniej tutaj nie udokumentował ponad 5 tys. wysokości podczas lotów na tutejszej fali.
Obecnie takie loty można wykonywać na lotniskach w Jeleniej Górze i Nowym Targu oraz sporadycznie na szybowisku Bezmiechowa. - Krosno mogłoby zostać ośrodkiem szkolenia lotów wysokościowych. Mamy tutaj pas, który można w zimie odśnieżyć i z niego startować. Sezon mógłby tutaj trwać cały rok. To jest potencjał tego lotniska.
Więcej szczegółów na temat działalności Sławomira Kurzawskiego znajdziemy na Facebooku, Instagramie oraz na stronie internetowej.
Szkolenie podstawowe - t.j. nauka startu, budowa kręgu nadlotniskowego oraz lądowanie można ukończyć z grupą pięcioosobową przy sprzyjających warunkach atmosferycznych w czasie około tygodnia. Przy jednym uczniu ukończyłem szkolenie podstawowe przy starcie za samolotem po pięciu dniach - w tym uczeń wykonał pięć lotów samodzielnych po kręgu. I po ukończeniu takiego kursu następnym etapem jest doskonalenie celności lądowania, nauka innego rodzaju startu, nauka lotów termicznych, przeszkolenie w lotach na innych typach szybowców. Oraz wiele innych uprawnień, które uczeń-pilot doskonali w następnych lotach. Następnym etapem jest uzyskanie licencji pilota szybowcowego. Zgadzam się z kolegą "foks9",że nauka latania i doskonalenia swoich umiejętności trwa długo, lecz podstawowy kurs szybowcowy przy korzystnych warunkach meteorologocznych i właściwej organizacji szkolenia można ukończyć w czasie o którym wspomina Pan Sławomir. Wielokrotnie prowadziłem takie szkolenia i czas tygodnia był w zupełności wystarczający do ukończenia szkolenia.