Koksowniki to stalowe kosze służące do spalania koksu. Ten sposób na ogrzanie się powszechnie stosowany był na posterunkach ulicznych w zimie 1981 roku, w stanie wojennym. Teraz "moda" na koksowniki wraca, podczas tej zimy pojawiły się już na ulicach wielu miast, m.in. Krakowa i Rzeszowa.
Synoptycy znów prognozują spadek temperatury. Czy w Krośnie rozważa się ustawienie koksowników?
- Na razie nie było takiej potrzeby i nie zastanawialiśmy się nad tym - przyznaje Marek Toropolski z Biura Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta. - Ale nie wykluczam, że mogłyby zostać użyte, gdyby były większe mrozy i była taka potrzeba. Jak podczas upałów w lecie rozdawaliśmy mieszkańcom wodę, tak i w zimie można postawić koksowniki.
Większość mieszkańców kojarzy koksowniki w Krośnie tylko ze stanem wojennym, ale pojawiały się też przy innych okazjach. - Były używane podczas wigilii na Rynku, którą organizuje Unia Przedsiębiorców i Właścicieli Nieruchomości - przypomina sobie Janusz Fic, prezes MPGK w Krośnie. To tam, w magazynie złożone są koksowniki. Są trzy. Wykonali je około 20 lat temu pracownicy zakładu. - Zrobione są ze stali żebrowanej, okrągłej - mówi Wiesław Liput z MPGK.
Kiedyś koksowniki stosowano też podczas awarii wodociągów. - Rury łączyło się za pomocą ołowiu. Dlatego przy każdej awarii palił się koksownik, na którym rozgrzewany był ołów - informuje Marcin Jucha, kierownik Zakładu Wodociągów i Kanalizacji MPGK w Krośnie. - To było w latach 80. Teraz już nie są używane.
Tymczasem policja apeluje do mieszkańców o wrażliwość wobec ludzi, którym grozi zamarznięcie.
- Zimą w całym kraju policja odnotowuje liczne przypadki śmierci z powodu wyziębienia. Wbrew stereotypom, nie zawsze były one związane ze spożywaniem alkoholu - podkreśla Marek Cecuła, rzecznik prasowy policji w Krośnie. - Z całą pewnością, wielu ludzi nie musiało umrzeć. Aby ich uratować wystarczył jeden telefon. Nawet anonimowy.
W grupie ryzyka są nie tylko bezdomni i pijani, ale także dzieci albo osoby starsze lub chore, zagubione i pozbawione właściwej opieki. Wyziębienie organizmu jeżeli nawet nie spowoduje śmierci, może być przyczyną poważnych problemów zdrowotnych. - Nie tak dawno społeczeństwo poruszyła historia dziewczynki z Mazur, która po tygodniowej tułaczce po lesie, poważnie odmroziła stopy - wspomina rzecznik.
Dlatego prosi, by bez względu na porę dnia czy nocy, zainteresować się osobami, o których wiemy, że nie mają stałego miejsca zamieszkania, przebywającymi w opuszczonych, niezamieszkałych budynkach, leżącymi na ziemi, śpiącymi na ławkach, a także tymi sprawiającymi wrażenie chorych, zdezorientowanych czy zagubionych.
- Jeżeli udzielenie pomocy takiej osobie przekracza nasze możliwości, wystarczy zadzwonić na nr alarmowy policji - 997 - zachęca Marek Cecuła. - Pamiętajmy, że ten telefon może uratować człowiekowi życie.
Tak było w przypadku 18-latka, którego przed zamarznięciem na przystanku autobusowym w Krośnie uratował przypadkowy przechodzień. Zdarzenie miało miejsce w styczniu tego roku. Lekarze, którym pod opiekę został oddany nastolatek, nie mają wątpliwości, że pomoc nadeszła w ostatniej chwili.
Specjalną, bezpłatną infolinię w sprawie osób zagrożonych zamarznięciem uruchomił również Podkarpacki Urząd Wojewódzki w Rzeszowie - tel. 987.