Marzenie do spełnienia: zobaczyć Bałtyk

Na wózku inwalidzkim przemierza krośnieńskie ulice, pokonuje czasem zbyt wysokie krawężniki, ale nie skarży się na swój los. 41-letni mieszkaniec Domu Pomocy Społecznej - Artur Łowicki niczego nie oczekuje, marzy tylko o podróży nad morze. Dzięki ludziom dobrej woli zobaczy je już za kilka miesięcy.
Artur Łowicki cierpi na zanik mięśni

Artur Łowicki pochodzi z Witryłowa, koło Dynowa. Ma 41 lat. Kiedy tylko stał się pełnoletni, odezwała się choroba - zanik mięśni. Po 20 latach obcowania ze schorzeniem optymalną pozycją jest półleżąca. Tak spędza większą część dnia. Nie załamuje się jednak, na próżno w twarzach wielu zdrowych ludzi szukać większego optymizmu niż ten, który widać w jego oczach.

Do Domu Pomocy Społecznej przy ul. Żwirki i Wigury w Krośnie trafił 5 lat temu. Wcześniej w domu rodzinnym opiekowała się nim mama. Gdy sama zachorowała, znalazł się w Domu Opieki w Brzozowie. Tam mieszkał trzy lata. Bardzo chciał przenieść się do Krosna, bo tu ma przyjaciół i lepsze warunki. W końcu się udało. - Dom w Krośnie jest dużo wygodniejszy, mam tu swój pokoik, odwiedza mnie wielu ludzi - mówi Artur Łowicki. - Jestem zadowolony z opieki, a dyrektor DPS-u to złota kobieta. Pomaga wszystkim. Jest mi tu bardzo dobrze.

Choroba najpierw zaatakowała nogę, potem ręce. Teraz już nic nie da się zrobić, ani podnieść. Do tego konieczne było jeszcze wycięcie stawu biodrowego. Sprawna jest tylko jedna noga, przydaje się do obrócenia na łóżku. Trzy lata temu Artur przeszedł operację, która miała powstrzymać chorobę. - Poszerzali mi kanał rdzeniowy, żebym się nie udusił - oznajmia.

W przełączaniu kanałów telewizyjnych pomaga ołówek

41-latek nie może ruszać rękami. Pilot do telewizora i klawiatura są przytwierdzone do ściany. Naciska je za pomocą ołówka. Miesięcznie zużywa ich około dziesięciu. Korzysta też ze specjalnej elektronicznej myszki, którą zakłada na głowę. - Jak dmuchnę w prawą rurkę, to przyciskam prawy klawisz, jak wciągam powietrze - to lewy - tłumaczy. Interesuje go sport, lubi też historyczne i przyrodnicze filmy.

Artur Łowicki każdy dzień spędza podobnie. Rozpoczyna od toalety, śniadania, rehabilitacji. Do obiadu, jeśli jest ciepło, przebywa na dworze. Dalszą część dnia spędza w łóżku.

Czas szybciej biegnie na rozmowach ze znajomymi, na organizowanych przez DPS wycieczkach i spacerach po mieście. Dysponuje nowoczesnym elektrycznym wózkiem. Po naładowaniu akumulatora może przejechać nawet 40 km, ale po prostym terenie. Dziennie po Krośnie robi ok. 10 kilometrów. - Rozmawiam z ludźmi, jeżdżę np. na targowicę, dojadę wszędzie, gdzie chcę - mówi.

Artur Łowicki większość czasu spędza w łóżku. Można go jednak spotkać na ulicach miasta, gdy podróżuje swoim wózkiem

- Tylko żeby chodniki były bardziej dostosowane - dodaje. - W niektórych miejscach przydałyby się niższe krawężniki, więcej ścieżek rowerowych, bo czasem to lepiej jezdnią jechać. Do wszystkich nowych budynków, supermarketów nie ma problemu z wjazdem, do szpitala też. Tylko do kina ciężko się dostać. Zakupy to też nie problem. Zawsze pomoże znajoma pani ekspedientka albo ochroniarz.

Kiedyś pracował w pobliskim zakładzie, ale teraz nie pozwala mu na to już zdrowie. - Z roku na rok jest gorzej, choroba postępuje - przyznaje. Coraz więcej sił kosztuje go siedzenie kilku godzin na wózku. Do tego dochodzi ból. Mimo to, nie poddaje się. - Można się do tego przyzwyczaić. Załamanie się nic nie da - twierdzi.

- Czasem się zastanawiam, czego mi do szczęścia brakuje - kontynuuje. - Swojego stanu zdrowia już nie zmienię, a wszystko inne mam..., chciałbym tylko jeszcze zobaczyć morze. W życiu tam nie byłem.

Termin dwutygodniowego turnusu nad morzem jest już zapisany w kalendarzu

W spełnieniu tego marzenia pomaga przyjaciel. Artur Gac, bo o nim mowa, jest dziennikarzem działu sportowego Gazety Wyborczej w Krakowie, z pochodzenia krośnianinem. Swojego imiennika poznał 6 lat temu, kiedy jeszcze stał przed wyborem swojej ścieżki zawodowej. Na pierwszym roku studiów miał napisać reportaż o wybranym bohaterze. Niepełnosprawnego Artura "polecił" mu znajomy. Tak zaczęła się ich znajomość, która trwa do dziś.

- Kiedy pisałem ten reportaż, zapytałem Artka o jego marzenie. Mówił wtedy o locie śmigłowcem Apache nad Wielkim Kanionem. Byłoby to trudne do realizacji - żartuje Artur Gac. - Teraz, jak sam twierdzi, jego marzenie jest bardziej racjonalne - zobaczyć polskie morze.

Przyjaciel podjął się realizacji marzenia. Pomaga w tym m.in. Fundacja Otwartych Serc im. Bogusławy Nykiel-Ostrowskiej z Krosna, Fundacja Anny Dymnej "Mimo wszystko" oraz inni ludzie o wielkim sercu. Niektórzy nie chcą nawet, by o nich wspominać.

- Największą barierą był transport, bo Artur musi być w pozycji leżącej. Konieczne też jest towarzystwo opiekunki - podsumowuje Artur Gac. Ale i tę przeszkodę udało się pokonać. Tego zadania podejmie się Pogotowie Medyczne Sebastiana Radzika z Dębicy. - Kiedy spytałem właściciela dlaczego się zgodził, odpowiedział: "Może za pół roku ja będą potrzebował pomocy...".

- Po raz pierwszy zaangażowałem się w tego typu akcję, zachowanie ludzi jest bardzo budujące - komentuje dziennikarz. - Dziękuję wszystkim za pomoc.

Teraz wszystko już jest zarezerwowane. W połowie lipca Artur Łowicki uda się w podróż życia. Nad Bałtykiem spędzi dwa tygodnie.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)