Najstarsza nekropolia Krosna, która znajduje się we wnętrzu Bazyliki kolegiackiej Świętej Trójcy i wokół niej, liczy przynajmniej tyle wieków, ile XIV-wieczne prezbiterium kościoła. Nawę wzniesiono kilkadziesiąt lat później już na istniejącym cmentarzu. Otaczał on farę z trzech stron – wokół prezbiterium i z dwóch boków nawy. Od strony południowej jego granicę stanowiła rezydencja proboszcza i kolegium misjonarzy.
Dzisiaj o urządzeniu tego krośnieńskiego cmentarza z okresu średniowiecza wiemy niewiele, bo w dokumentach zachowały się tylko skąpe informacje. Wiadomo, że był to skrawek gruntu przyciśnięty do kościoła.
- Widok musiał być – zaiste – nawet na ówczesne stosunki, wstrząsający… Wielokrotnie przekopywana ziemia, sterczące i walające się kości z piętrowo nakładających się pochówków, zapewne też – ogromne doły grobów zbiorowych, mogących pomieścić nawet po kilkaset ciał, przysypywane ziemią dopiero po całkowitym zapełnieniu – opisuje Tadeusz Łopatkiewicz, etnograf i prezes Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Krośnieńskiej.
Najwięcej pozostałości po najstarszej nekropolii Krosna skrywa ziemia. Dlatego jakie musiało być zdziwienie robotników, którzy w trakcie prac nad wzmocnieniem fundamentów XVII-wiecznej dzwonnicy farnej w 1989 roku ujrzeli kości zmarłych? Na szybko zorganizowano wtedy badania archeologiczne, które prowadzono w niewielkim wykopie o głębokości od 3 do 3,5 m.
Archeologowie ujrzeli ogromne zagęszczenie grobów. W dziurze o powierzchni 9 m2 natrafili na kości należące do 25 różnych osób, z których 14 w chwili śmierci miało zaledwie kilkanaście lat. Groby nie posiadały materialnego wyposażenia, znaleziono przy nich jedynie kawałek drutu miedzianego zwiniętego w uszko, srebrny denar Ferdynanda I wybity w 1547 roku, niewielki fragment okucia z miedzianej blaszki i siedem żelaznych gwoździ.
Cmentarz był wielokrotnie przekopywany, więc nie ustalono, czy wszystkich pochówków dokonano w trumnach. Najpłycej położone groby znajdowały się tuż pod powierzchnią gruntu, a wzniesione na cmentarzu głębokie fundamenty dzwonnicy farnej przecięły część szkieletów i trumien.
Centrum średniowiecznego cmentarza był jednak kościół, w którego wnętrzu na pochówek mogli liczyć tylko duchowni i patrycjat mieszczański. Najbardziej pożądaną i najdroższą lokalizacją było prezbiterium, gdzie odprawiano msze. Po nim była kaplica Matki Boskiej lub inna, gdzie nabożeństwa odprawiano codzienne. Były też miejsca pod krucyfiksem, obok ławki kolatorskiej czy pod kropielnicą.
Prawdopodobnie pochówki wewnątrz fary odbywały się od końca XIV wieku, a więc zaraz po wzniesieniu korpusu budowli. Pierwszym takim udokumentowanym wydarzeniem był pogrzeb biskupa przemyskiego Stanisława Tarły w 1544 roku. Pochowano go w ziemnym grobie po lewej stronie prezbiterium. Miejsce upamiętniono wykutą płytą kamienną ozdobioną łacińską inskrypcją, którą teraz można oglądać wmurowaną w ścianę północną.
W XVII wieku w Krośnie groby ziemne zaczęły być wypierane przez krypty grobowe. W 1621 roku w takiej krypcie w prezbiterium jako pierwszego pochowano Jana z Małych Skotnik Skotnickiego, kasztelana połanieckiego i rotmistrza w wojnach o Inflanty oraz Wołoszczyznę.
Wiedza o krośnieńskich kryptach była dość skąpa, więc w latach 90. grupa badaczy: Tadeusz Łopatkiewicz, Piotr Łopatkiewicz i Jerzy Ginalski z Państwowej Służby Ochrony Zabytków Oddział Wojewódzki w Krośnie przeprowadzili ich szczegółowy przegląd. Wykonali podstawową dokumentację fotograficzną i pomiarową. Dodatkowo w latach dwutysięcznych w trakcie zmieniania pokrycia posadzki w kościele Anna Muzyczuk z Muzeum Podkarpackiego wykonała badania krypt w nawie.
Co udało im się ustalić? Okazało się, że pod posadzką prezbiterium zachowało się 6 krypt, zaś pod nawą główną – 3. Składają się one z dwóch ciągów sklepionych pomieszczeń grobowych. Wszystkie wzniesiono na planie prostokąta, różnią się między sobą rozmiarami.
Kiedyś prowadziły do nich osobne zejścia z wnętrza kościoła, przysłonięte ruchomymi płytami kamiennymi. Obecnie do krypt prowadzi tylko jedno zejście, znajdujące się pod ołtarzem soborowym.
Gdy badacze zeszli do krypt, we wnętrzu panował nieład. Było tam mnóstwo gruzu, liczne cegły i trumny, których nie sposób było policzyć. – Wielokrotnie otwierane i przesuwane bardziej przypominały składowisko luźnych desek leżących w nieładzie – mówi Tadeusz Łopatkiewicz, który uczestniczył w badaniach.
Powodem takiego nieładu byli wcześniejsi „goście”, którzy wiele zniszczyli, ale też przekuli wąskie przejścia w murze z jednej do następnej krypty. W ten sposób udostępnili wejście do wszystkich krypt pod nawą i prezbiterium.
Badacze prowadzili badania za pomocą elektronicznego wykrywacza metali, którego działanie zakłócała ogromna liczba gwoździ. W kryptach natrafili nie tylko na kości, czaszki i ceramiczne płytki dawnej posadzki kościoła. - Znaleźliśmy mosiężny krucyfiks napierśny, mosiężną obrączkę kobiecą, fragment tkaniny ks. Andreasa Stankiewicza, mansjonarza krośnieńskiego i proboszcza kościoła św. Ducha, który okazał się hafciarską aplikacją herbu Wojciecha Porcjusza naszytą na rękaw księżowskiej sukni – wspomina Tadeusz Łopatkiewicz.
W krypcie rodziny Skotnickich badacze zauważyli archaiczną formę dłubanki – rodzaj trumny wydrążonej w pełnym pniu drzewa, pokrytej smołą i garbowaną skórą lub bardzo grubym płótnem.
Pozostałe trumny były typowe dla XVII i XVIII wieku – stolarze ich poszczególne deski spoili ze sobą drewnianymi kołkami lub kowalskimi gwoźdźmi. Ich zewnętrzne płaszczyzny w większości przypadków były pokryte barwną i fantazyjną ornamentyką kwiatów oraz wici roślinnych, a także monogramami chrysto- i mariologicznymi, rocznymi i dziennymi datami oraz napisami z informacjami o pochowanych. Znaczna część trumien była pokryta wewnątrz i zewnątrz płótnem, przybitym całymi rzędami ozdobnych guzów i ćwieków.
Trudno powiedzieć, czy wszystkie krypty w krośnieńskiej farze powstały w tym samym czasie, czy stopniowo. Większość z nich ma ściany z palonej cegły, typowej dla XVII wieku, z wyjątkiem najstarszej, należącej do rodziny Skotnickich. Znajduje się ona pod przyściennym nagrobkiem marmurowym w prezbiterium. Niemal przylega do fundamentów świątyni, a jedną ze ścian ma wzniesioną z kamienia. W niektórych miejscach posiada też tynk. Jej wnętrze zachowało m.in. kamienne schody z czterema stopniami.
Trzecia krypta od ołtarza według Tadeusza Łopatkiewicza należała do rodziny Kanafolskich. - Zbudowano ją dla córki rajcy krośnieńskiego Franciszka Kiellara – Zofii Kanafolskiej zmarłej w 1640 roku. Świadczy o tym lokalizacja – krypta znajduje się bezpośrednio pod rzeźbiarskim epitafium Zofii oraz znaleźliśmy w niej tę małą, mosiężną obrączkę – tłumaczy.
Kaplica śś. Piotra i Pawła jest w istocie kaplicą grobową Wojciecha Roberta Portiusa, jego żony Anny z Hesnerów, brata Tomasza, i wcześnie zmarłych dzieci Wojciecha. W trakcie prac konserwatorskich w kaplicy, gdy częściowo skuto tynki, odsłonięto wtórnie zamurowaną wnękę we wschodniej ścianie. Okazało się, że to kanał powietrzny i zarazem doświetlenie do krypty wypełnionej niemal na całą wysokość ziemią i gruzem.
- Prawdopodobnie kryptę Portiusów w obawie przed osiadaniem komory grobowej wypełniono w całości zasypiskiem, a następnie przykryto posadzką ceramiczną, nie oznaczając miejsca zejścia do krypty. W końcu zamurowano też wylot samego kanału, zacierając ostatnie ślady – tłumaczy Tadeusz Łopatkiewicz. Podobny los mógł spotkać inne krypty, np. pod Kaplicą Matki Boskiej Szkaplerznej.
W trakcie kolejnych modernizacji fary nie zwracano już uwagi na zmarłych w kościele. Płyty kamienne przeniesiono na zewnątrz, a w ich miejscu położono równą i gładką mozaikę ceramiczną.
I takich artykułów prosimy więcej!