Krosno już kiedyś mierzyło wysoko

W najbliższym czasie na krośnieńskim lotnisku rozpoczną się prace przy nowym pasie startowym. W przyszłości, po pełnej modernizacji, obiekt ma obsługiwać regularne loty pasażerskie. Ten plan brzmi dość znajomo.
Tak mógł wyglądać terminal na lotnisku w Krośnie (proj. Jerzy Lasoń)

Odprawa

Szeroka droga prowadzi pod samiutkie drzwi terminala. Budynek ma nowoczesną, w skali regionu wręcz awangardową bryłę. Ale większości taszczących walizki pasażerów modernistyczny rodowód obiektu pewnie mało w tej chwili interesuje. Spieszą się na samolot.

Przez przeszklone drzwi wchodzą do środka. W wyłożonym cegłą, drewnem i surowym betonem hallu jest gwarno. Przy kasie "LOT-u" ustawiła się kolejka po bilety. Ci, którzy już je mają, nadają bagaż. Ktoś kupuje gazetę w kiosku po prawej, ktoś inny skręca do baru kawowego po lewej. Są i tacy, którzy na kogoś czekają. Zbiegli właśnie z tarasu widokowego na piętrze. W rękach trzymają bukiety. Kupili je tu, w lotniskowej kwiaciarni.

W poczekalni dla odlatujących robi się ruch. Pora wsiadać na pokład. Grupa około dwudziestu osób wychodzi na płytę lotniska i pakuje się do powarkującego, produkowanego w Mielcu An-28 albo do czechosłowackiego Turboleta L-410, który zaraz rozpocznie kołowanie na ponad półtorakilometrowy pas startowy. W jakim kierunku odleci? Może do Rzeszowa, może Krakowa, a może do Warszawy. Albo do któregoś z mniejszych miast wojewódzkich, które tak jak Krosno doczekały się własnego lotniska pasażerskiego.

Tak - już za kilka lat, w 1983 lub 1984 roku, tak właśnie będzie to wyglądać. Bo na razie jest rok 1977, a pomysł rozbudowy krośnieńskiego lotniska dopiero się urodził.

Plan sytuacyjny terminala na lotnisku w Krośnie (koniec lat siedemdziesiątych, proj. Jerzy Lasoń)

Start

W krakowskim Biurze Projektów Kolejowych praca wre. Czterysta osób produkuje kolejne plany nowoczesnych dworców, stacji i trakcji, słowem: nowoczesnego PKP, takiego na miarę rozbuchanych ambicji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej schyłku lat siedemdziesiątych. Opracowanie koncepcji dworca lotniczego w Krośnie to trochę zaskakujące zlecenie, ale młody inżynier Jerzy Lasoń nie pyta, skąd i dlaczego trafiło właśnie do niego. Głowę zaprząta mu coś innego. Jest koniec maja 1979 roku, a termin na oddanie projektu upływa na początku czerwca. Spóźnić się nie może, bo jak się spóźni, to towarzysz dyrektor, a razem z nim całe biuro, podpadnie komuś na górze i nie będzie wesoło.

Z nożem ślizgającym się już po gardle inżynier Lasoń chodzi po pokoju i myśli. Na razie wie tylko, że bryła jego dworca musi być inna niż ta, którą w pokoju obok kreśli starszy kolega Stanisław Wilkosz. Lasoń zna styl Wilkosza. - Na pewno wymyśli coś prostokątnego - powtarza sobie.

Inż. arch. Jerzy Lasoń w swojej krakowskiej pracowni (listopad 2015)

Wreszcie ma! Wycina z teczki kawałki tekturki, które służą mu za modele połaci dachowych. Tu zagina, tam docina, nakłada jeden na drugi, dopasowuje. Jest! Ma już dach, a skoro ma dach, to tak jakby miał wszystko.

- Reszta była formalnością - tłumaczy po latach. - Bo funkcja była prosta: wejść i odlecieć albo przylecieć i wyjść. Skupiałem się więc na bryle budynku. Chciałem żeby była nowoczesna. I wydaje mi się, że taka była. Zresztą koledzy po fachu byli pod wrażeniem projektu, a ja sam do dzisiaj mam do niego sentyment - opowiada wpatrzony w folie z projektem krośnieńskiego terminala, które trzyma do dzisiaj w swojej pracowni. - I tak jak przewidywałem: kolega Wilkosz zaprojektował dość prosty budynek. Którą z wersji wybrali? Nie wiem, wraz z oddaniem projektu moja rola się zakończyła.

Druga wersja projektu terminala wykonana przez inż. arch. Stanisława Wilkosza

Wybrali chyba wersję Lasonia. Chyba, bo Józef Zuzak - ówczesny prezes Aeroklubu Podkarpackiego i gorący orędownik rozbudowy lotniska - nie jest tego pewien, ale tak mu się wydaje, gdy dzisiaj patrzy na podniszczone plansze z dwoma wersjami terminala. Na zdjęcie gotowego obiektu popatrzeć nie może, gdyż ten nigdy nie powstał. - Tak właśnie miało to wyglądać - przyznaje z nutą rozgoryczenia w głosie. - Ale terminal nie był najważniejszy - zaznacza szybko. - Najważniejsza dla lotniska jest droga startowa, od niej zaczęliśmy rozbudowę, a resztę chcieliśmy realizować etapami.

W niewielkim pokoiku Józef Zuzak do dziś trzyma archiwum tamtego przedsięwzięcia. Są tu teczki z korespondencją z Ministerstwem Transportu, w której, w listopadzie 1978, pojawia się upragniona zgoda na wprowadzenie zmian na istniejącym w Krośnie lotnisku sportowym, ale bez gwarancji ich finansowania z budżetu resortu. Są i pisma do zakładów pracy, w których prezydent miasta roztacza wizje połączeń lotniczych z Warszawą oraz objaśnia ich znaczenie dla Krosna. W zamian za te wizje i objaśnienia prosi władze przedsiębiorstw o deklaracje, czy swoje zobowiązania w zakresie rozbudowy lotniska wypełnią w formie pieniężnej czy rzeczowej, bo, jak uprzejmie informuje, prace zamierza prowadzić ich czynem społecznym. Są wreszcie harmonogramy pracy i sprawozdania z wykonania zadań oraz opasłe tomy założeń opracowanych przez warszawskie Biuro Studiów i Projektów Lotnictwa Cywilnego, w których krośnieńskie lotnisko zostało rozłożone dosłownie na atomy.

Józef Zuzak (grudzień 2015)

Do kompletu brakuje wycinków z prasy, w której przekonywano o zasadności budowy lotnisk w nowo utworzonych miastach wojewódzkich, a w Krośnie w szczególności. "Krosno - z racji swego centralnego położenia na trasie turystycznej w Bieszczady - stanie się w przyszłości centrum rozrządowym ruchu turystycznego, który coraz większym nurtem zmierza w ten region kraju. Aby temu sprostać, musi się przeistoczyć w nowoczesną stolicę Podkarpacia" - pisano w jednym z ogólnopolskich tytułów.

- Mieliśmy przejmować turystów na większych lotniskach - w Krakowie czy Rzeszowie - lecieć z nimi do Krosna, a stąd zawozić ich transportem kołowym w Bieszczady - rozwija wątek turystycznej funkcji lotniska Józef Zuzak.

Turbulencje i twarde lądowanie

"Jest faktem, że pracom nie brakowało imponującego, nawet jak na tamte lata, rozmachu" - przyznaje na wstępie Michalina Nowak, dziennikarka "Podkarpacia", która w 1984 roku postanowiła przyglądnąć się efektom prac przy przebudowie lotniska.

"Nie da się opisać słowami ogromu robót, które wykonano przy pracach ziemnych: odwodnieniu, drenowaniu, utwardzeniu drogi startowej, zwłaszcza na 550-metrowym, nowo zaprojektowanym odcinku o podbudowie żwirowej i - w części - betonowej" - pisze. "Wartość wykonanych w 1978 roku prac oszacowano na 30 milionów złotych, gdy całość przedsięwzięcia miała kosztować pięciokrotnie więcej".

W 1977 roku rozbudowę lotniska rozpoczęto od wydłużenia (do 1650 metrów) oraz remontu poniemieckiego pasa startowego. Robót przy pasie nie udało się ukończyć

"Już pod koniec 1979 roku zaczęły piętrzyć się trudności" - relacjonuje dalej. "Początkowy impet, euforia chwilami, stopniowo słabły, podobnie jak wysychały źródła finansowania. Rozpoczęte roboty przerwano w 1980 roku (...) Później były strajki i ogólny krach gospodarczy, potrzeby uznane za pilniejsze - nie czas w każdym razie na kontynuowanie budowy lotniska komunikacyjnego".

Jerzy Lasoń: - Inne uruchomione w tamtych latach lotniska pasażerskie może i zamknięto, ale nie wie pan przecież, czy akurat to w Krośnie nie działałoby nadal. A może by działało?

Józef Zuzak: - Lotnisko wtedy było Krosnu potrzebne i jest mu potrzebne nadal. Proszę pomyśleć: jakie my mamy możliwości szybkiego dostania się chociażby do Rzeszowa? Wtedy ich nie mieliśmy i dzisiaj nadal nie mamy.

Zanim powstać miał terminal, zdecydowano o budowie obiektu administracyjnego dla Aeroklubu (budynek z cegły). Pasażerów zamierzano odprawiać tymczasowo w obiekcie z wieżą kontroli lotów

Lot powrotny

Nie wiadomo jeszcze, jak będzie wyglądał, ale ma się przez niego przewijać prawie dwadzieścia tysięcy osób w ciągu roku. W oczekiwaniu na lot pasażerowie będą pewnie kupować gazetę lub pić kawę, a z tarasu widokowego terminala zbiegać będą rodziny tych, którzy właśnie przylecieli. A przylecą stumiejscowym Avro RJ-85, a może nawet, jeśli przewoźnik zmniejszy ilość frachtu i paliwa, Airbusem A318 lub Boeingiem 737.

Tak - już za dwadzieścia pięć lat, w 2040, tak właśnie będzie to wyglądać. Bo na razie kończy się rok 2015, a kolejna próba rozbudowy krośnieńskiego lotniska jest dopiero na "etapie rozruchowym". W najbliższym czasie ekipa budowlana ma wyburzyć przerastający trawą, pokruszony pas startowy i na jego miejscu wybudować nowy. Tak jak wtedy na projekcie pasa architekci umieścili rysunki samolocików i tak jak wtedy w programie rozbudowy lotniska przeczytać można o etapowym działaniu, o oknie na świat, o turystycznym bogactwie regionu i o złotych czasach transportu lotniczego, które niedługo nadejdą.

Te ambitne zamierzenia opakowano nawet w chwytliwy slogan. "Krosno mierzy wysoko", ogłoszono.

Nie od dzisiaj, okazuje się.

Rok 2015. Plan nowego pasa startowego. Koszt najbliższych prac na lotnisku to 27,5 miliona złotych. Całkowita modernizacja ma kosztować 166 milionów złotych

Za pomoc w pracy nad tekstem dziękuję: Andrzejowi Wilkowi, Joannie Łach oraz Krośnieńskiemu Klubowi Seniorów Lotnictwa.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)