Kociarnia: dzieło Animalsów, Miasta i dobrych ludzi

Pierwsze zwierzę trafiło do kociarni w kwietniu. Od tamtego czasu w budynku prowadzonym przez krośnieńskich Animalsów schronienie znalazło ponad 40 kotów. Pracy jest dużo, potrzeb jeszcze więcej. Ale i ludzi chętnych do pomocy jest sporo. Kociarni pomaga też Miasto. Zobacz zdjęcia.

Na końcu jednej z bocznych uliczek w Białobrzegach znajduje się niewielki stary dom z cegły. Trzy pokoje, kuchnia i ganek. Wstępnie odremontowane: dziury w dachu połatane, ściany wymalowane, podłogi wyłożone linoleum, trochę mebli z odzysku. W budynku przebywa obecnie 36 lokatorów: turlają się po posadzce, wyskakują na parapety, prężą grzbiety. Miauczą.

"Czapkujemy" urzędnikom

- Gdy zobaczyliśmy ten dom po raz pierwszy, to mieliśmy ochotę zrobić zwrot w tył i odmaszerować - wspominają Halina i Marek Rymarzowie, małżeństwo, inspektorzy OTOZ Animals w Krośnie. To oni wpadli na pomysł stworzenia w Krośnie kociarni - miejsca, do którego trafiałyby bezdomne zwierzęta z terenu Krosna.

Halina i Marek Rymarzowie - inspektorzy OTOZ Animals w Krośnie. To od nich wszystko się zaczęło

Właśnie przyjechali, aby sprawdzić czy w działającej już kociarni wszystko jest w porządku. W czasie oprowadzania po budynku opowiadają jego historię: - Dom należał do starszej pani, która została sama, dlatego w zamian za opiekę zdecydowała się przekazać go Miastu. Po jej śmierci nie udało się znaleźć na niego kupca. Pod koniec zeszłego roku nasze stowarzyszenie wygrało konkurs na opiekę nad zwierzętami na terenie Krosna. Jednocześnie na początku 2015 r. urząd użyczył nam ten dom, abyśmy mogli stworzyć w nim kociarnię.

Remont rozpoczął się w lutym. Budynek był w katastrofalnym stanie. Przez kilka lat, podczas których użytkowali go jedynie amatorzy tanich trunków, w jego wnętrzu uzbierała się cuchnąca sterta starych mebli, szmat i śmieci. Ekipę do sprzątania zorganizował Urząd Miasta. - W ogóle Miasto bardzo nam pomogło - podkreśla Marek Rymarz. - Załatało dziury w dachu, podłączyło wodę, wymieniło instalację elektryczną, zamontowało rynny - wylicza. I dodaje: - Wcale nie musiało tego robić, tym bardziej jesteśmy wdzięczni urzędnikom i im "czapkujemy".

Przez wiele lat dom stał nieużywany. Teraz przebywa w nim kilkudziesięciu lokatorów

Wspólnymi siłami

Resztę organizują sami Animalsi, z pomocą licznego grona dobrych ludzi, którzy wspierają ich działania. Ktoś oddał stare meble, ktoś inny przyniósł drapaki. Kolejna osoba zasponsorowała linoleum, następna zrobiła piękne skrzynki dla kotów, jeszcze inna przywiozła mikrofalówkę. Ze skrawków materiału uszyto zasłony. Sporo ludzi przyniosło też karmę. W ten sposób, wspólnymi siłami, kociarnia została uruchomiona i cały czas się rozwija.

- Na pewno przydałoby się jeszcze ogrodzenie - wspominają nieśmiało o planach na przyszłość inspektorzy OTOZu. - Jak przyjechaliśmy tu ostatnio, rano na schodach stała flaszka po winie. Boimy się, że ktoś wybije szybę i koty uciekną.

Ktoś oddał stare meble, ktoś inny przyniósł drapaki, kolejna osoba wykonała skrzynki dla kotów...

Pierwsza była Pinky

Pomoc w kociarni znalazło dotychczas ponad 40 zwierząt. Obecnie przebywa w niej 36 kotów. 6 zostało już adoptowanych.

Pierwsza kotka - Pinky - wraz z miotem trafiła tu 13 kwietnia. Inspektorzy OTOZu zabrali je spod jednego z bloków socjalnych. Jego mieszkańcy chcieli zrobić ze zwierzętami "porządek". - Robienie "porządku" najczęściej polega na topieniu kotów - precyzuje Marek Rymarz.

Potem do kociarni trafiły dwie kotki, siostry, i jedna, i druga z miotem. Zabrane od 80-letniej kobiety, która nie była w stanie się nimi opiekować.

Historia każdego ze zwierząt, które trafiło do kociarni, to opowieść o bezmyślności, nieczułości lub okrucieństwie ludzi

Kotkę Basię ktoś wyrzucił z samochodu. Tego samego dnia przedwcześnie urodziła piątkę kociąt.

W kociarni przebywają także zwierzęta, których właściciele zamiast leczenia oczekiwali od weterynarza aby je uśpił.

- Dotychczas takie koty trafiały do domów tymczasowych. Prowadzą je prywatne osoby, my sami mieliśmy ich w pewnym momencie 27, a obecnie wciąż mamy 14. Nie przewieziemy ich do kociarni, bo kotom nie powinno się zbyt często zmieniać miejsca. Dlatego tutaj mamy tylko zwierzęta "nowe" - tłumaczy Halina Rymarz.

Sześć kotów, które trafiły do kociarni, znalazło już stały dom

Pomocy nigdy za wiele

Państwo Rymarzowie odwiedzają kociarnię codziennie rano. Spędzają w niej kilka godzin. Najpierw sprawdzają czy któregoś z kotów nie brakuje albo czy któryś z nich nie choruje (jeśli tak, trzeba go zabrać do lekarza). Potem jest karmienie i sprzątanie. Na końcu trzeba się z podopiecznymi chwilę pobawić. To wszystko wymaga wiele poświęcenia i czasu. Nigdy nie narzekali. - To my mieliśmy tę szajbę, od nas się to zaczęło, dlatego poczuwamy się w obowiązku opiekować się nimi - mówią.

Animalsi dziękują za wszelką pomoc i proszą o dalsze wsparcie, bo potrzeby cały czas są ogromne

Sami nie daliby sobie jednak rady. Na tablicy w kuchni wisi grafik dyżurów oraz rozpiska, co podczas dyżuru należy zrobić - jakie leki podać, któremu kotu podłączyć kroplówkę. Dyżurują zarówno inspektorzy Animalsów jak i wolontariusze.

Na tych państwo Rymarzowie liczą szczególnie, zwłaszcza w okresie wakacyjnym. Podobnie jak na osoby, które chciałyby pomóc w inny sposób, bo pomocy nigdy za wiele. Do kociarni wciąż trafiają nowe zwierzęta.

Osoby, które chciałby pomóc kociarni, proszone są o kontakt z Animalsami. Dane kontaktowe można znaleźć na Facebooku - facebook.com/OTOZ-Animals-Krosno.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)