KHS: mnóstwo zamówień, więcej ludzi i spokoju

Działające pod wodzą syndyka Krośnieńskie Huty Szkła mają się bardzo dobrze. Zakład ciągle produkuje, w ciągu roku zatrudnienie wzrosło nawet o 500 osób. Zarządzanie hutą przed ogłoszeniem upadłości analizuje prokuratura.
Zamówień na produkowane w Krośnie szkło jest na kilka miesięcy w przód

Rok i cztery miesiące minęły od czasu kiedy sąd ogłosił upadłość likwidacyjną Krośnieńskich Hut Szkła Krosno S.A. Dla mieszkańców to był szok, o hucie stało się głośno w całym kraju. Obejmujący władzę w zakładzie syndyk Marek Leszczak przekonywał wtedy, że to nie koniec KHS, że będzie kontynuował produkcję aż do czasu sprzedaży firmy. Wiele osób patrzyło na to z rezerwą, a niektórym w pamięci zostało tylko to, że huty upadły. Co dziś słychać w KHS?

Temperatura w hutach jest wysoka i to nie tylko przez panujące w ostatnich tygodniach upały. Hutnicy nie nadążają z produkcją, kierownicy dwoją się i troją, by zaspokoić oczekiwania odbiorców. Ci, znów rozsiani po całym świecie, składają zamówienia, zarówno na produkty wykonywane ręcznie, jak i mechanicznie. Spadła tylko temperatura w kontaktach między związkami zawodowymi, czyli pracownikami, a nowymi władzami huty. Nie widać już transparentów, ani flag.

Rok temu zatrudnienie w KHS zostało zredukowane do nieco ponad 1900 pracowników. Dziś miejsce pracy ma 500 osób więcej - 2410. Z tego 800 hutników pracuje na produkcji ręcznej, pozostała część to osoby skupione na produkcji mechanicznej i administracji.

- Pensje są wypłacane terminowo, nie ma opóźnień - informuje Dariusz Gawroński, dyrektor generalny KHS. - W miejsce 8 systemów płac, które obowiązywały dotychczas, teraz jest jeden, przejrzysty. Wynagrodzenie składa się z płacy zasadniczej i nagrody, która uzależniona jest od efektów działalności, m.in. sprzedaży - wyjaśnia Marek Leszczak, syndyk.

Syndyk przejął władzę nad upadłą hutą w marcu ubiegłego roku. Od lewej: Dariusz Garwoński - dyrektor generalny, Marek Leszczak - syndyk, Piotr Kandefer - zastępca dyrektora

- Płaca jest wyższa niż obowiązywała w dniu przyjścia syndyka. Niemniej jednak zdajemy sobie sprawę, że praca hutnika jest ciężka, warunki pracy również, chociażby ze względu na temperaturę. Gdyby spytać pracowników, czy są usatysfakcjonowani, to każdy dziś powie, że chciałby zarabiać więcej. Ale najważniejsze, że jest praca, jakaś stabilizacja, na tyle, na ile możliwe jest to w postępowaniu upadłościowym - kontynuuje syndyk.

Na spotkania, które organizowane są z załogą co kilka miesięcy, przychodzi coraz mniej osób. - To znaczy, że jest dobry przepływ informacji. Bo pracownicy przychodzą na takie spotkania, kiedy nie wiedzą co dzieje się w firmie. Staramy się nie wprowadzać stresu - dodaje Marek Leszczak.

Huta odzyskuje zaufanie kontrahentów, zamówień na produkcję ręczną i mechaniczną jest coraz więcej. Pracy jest na kilka miesięcy do przodu. - Zamówień jest tak dużo, że jedynym problemem są teraz decyzje, które zamówienia realizować w pierwszej kolejności - mówi Dariusz Gawroński. - Rynek na szkło ręcznie formowane odrodził się na tyle, że już od sierpnia ubiegłego roku uruchomiona została druga wanna do produkcji ręcznej. Klienci pomalutku przypominają sobie o Krośnie i wracają - twierdzi Piotr Kandefer, zastępca dyrektora generalnego.

Produkcja mechaniczna aktualnie odbywa się łącznie na 5 wannach, w Krośnie i w hucie w Tarnowie (należącej do KHS).

Huta wprowadza nowe wzory swoich produktów. Trafiają zarówno na rynek krajowy, jak i zagraniczny

60 procent produkcji idzie na eksport: do Europy, Stanów Zjednoczonych, Australii. Pozostała część towaru sprzedawana jest w kraju. To spora zmiana, bo dawniej aż 95 procent towaru szło za granicę. - Zmieniliśmy trochę podejście do rynku krajowego, to jest zawsze czynnik stabilizujący przy zmiennych kursach walutowych - wyjaśnia Piotr Kandefer. - Zmieniliśmy też sposób komunikowania się z rynkiem, otworzyliśmy sklep internetowy, żeby pokazać, że jesteśmy, funkcjonujemy jak normalne przedsiębiorstwo, wprowadzamy nowe produkty, a będzie ich coraz więcej - zapowiada.

Odświeżona oferta Krosna jest bardzo zachęcająca. Są nowe wzory wyrobów, począwszy od kieliszków, przez szklanki, dzbany, wazony, karafki, patery, po świeczniki. Są też nowe propozycje dla hoteli i gastronomii oraz prezenty ślubne.

Sytuacja finansowa huty w ocenie zarządzających jest dobra, koszty działalności są teraz mniejsze niż uzyskiwane przychody. To pozwala na regulowanie bieżących zobowiązań, ale też realizację programu inwestycyjnego. - On w dużej części sprowadza się do programu remontowego, bo same remonty wanien też są inwestycją. Gdyby tego nie było, nie byłoby miejsc pracy - mówi Marek Leszczak. - Skupiamy się na tym, aby park maszynowy, który jest w hucie, nie uległ degradacji - wręcz przeciwnie, żeby jego wartość wzrosła - podkreśla Dariusz Gawroński. - Kupujemy również nowe maszyny, ale nie chcemy wchodzić w szczegóły ze względu na naszą konkurencję - dodaje.

Utrzymanie produkcji i zatrudnienia w jednym z największych zakładów w Krośnie jest bardzo cenne, jednak głównym zadaniem syndyka jest sprzedaż majątku huty, a za pieniądze uzyskane z transakcji - zaspokojenie wierzycieli.

Najpierw sprzedany zostanie majątek, który nie służy działalności produkcyjnej. Dotyczy to m.in. części obiektów w Tarnowie, ale też w Krośnie - zakładowej stołówki czy nieruchomości przy ul. Grodzkiej. Zawarta kiedyś umowa z Tesco została rozwiązana. - Ona nie wiąże ani Tesco, ani syndyka - informuje Dariusz Gawroński. - Są zapytania o działkę przy ul. Grodzkiej, ale jakie jest zainteresowanie, okaże się dopiero gdy będzie ogłoszony przetarg. Nieruchomość wydaje się być atrakcyjna - dodaje dyrektor generalny. Sprzedane też zostaną akcje dwóch spółek zależnych KROSGLASS S.A. i Huty Szkła w Jaśle S.A.

Proces sprzedaży majątku niezwiązanego z produkcją najprawdopodobniej rozpocznie się po wakacjach. Formalności potrwają jeszcze kilka miesięcy. - Na przełomie roku syndyk może być gotowy do sprzedaży tego majątku - twierdzi Dariusz Gawroński.

Nieruchomości, które nie są potrzebne hucie do działalności produkcyjnej zostaną sprzedane

Sprzedaż samej huty, jako działającego zakładu, planowana jest na 2012 rok. Zdaniem syndyka, pośpiech w sprzedaży nie jest wskazany. - Nie jest tak, jak w przypadku innych upadłości, że syndyk ma siekierę nad głową, bo nie można produkować, wszystko się wali. Ta huta jest w tej szczęśliwej sytuacji, że nie ma żadnego ponaglania, obniżania ceny, jeśli od razu nie znajdzie się kupiec. Muszą być godziwe pieniądze, bo to jest serce huty. Dobrze prosperującego przedsiębiorstwa nie kupi ktoś, kto nie dysponuje kapitałem - podkreśla Marek Leszczak.

Huta musi zostać dobrze sprzedana, bo ma ponad 2,8 tys. wierzycieli, a same długi wynoszą ponad 300 mln złotych.

Dyrektor Gawroński zapewnia jednocześnie, że majątek huty - ten zbędny do samej działalności produkcyjnej - zostanie okrojony, ale w sposób zapewniający hucie rozwój:- Przestrzeń będzie mniejsza, ale efektywniej wykorzystana. To nie będzie z uszczerbkiem dla nowych właścicieli.

W październiku ubiegłego roku akcje Krosna zostały wycofane z giełdy. Wtedy to upłynęło sześć miesięcy od uprawomocnienia się wyroku o upadłości likwidacyjnej spółki. Syndyk nie rozważa ponownego wprowadzenia huty na giełdę. - Firmy będące w stanie upadłości nie mają takiej możliwości. Taka decyzja będzie należeć do nowego właściciela huty - wyjaśnia dyrektor.

W firmie obecny jest ciągle zarząd złożony z akcjonariuszy. Nie ma on jednak prawa dysponować majątkiem KHS - działanie to leży tylko w kompetencjach syndyka. Z byłymi akcjonariuszami, zarządami huty, nowe władze spółki ustanowione przez sąd, nie mają kontaktu. Ostatnie lata działalności KHS bada prokuratura. Toczą się dwa postępowania, prowadzi je prokuratura w Krośnie i w Warszawie.

Syndyk nie chce oceniać tego, co zastał w zakładzie. - Huta była jak statek bez kapitana, dryfowała - tylko do takiej refleksji ogranicza się Marek Leszczak. - Odnosiło się wrażenie, że nikt tym przedsiębiorstwem nie zarządzał. Nie wiedziano ile się produkuje, ile się sprzedaje, gdzie, ile jest na magazynie. Huta istnieje tylko dlatego, że miała odpowiednich dyrektorów "na szkle", którzy trzymali jakość, nie zepsuli tego, co kiedyś zostało wypracowane. Ale my myślimy o przyszłości. Przeszłością huty niech zajmą się organy do tego upoważnione - dodaje.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)