O tym, że w szpitalu coś się dzieje poinformował nas jeden z jego pacjentów. Z jego relacji wynikało, że pod Wojewódzki Szpital Podkarpacki w Krośnie przyjechał wóz straży pożarnej i policyjny radiowóz.
Udało nam się dowiedzieć, że powodem akcji była informacja przekazana drogą telefoniczną, że w szpitalu podłożono bombę. Około godz. 23.30 wjazd do placówki był już zablokowany przez policję, a na miejsce przybył dyrektor szpitala oraz komendant policji. Wezwano również pogotowie gazowe i energetyczne. W zabezpieczaniu placówki pomagała też Straż Miejska.
Na teren szpitala wpuszczano jedynie jego pracowników oraz osoby, które wymagały pilnej interwencji lekarskiej. - Pracuję tu od 20 lat, ale nie było tu nigdy takiej sytuacji - powiedział nam jeden z pracowników placówki.
W szpitalu zebrał się sztab kryzysowy. W placówce przebywało w tym czasie prawie 400 pacjentów. Nie zdecydowano się na ich ewakuację. Pacjenci najprawdopodobniej nic o wydarzeniu nie wiedzieli.
Cały obiekt przeszukali pirotechnicy. Nie znaleźli oni żadnych podejrzanych przedmiotów i środków wybuchowych. Akcja zakończyła się ok. 3.00 w nocy. Przebiegała bardzo spokojnie i bez emocji.
Za fałszywy alarm bombowy Kodeks Karny przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 8: "Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8."
Policja prowadzi dalsze dochodzenie w tej sprawie.