Rady Kobiet powstają po to, aby samorządy w swoich decyzjach uwzględniały potrzeby kobiet. Są niezależnym i apolitycznym organem konsultacyjnym, doradczym i inicjatywnym w zakresie dotyczących ich spraw. W składzie rady znajdują się reprezentantki z różnych dziedzin życia społecznego.
Taka rada funkcjonuje w Rzeszowie, a teraz są duże szanse, że powstanie także w Krośnie. Celem jej powołania jest zwiększenie udziału kobiet w życiu miasta i reprezentowanie interesów oraz potrzeb różnych kobiecych środowisk. Ma promować aktywne kobiety, które dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem z mniej doświadczonymi członkiniami i innymi kobietami.
O możliwościach i funkcjonowaniu takiej rady Elżbieta Łukacijewska rozmawiała na spotkaniu z założycielkami rady: Laurą Starowiejską, prezesem Fundacji „Lanka” oraz Joanną Baran, pedagogiem oraz specjalistą poradnictwa rodzinnego.
Główną pomysłodawczynią powstania Krośnieńskiej Rady Kobiet jest Laura Starowiejska. – Idea stworzenia rady wzięła się z potrzeby zaktywizowania mieszkanek Krosna i okolic. Kobiet, które mają rys liderski, jest niewiele. Wiele jest pań, które mają chęci, możliwości i czas, ale potrzebują wskazania obszaru, którym mogłyby się zająć i pokazać, co potrafią, a przez to czuć się potrzebne społecznie – mówiła.
Laura zaznaczyła, że komitet założycielski rady łączy 11 pań z różnych sektorów społecznych, m.in. z biznesu, samorządu czy organizacji pozarządowych.
- W ramach rady będą funkcjonować grupy robocze, które będą prowadzić działania w różnych obszarach. Dzięki temu mógłby zostać poruszony każdy temat społeczny. Na przykład Asia specjalizuje się w obszarze dotyczącym dzieci i młodzieży, ja od wielu lat działam w zakresie integracji społecznej i zawodowej osób bezrobotnych. Mamy też kobiety związane z biznesem czy z ochroną zwierząt. Mogłybyśmy się też zająć kształtowaniem dobrych praktyk w zakresie przedsiębiorczości czy organizowaniem programów aktywizacyjnych – tłumaczyła Laura.
Zaznaczyła, że rada w formie sformalizowanej miałaby silniejszą moc sprawczą i pozwoliłaby lepiej działać, niż gdyby miały funkcjonować jako grupa znajomych. Obecnie czekają na odpowiednie zarządzenie prezydenta Krosna, które powoła ich radę do życia.
- Ważne jest, żebyśmy patrzyli na siebie nawzajem jako na zasób, z którego można skorzystać, a nie jako na jakieś zagrożenie czy konkurencję. Wiele z nas ma wiedzę w różnych zakresach, znamy mnóstwo ludzi, wiemy, co można zrobić, tylko potrzebujemy mądrych decyzji i tego, żebyśmy były traktowane po partnersku – mówiła Joanna Baran.
Panie otrzymały słowa wsparcia od obecnego na spotkaniu Bronisława Barana, zastępcy prezydenta Krosna i Zbigniewa Kubita, przewodniczącego Rady Miasta. – Walczcie o to, o co chcecie walczyć, bo na pewno na to zasługujecie. Wierzcie w to, że będziemy popierać wszelkie wasze inicjatywy i będziemy z wami, jak to mówi Jurek Owsiak, do końca świata i jeden dzień dłużej – mówił Zbigniew Kubit.
- W Krośnie nie mamy problemu, żeby korzystać z potencjału, mądrości i zaangażowania naszych kobiet – dodał Bronisław Baran.
- Uważam, że kobiety są mądre, wspaniałe, pełne empatii i mogą dużo zdziałać i dużo zrobić. Dlatego robię takie spotkania. Bardzo mi zależy na takiej babskiej solidarności, żebyśmy o sobie mówiły dobrze, wspierały się, nie oceniały, bo i tak mamy dużo trudniej w życiu niż mężczyźni – zakończyła Elżbieta Łukacijewska.
W trakcie spotkania poruszono również problemy dotyczące prawa aborcyjnego w Polsce i procedury in vitro. Europosłanka zachęciła do wzięcia udziału w akcji zbierania podpisów, aby in vitro było finansowane z budżetu państwa. - Polska jest krajem, gdzie od wojny urodziło się najmniej dzieci. 1,5 mln polskich rodzin jest bezpłodnych. Większości nie stać na to, aby prywatnie finansować procedurę in vitro. Do stycznia musimy zebrać 100 tys. podpisów, aby przywrócić finansowanie tego programu.
Więcej o obywatelskim projekcie ustawy "Tak dla in vitro" tutaj. Podpisy można złożyć w biurze posłanki Joanny Frydrych w Krośnie przy ul. Piłsudskiego 8 od poniedziałku do piątku, w godzinach od 8.00 do 16.00.
Mam nadzieję, że trochę kobiet nie planujących głosować poczuje się na tyle obrażone uwagami Kaczyńskiego, że jednak ruszy dupska do wyborów. Na jego zwolenniczki nie liczę, bo to jak wyznawczynie - ile pomyj duchowny wyleje tyle przyjmą z pokorą. Ale może niezdecydowane ruszą.