Prawie codziennie do godziny 15.00 Mikołaj Sikorski jest magazynierem. Po wyjściu z pracy zostaje już „tylko” wszechstronnym artystą. Mikfa, bo taki pseudonim towarzyszy Mikołajowi od dzieciństwa, tworzy rzeźby, płaskorzeźby, rysunki, obrazy, fotografie (głównie analogowe) i ręcznie malowane koszulki.
Co było pierwsze? Mikołaj nie umie dokładnie odpowiedzieć. Ale na pewno fotografia zdeterminowała jego decyzję o podjęciu nauki w Policealnym Studium Animatorów Kultury w Krośnie (na kierunku fotografia). Tam młody artysta rozwinął skrzydła. – Jestem wdzięczny szczególnie prof. Andrzejowi Drozdowi. Nie tylko mnie wiele nauczył, ale cały czas wspiera mnie w mojej twórczości i organizowaniu wystaw – mówi fotografik, od 2015 absolwent studium.
Mikołaja interesuje głównie fotografia analogowa. Dzięki temu jego prace mają niezwykły klimat. Choć specjalistyczny sprzęt – w tym kilka aparatów, powiększacz czy klisze – to tylko dodatek dla wnikliwego oka artysty. A tego Mikfie na pewno nie można odmówić. Jego zdjęcia przedstawiają zwykłe obiekty w bardzo nowatorski sposób. Zachwycić może stare, zniszczone auto na tle równie wiekowego domu. Albo nadgryziony zębem czasu krzyż na zwykłej polanie.
- Fascynują mnie przede wszystkim okna – mówi Mikołaj, wyciągając z teczki pokaźną kolekcję fotografii. A na nich – najróżniejsze okna. Oczywiście, w większości stare, bo takie najbardziej naturalnie prezentują się na zdjęciach analogowych.
Inną inspiracją skromnego artysty są cmentarze. Stary Cmentarz na ul. Krakowskiej czy Cmentarz Żydowski przy ul. Okrzei to miejsca dobrze znane Mikołajowi. Wpłynęły zarówno na wzbudzające refleksje zdjęcia, jak i na najnowszy cykl płaskorzeźb.
Jak mówią znajomi twórcy, są one podobne do płyt nagrobnych. – Ale wątpię, czy ktokolwiek by chciał, żeby tak wyglądał jego grób... - stwierdza rzeźbiarz. To prawda – proste, a jednocześnie pełne dynamiki i zamętu dzieła Mikfy kłócą się z cichością cmentarza. Choć symboli śmierci w nich nie brakuje. Czaszki, gwoździe, fragmenty przypominające wnętrzności – to tylko niektóre z zastanawiających elementów.
A wszystko (jeśli chodzi o rzeźbę) zaczęło się od zwyczajnego pudełka po lodach. To one od początku stanowiły formę dla gipsowego odlewu, z którego powstają „figurki”, jak nazywa swoje dzieła autor.
Te niewielkie postacie stanowią kwintesencję stylu krośnianina. Są tak bardzo proste, jak niekonwencjonalne. Mimo że wszystkie mają podobny rozmiar, kolory (czarno-białe pasy), każdą łatwo rozróżnić przynajmniej jednym szczegółem.
Moją uwagę przyciąga jedna z pierwszych rzeźb – ta, która ma obłąkany wyraz twarzy i sama palcami „dorabia sobie” rogi. Inna wygląda jak jeż albo raczej szykujący się do walki wojownik.
Figurki Mikołaja nie mają tytułów. Kiedyś jeszcze je numerował, teraz po prostu tworzy. I zostawia swoim odbiorcom dużą wolność. Prace Mikfy można interpretować tak, jak się chce lub nie interpretować wcale. Uczucia, które wzbudzają, mówią same za siebie.
Warto znać jednak symbolikę elementów, które regularnie się powtarzają. A do tych należy na pewno tzw. „trzecie oko” i liczba 23. Pierwszy z symboli pojawia się praktycznie we wszystkich religiach i parareligiach (takich jak New Age). Uniwersalnie oznacza wyższe stany psychologiczne i otwarcie się na doświadczenia duchowe. Natomiast 23 to symboliczna liczba Eris, czyli bogini niezgody i chaosu.
Na rzeźbach Mikołaja wzmacnia obecne już poczucie zamętu. A co je tworzy? Oko – duże, przekrwione, patrzące do góry, a jakby widzące wszystko wokół. Wpisane w trójkąt kojarzy się z Okiem Opatrzności, a przypomina raczej Oko Mordoru. Powoli wypływa z niego łza, bardziej podobna do kropli krwi. Na innej, „nagrobnej” płaskorzeźbie – tablice Dekalogu na tle ognistej czerwieni, nad którymi widnieje 23.
Ale najwięcej emocji artysta zawarł chyba w obrazach. Jest ich najmniej, bo tylko 3. Mikołaj chciał się sprawdzić i w tej dziedzinie sztuki, ale nie jest ze swoich prac zadowolony. Inne zdanie mogą mieć odbiorcy.
Najbardziej charakterystyczny obraz przedstawia wizję senną Mikołaja. Postać niczym własna interpretacja bohatera „Krzyku” Muncha z dodatkiem inspiracji Beksińskim. Tę zresztą widać również w licznych rysunkach. Jeden z nich to zwierzę o zdeformowanej głowie i zginającymi się w obie strony kończynami. Do tylnej nogi przywiązany ma krzyż, również wszechobecny w pracach Mikfy. – Symbolizuje wszelkie religie oraz śmierć – tłumaczy dwudziestosiedmiolatek z Krosna.
Talent i wrażliwość na sztukę Mikołaj odziedziczył prawdopodobnie po dziadku architekcie. To on zaprojektował rodzinną kamienicę w okolicach Rynku, w której Mikfa teraz mieszka i tworzy swoje dzieła. Tam też znajduje się większość wykończonych prac.
Wiele z nich (głównie fotografie i rzeźby) krośnianin pokazał na niemal 10 wystawach w Krośnie, Rzeszowie i Warszawie. Ostatnia z nich to wystawa rzeźb i rysunków „The Hanged Man” w antykwariacie i księgarnii Zbigniewa Oprządka, dokładnie sprzed roku. Inspiracją był tu dla artysty tytułowy „Hanged Man”, czyli karta tarota symbolizująca refleksje, szczególnie nad własnym wnętrzem oraz odizolowanie się duchowe od świata. Dla rzeźbiarza było to podsumowanie etapu w życiu, który właśnie przechodził.
„Hanged Man” zapoczątkowała nowe zajęcie Mikołaja. Artysta do tego stopnia związał się ze znakiem „Wisielca”, że postanowił sobie sprawić koszulkę z jego podobizną. A jako że nigdzie nie mógł jej nabyć, kupił specjalne farby i sam pomalował białą koszulkę. Od tego czasu częściej zdobi t-shirty, głównie na własne potrzeby, choć zdarzyło się też kilka zamówień.
Więcej dzieł Mikfy można zobaczyć na jego fanpage’u na Facebooku – kliknij tutaj
Witam ! Twoje prace Mikołaju "trącają "Mi trochę Beksińskim. Oglądałam je kilkanaście razy i wrażenie podobne.
Życzę sukcesów . Pozdrawiam. KD