Dwa beztroskie konie, które odpoczywają na padoku lub spacerują po ulicy w towarzystwie nastolatki – to już codzienny widok mieszkańców ul. Granicznej w Krośnie.
Natalia Leczek, jak przyznaje jej tata, z pasją do koni się urodziła. – Od małego, gdy tylko widziałam te zwierzęta, prosiłam, żebym mogła je pogłaskać. Mniej więcej w wieku 7 lat pierwszy raz wsiadłam na konia i od razu się zakochałam – opowiada 16-latka.
Jazdy rekreacyjnej, a później sportowej uczyła się w wielu stadninach. - Najwięcej nauczyłam się w Klubie Jeździeckim Lalin – przyznaje.
Marzeniem Natalii było mieć własnego konia. - Zawsze najbardziej fascynowały mnie te, które trochę przeszły, nie słuchały każdego i pokazywały swój charakter – mówi. - Nigdy nie zależało mi na drogim, wyuczonym wszystkiego wierzchowcu, tylko na ocalonym życiu i prawdziwym przyjacielu. Dlatego zdecydowałam się uratować te, które miały trafić na rzeź.
Nastolatka z pomocą rodziców kupiła je od handlarzy koni. Przyjechały aż z Węgier i Słowacji. Krośnianie nie znali ich historii. Wiadomo, że konie były dzikie i nikt na nich wcześniej nie jeździł.
Takie imię nosi pierwszy z uratowanych w czerwcu 2019 roku koni. Stał się największą miłością Natalii, chociaż przyznaje, że początki z tym wymarzonym zwierzakiem nie były łatwe. – Anthony ma bardzo trudny charakter, dużo przeszedł i na ludzi reagował agresją. Początkowo atakował mnie, kopał, gryzł, zdarzało się, że biegł na mnie galopem – opowiada krośnianka. - Pewnego razu zbliżaliśmy się do czarnych foliowych worków leżących na drodze, gdy nagle on zdębiał i razem ze mną przewrócił się na plecy. Prawdopodobnie miał z tym jakieś negatywne skojarzenie z przeszłości.
Po kilku miesiącach pracy Anthony okazał się bardzo mądrym i pewnym siebie koniem. Świetnie sprawdza się na zawodach. Nie boi się, lubi skakać i pracować z Natalią.
Klacz o tym imieniu trafiła do Krosna rok po Anthonym. – Konie to zwierzęta stadne, potrzebują towarzystwa, aby prawidłowo się rozwijać – tłumaczy Natalia.
Wiga okazała się mieć zupełnie inny charakter. Gdy się stresowała, nie reagowała agresją, a strachem. – Praca z nią była trudna, bo musiałam być bardzo spokojna. Niektóre konie tak mocno chowają stres w sobie, że może dojść nawet do zawału.
Jednak „przełamała się” szybciej niż Anthony. – Z łatwością nauczyła się wielu rzeczy. Jest bardzo kochającym koniem. Ona szuka w człowieku przewodnika, a Anthony kolegi, z którym będzie mógł wspólnie pracować.
Jednak z końmi nie zawsze jest kolorowo. Czyszczenie ich, karmienie, trenowanie oraz sprzątanie stajni to codzienne czynności, które Natalia wykonuje głównie sama.
Nastolatka wykazuje się przy tym sporą wiedzą i wyczuciem do tych ogromnych zwierząt. – Podstawą, żeby mieć konia, jest wiedza. Zdając na brązową odznakę jeździecką, miałam teorię i praktykę w stajni. Dużo czytałam, słuchałam instruktorów i obserwowałam konie. Przed zakupem Anthonego studiowałam wszystkie choroby, jakie mogłyby wystąpić, żebym nie była czymś zaskoczona i wiedziała co robić - mówi.
Na co dzień Natalia uczy się w I LO im. Mikołaja Kopernika w Krośnie w klasie o profilu biologiczno-chemicznym. – Muszę dokładnie planować swój dzień. Poświęcam koniom każdą wolną chwilę przed i po szkole. Teraz, dzięki zdalnemu nauczaniu, jest mi trochę łatwiej. Mam też wsparcie rodziców i znajomych. Wszyscy wiedzą, że wspólne spotkania trzeba planować po 20:00, bo „Natalka musi nakarmić konie”.
Krośnianka nie może też planować dłuższych wakacji. Uczy sąsiadów i znajomych, jak karmić i zadbać o konie, ale nikt nie może jej zastąpić w ich treningu.
- Gdyby mi ktoś półtora roku temu powiedział, że będę miał konia, to odparłbym, że nie ma mowy. Teraz mam dwa – śmieje się tata Natalii. - Najbardziej baliśmy się, czy to nie jest chwilowa pasja córki i jak zaakceptuje to otoczenie. Nie spodziewałem się, że konie zostaną tak dobrze przyjęte.
Okazało się, że rodzina może liczyć na pomoc sąsiadów. – To wszystko też dzięki nim – mówi Natalia. - Zanim zbudowaliśmy własną stajnię, to Anthony mieszkał u Pani Jadzi razem z jej kurkami i kózkami. Tereny, na których ćwiczą i biegają, także należą do sąsiadów.
To właśnie tam można je najczęściej obserwować. Trzeba jednak uważać, nie wołać i nie karmić koni, bo mogą się spłoszyć i wyrządzić krzywdę. Ogrodzenie jest pod napięciem.
Natalia przyznaje, że zainteresowanie mieszkańców Anthonym i Wigą jest duże. Często przechodnie siadają na ławce obok placu i obserwują, jak konie odpoczywają albo trenują. Młoda krośnianka zamierza ciagle się rozwijać i gdy skończy 18 lat planuje zrobić kurs instruktora.
Codzienne relacje z życia Anthonego i Wigi można oglądać na Instagramie.
Historia Natalii zaciekawiła dziennikarzy "Dzień dobry TVN" i nastolatka stała się bohaterką programu. Pełen materiał można zobaczyć tutaj.
I tak trzymaj Natalio !! Od ciebie powinni się uczyć inni młodzi krośnianie, zamiast cały dzień trzymać nosy w smartfonie, powinni mieć jakieś swoje zwierzę, które daje o wiele więcej radości i satysfakcji niż elektroniczny gadżet, który tylko ogłupia umysł. : ) Pozdrawiam Cię Natalio !!
Natalia WIELKA. Zawsze takie przedsięwzìęcia, gesty w stosunku do zwierząt wywołują u mnie wiarę w ludzi i oczywiście wzruszenie. Bardzo Ci dziękuję.
Chapeau bas!
Super ze jest ktos z mlodego pokolenia co nie boi sie pokazac z obloconych gumiakach :). Juz jestes wielkim człowiekiem
Koń w galopie. Czy jest piękniejszy widok? W młodości jeździłam konno, teraz mogę podziwiać Natalię :) Brawo dziewczyno.
Brawo dziewczyno :)
Drogą twardą można jeździć konno po ukończeniu 17 roku życia.
Jestem pod wrażeniem i podziwiam. Życzę dalszego rozwijania pasji.
Natalio, SZACUN, WIELKI SZACUN!