PASJA

Drugi raz rowerami przez Afrykę. Krośnianie zwiedzili Rwandę

To już druga wyprawa rowerowa Michała i Bartka do Afryki. Tym razem zwiedzili Rwandę. Zapamiętają z niej czerwone drogi, jazdę w asyście tamtejszych dzieciaków i czasem trudne do pokonania górzyste tereny.
Joanna Kwiatkowska
Po lewej Bartosz Frydrych, po prawej Michał Spychalski w towarzystwie przewodników z Rwandy
ARCHIWUM PRYWATNE

Michał Spychalski prowadzi grupę zrzeszającą pasjonatów jazdy na rowerach górskich i organizuje wycieczki MTB (ang. Mountain Terrain Bike) po górskich szlakach z przewodnikiem. Od 2019 roku przemierza na rowerze egzotyczne miejsca. Na dwóch kółkach zwiedził już Karaiby, Ugandę, Brazylię i Meksyk. 

Miejscowi chętnie robili sobie zdjęcia z rowerzystami 
archiwum prywatne

Pierwsza wyprawa do Afryki z kolegą Bartoszem Frydrychem bardzo pozytywnie ich zaskoczyła. Będąc w Ugandzie poznali m.in. warunki, w jakich uczą się dzieci i postanowili im pomóc. Dzięki zebranym pieniądzom udało się wyremontować trzy klasy dla najmłodszych dzieci i wyposażyć je w nowe meble i sprzęty. Relację z tej wycieczki można przeczytać tutaj. - Urzekła nas otwartość ludzi, ich życzliwość, to w jaki sposób nas przyjęli. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że tu wrócimy – przyznają.

Spotkanie z rowerzystami było dla dzieci atrakcją 
archiwum prywatne

I tym razem, trzy lata później, nie zawiedli się. – Ludzie reagowali na nas z entuzjazmem, wzbudzaliśmy zainteresowanie wśród dzieci, wszyscy byli bardzo pomocni– wspominają tegoroczną wycieczkę po Rwandzie.

Częstym widokiem były kobiety noszące na głowach wielkie kosze z owocami
archiwum prywatne

Jako bazę wypadową wybrali Kigali, stolicę kraju. – Samo miasto niczym się nie różni od miast europejskich. Są tam sklepy, markety, biurowce, dobre drogi i w miarę dobrze funkcjonująca komunikacja miejska – mówi Michał. – Zaczyna się robić ciekawiej i bardziej dziko, gdy odjedziemy ok. 20 km. Tam znajdziemy małe wioski i górski krajobraz.

W stolicy Rwandy
archiwum prywatne

Zaskakujące dla krośnianina było to, że nawet powyżej 2 tys. m n.p.m. były drogi, domy i inne zabudowania.

- Tam też zobaczyliśmy studnię, która była położona na zboczu góry. Czerpały z niej wodę dzieci w różnym wieku i niosły do domów w plastikowych kanistrach. Niektóre maluchy wyglądały na 4-5 lat, a odległość, jaką miały do przejścia, wydawała się dosyć spora. Było to dla nas zaskoczenie, bo wcześniej byliśmy w miejscach, gdzie woda była łatwo dostępna.

Dzieci, które nosiły wodę do domów
archiwum prywatne

Jedyni biali na rowerach

Charakterystyczne dla wypraw organizowanych przez Michała jest to, że wybiera miejsca, które na co dzień nie są szczególnie uczęszczane przez rowerzystów. Tak było także w Rwandzie. – Spotkaliśmy tylko kilka osób na bardzo starych rowerach. Jednocześnie wzbudzaliśmy zainteresowanie wśród mieszkańców. Jeden młody chłopak próbował się z nami ścigać, ale wpadł w poślizg. Na szczęście nic mu się nie stało – wspomina Michał.

Jeden z napotkanych rowerzystów próbował się ścigać z krośnianami 
archiwum prywatne

Ich dzienne trasy miały ok. 60 km (najdłuższa 80 km), a pokonane przewyższenie najwięcej 1300 m. Jedną z wycieczek odbyli w towarzystwie lokalnych przewodników. – Warto było z nimi pojechać. Pokazali nam swoje utarte ścieżki i sprawdzone rozwiązania na trudniejszych odcinkach.

Przeprawa drewnianym mostem przez rzekę i strome podjazdy - tak miejscami wyglądała trasa rowerzystów
archiwum prywatne

Michał i Bartek korzystali też z innych środków transportu. Podczas jednej z wycieczek przeprawiali się łódką na drugą stronę jeziora, a innego razu, wracając do pensjonatu, skorzystali z busa. – W środku był niesamowity ścisk, ale najbardziej stresujące było to, gdy wzięli nasze rowery i związali na dachu zwykłymi sznurkami. To drogi sprzęt, więc trochę się o niego baliśmy. 

Na łódce ciężko było zmieścić rowery
archiwum prywatne

Korzystając z samochodu terenowego, zwiedzili także największy park narodowy Rwandy – Akagera.

W ramach rozrywki krośnianie wybrali się na mecz reprezentacji Rwandy z drużyną Dżibuti. - Bilet kosztował równowartość 3 zł i można go było kupić tylko w aplikacji. Pomógł nam w tym jeden z lokalsów – tłumaczy krośnianin. – Nie jesteśmy wielkimi fanami piłki nożnej, ale to był strzał w dziesiątkę. Doping kibiców stworzył niezapomniany klimat!

Kibice podczas meczu Rwanda - Dżibuti
archiwum prywatne

By szerzyć wiedzę o DKMS

Od kilku lat Michał łączy podróżowanie z misją pomagania. Z fotografii, które robi w trakcie wycieczek, powstają kalendarze. Dochód z ich sprzedaży przekazywany jest na cele charytatywne. Kalendarze z Ugandy pozwoliły odnowić szkoły dla tamtejszych dzieci, z Brazylii wsparły krośnieński Dom Dziecka, a z Meksyku Fundację Wielkie Serce dla Dzieci z Krosna.

Takie widoki towarzyszyły krośnianom na trasie
archiwum prywatne

W tym roku podczas podroży rowerzyści promowali Fundację DKMS, zajmująca się walką z nowotworami krwi. – Co 40 minut w Polsce i co 27 sekund na świecie ktoś dowiaduje się, że ma raka krwi. Świadczy to o tym, że może to spotkać każdego – mówi Michał i przyznaje, że wyprawę dedykuje pamięci swojego młodszego brata, Kacpra, który zmarł właśnie na taką chorobę.

- Chodzi o to, żeby zarejestrować się w systemie i być tzw. potencjalnym dawcą. Gdy okaże się, że mamy zgodność genetyczną z osobą chorą, możemy uratować jej życie poprzez przeszczep komórek macierzystych lub szpiku – tłumaczy rowerzysta.

Aby się zarejestrować, trzeba wypełnić wstępny formularz. Następnie otrzymuje się pakiet zawierający pałeczki do pobrania wymazu z jamy ustnej oraz główny formularz do wypełnienia. Po odesłaniu próbek i dokumentów czeka się na decyzję o rejestracji. Szczegóły tutaj.

Na Facebooku Team MTB można zobaczyć więcej zdjęć i filmów z Rwandy oraz kupić kalendarze. 

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU: