Jedną z branż, które koronawirus dotknął najbardziej jest gastronomia. Decyzją rządu od 14 marca wszystkie restauracje, kawiarnie, puby, bary oraz inne lokale gastronomiczne zostały zamknięte do odwołania. Jedyną nadzieją na przetrwanie dla ich właścicieli stało się serwowanie dań na wynos lub ich dowóz.
W Krośnie z takiej opcji skorzystało blisko 30 lokali, a ponad 20 zawiesiło swoją działalność na czas epidemii jak np. restauracja Twist, która zorganizowała wyprzedaż swoich zapasów warzyw. Nie wiadomo, czy te lokale zaczną znowu funkcjonować, gdy sytuacja się ustabilizuje.
Swoje usługi restauracje polecają głównie na Facebooku (lista lokali, z których możecie zamówić jedzenie, jest dostępna także tutaj). To na ich fanpage’ach znajdziemy informacje, w których godzinach dany lokal przyjmuje zamówienia, jakie menu obowiązuje, na jakich zasadach można zapłacić za jedzenie, czy jest na wynos, czy na dowóz oraz czy oferuje jakieś promocje.
– Do tej pory na nasze obroty składały się zamówienia na miejscu, zwłaszcza w weekendy oraz organizowane przez nas wydarzenia, np. koncerty – mówi Kamil Węgrzynek z Klubu K15. - Teraz oferujemy jedzenie na wynos, pracuje tylko połowa pracowników, reszta siedzi w domu od prawie miesiąca. Zobaczymy, co zaoferuje nam rząd, ale na razie jest ciężko.
Nad swoim losem zastanawiają się także inni właściciele. Na fanpage Ajrisz Pub pojawiło się takie oświadczenie:
Brak możliwości funkcjonowania lokalu w pełni na pewno nie jednych wypędzi z branży. (…) Jak wiele niewielkich lokali będzie musiało się zamknąć?
Od niedawna los lokali gastronomicznych podzieliły hotele i pensjonaty. – W hotelu przez ogłoszenie epidemii mieliśmy mało gości, a teraz przez całkowite zamknięcie nie możemy w ogóle przyjmować rezerwacji. W tym momencie Kasztelan przynosi straty. Zarabia tylko restauracja Torridon na dowozach jedzenia. Większość pracowników jest na urlopach. A do zapłacenia mamy czynsz, wodę, prąd i pozostałe media – mówi Mariusz Szpunar, właściciel obu lokali.
Pan Mariusz przyznaje, że wielu jego znajomych przedsiębiorców w tym trudnym czasie decyduje się na zwolnienia pracowników, których nie są w stanie opłacić. Sam nie wie, czy za trzy miesiące będzie go stać na wypłaty.
- W naszym kraju pracodawca nie może po wykorzystaniu urlopu przez pracownika wysłać go na bezpłatny urlop. Musi mu zapewnić pracę. W obecnej sytuacji jest to niemożliwe, więc pracownikowi trzeba zapłacić, jakby pracował. Dodatkowo firmy według tarczy antykryzysowej, które zatrudniają więcej niż 9 osób, nie są zwolnione ze składek ZUS – mówi i dodaje: Jeżeli sami sobie nie poradzimy, to w żaden sposób ten rząd nam nie pomoże. Dla niego najważniejsze są wybory prezydenckie, a nie ratowanie gospodarki oraz mniejszych i większych przedsiębiorstw.
Są też przedsiębiorcy, którzy wykonują swoją pracę pod dużą presją. Mowa tutaj m.in. o firmach serwisowych, które dokonują napraw w domach i mieszkaniach. W obecnej sytuacji nie jest to do końca bezpieczne, jak zauważa Witold Czekaj, właściciel firmy AZUH "Vito-Serwis AGD".
- Nasi serwisanci każdego dnia w dużym stresie odwiedzają klientów w ich domach – mówi. – Wszystko po to, aby umożliwić im w miarę normalne funkcjonowanie w tej nienormalnej sytuacji.
Serwisanci naprawiają sprzęty, które są niezbędne do życia i których zdalnie nie da się naprawić. Pan Witold stara się zabezpieczyć pracowników. Przed wizytą i w trakcie przeprowadzane są wywiady, aby ustalić, czy w danym miejscu nie ma zagrożenia zarażenia koronawirusem. - Jednak nuta niepewności zawsze istnieje – dodaje. - Nie jest łatwo skupić się na naprawie, kiedy trzeba mieć baczność na wszystko, bo ludzie, jak wiemy, nie zawsze mówią prawdę.
Epidemia sprawiła, że w tym roku zamiast świętować 30-lecie swojego istnienia, firma walczy o przetrwanie. Z powodu koronawirusa AZUH "Vito-Serwis AGD" zanotował spadek ok. 30% zleceń. – Wydałem zaległe urlopy, bo pracy dla wszystkich techników nie ma, a w kwietniu połowa załogi przejdzie na ½ etatu, gdyż chcę utrzymać zatrudnienie. Miała być gala i prezenty. Nie będzie, ale nie to jest najważniejsze. Ważne, że w tym trudnym czasie, dzięki naszym oddanym pracownikom możemy komuś umożliwić ugotowanie jedzenia, pranie, czy przechowanie zakupionej żywności.
Na Facebooku pojawiła się grupa "Kupuję, bo krośnieńskie" założona przez Przemysława Niepokoja-Hepnara z Laboratorium Fotograficznego Hepnar. Jest to akcja, która wspiera lokalnych przedsiębiorców działających na terenie Krosna i w okolicach. Na stronie mogą reklamować się firmy, które oferują swoje produkty i usługi, prowadzą sprzedaż z dostawą do domu lub potrzebują pomocy w dostawie. Grupa liczy już ponad 1300 członków.
- Jest duży odzew i to cieszy - mówi Przemek Niepokój-Hepnar. - Chcę, żeby grupa budowała świadomość wśród ludzi, że to co lokalne jest warte wsparcia. Po epidemii będziemy nadal działać i wzajemnie się promować.
Założyciel grupy będzie gościem programu "Krosno w czasach epidemii" na Krosno24.pl w piątek (10.04) o godz. 20:00.
Podobne założenia wzajemnej pomocy ma inny fanpage na Facebooku, który utworzyła Diana Reich Wajda. Na profilu Biznes Krosno i okolice w przyszłości planuje prowadzić biznes oraz promować innych lokalnych przedsiębiorców.
Diana jest dyplomowanym kosmetologiem, szkoleniowcem i coachem. Pracuje z mamą. Razem prowadzą dwa salony fryzjersko-kosmetyczne w Krośnie i Korczynie, w których łącznie pracuje 10 osób. Zdecydowały się zamknąć oba lokale ze względów bezpieczeństwa, jeszcze zanim taki nakaz wprowadził rząd.
- Faktem jest, że branża beauty przechodzi teraz poważny kryzys, ale ta sytuacja minie i znów będziemy pracować – mówi Diana, która mimo trudnej sytuacji stara się podchodzić do niej z optymizmem.
– Wielu przedsiębiorców nie zauważa narzędzi, jakie w tym momencie może wykorzystać – twierdzi i jako przykład podaje prowadzenie mediów społecznościowych. – Fryzjerzy mogą zacząć prowadzić szkolenia online, a właściciele małych sklepów odzieżowych powinni jak najszybciej przenieść swoją działalność do sieci. My natomiast prowadzimy na naszym fanpage’u transmisje online.
Nie wszyscy jednak są w stanie przenieść swoją działalność do Internetu. Tym, którzy nie mogą tego zrobić, pozostało czekanie.
W sytuacji zawieszenia i niepewności znalazła się Anna Wais, która działa w branży edukacyjnej. Do tej pory prowadziła zajęcia z robotyki z wykorzystaniem klocków Lego dla dzieci w wieku od 6 do12 lat. Organizowała też tematyczne przyjęcia urodzinowe dla dzieci i prowadziła kursy wakacyjne związane z robotyką. Teraz nie wie, jaka przyszłość czeka ją i jej firmę. – Moje problemy zaczęły się już w styczniu, kiedy z powodu zwykłej grypy wiele zajęć zostało odwołanych.
Działalności nie prowadzi od połowy marca. W tym trudnym czasie Anna próbowała zainteresować klientów wypożyczeniem sprzętu do robotyki. Zainteresowani są tylko nieliczni. Natomiast proponowane działania online też nie zdały testu, bo nie wszyscy w domu mają odpowiedni sprzęt do przeprowadzenia zajęć.
– Problem polega na tym, że mimo braku dochodów, muszę zapłacić czynsz za wynajmowany lokal i inne opłaty związane z prowadzeniem działalności, a te wynoszą ponad 2 tys. zł. Sytuacja jest trudna i wszystko zależy od tego, ile ten kryzys potrwa. Wiem jedno, do września bez przychodów nie dam rady wytrwać.
Karolina Kudroń jest fizjoterapeutką, swoją działalność prowadzi na terenie powiatu krośnieńskiego. Planowała otworzyć swój gabinet w Krośnie. Nie zdążyła przed epidemią. – Całe szczęście, bo skąd wzięłabym na czynsz? W kwietniu zabiegi zostały odwołane, a później ciężko będzie je nadrobić. Rok się przecież nie wydłuży. Nie pracuję, więc nie zarabiam. Jest ciężko.
Karolina ma zamiar skorzystać z tarczy antykryzysowej i starać się o zwolnienie ze składek ZUS.
Z powodu kryzysu rząd opracował tarczę antykryzysową. Jest to pakiet ustaw, które mają pomóc przetrwać firmom kryzys związany z epidemią koronawirusa. Ma kosztować budżet państwa ponad 210 mld złotych.
Tarcza wprowadza m.in.:
Więcej o tarczy tutaj.
Jednak nie wszystkie firmy, będące w tarapatach finansowych z powodu koronawirusa, będą mogły skorzystać z rozwiązań proponowanych przez rząd, bo po prostu nie spełnią wymogów.
Wielu przedsiębiorców czuje się więc zdyskryminowanych i pozostawionych samym sobie. Przykładem może być plenerowy park rozrywki ParkMani dla dzieci przy ul. Popiełuszki 19 w Krośnie. Firma działa sezonowo od wiosny do jesieni. W zimie jej działalność jest zawieszona. Przed sezonem zawsze są przeprowadzane prace konserwacyjne, a właściciel musi wznowić działalność wiosną, aby zaksięgować koszty. Inaczej przepadłby mu VAT i podatek dochodowy po stronie kosztów.
- Rząd jednak nie pozwala mi otworzyć parku i zarabiać. Tarcza mnie dyskwalifikuje, czy to datami prowadzenia firmy, czy przychodami. Nie należy mi się zwolnienie z ZUS, postojowe czy kredyt bezzwrotny. Pytam się, dlaczego nikt tego nie przewidział? Ile jest tak dyskryminowanych firm? – pyta na Facebooku Mariusz Zielonka, właściciel parku.
7 kwietnia Rada Ministrów uzupełniła tarczę antykryzysową o kolejne rozwiązania. Szczegóły tutaj.