350 lat mija od śmierci Wojciecha Porcjusza, znanego też jako Robert Gilbert Porteous de Lanxeth. Zmarł dokładnie 6 stycznia 1661 roku. - Ten wybitny krośnianin, z pochodzenia Szkot, serce swe zostawił w Krośnie - w mieście, w którym przyszło mu przeżyć swoje burzliwe życie i zostawić po sobie pamiątki będące do dzisiaj symbolami tego miasta - mówi Zbigniew Ungeheuer, prezes Stowarzyszenia Portius.
- To postać niezwykła, czcimy ją nie tylko ze względu na to, że jest patronem naszego stowarzyszenia, to postać, o której powinien wiedzieć każdy mieszkaniec naszego miasta - podkreśla. To dlatego na jednej z kamienic w Rynku, w której przyszło żyć Portiusowi, od kilku dni wisi wielki baner z jego wizerunkiem. - Za pomoc w realizacji tego przedsięwzięcia serdecznie dziękujemy krośnieńskiemu MPGK oraz firmom Bimax i Ruthenus - dodaje Zbigniew Ungeheuer.
Portius to jeden z najznamienitszych patrycjuszy krośnieńskich. Wzbogacił się na handlu winem sprowadzanym z Węgier, nie szczędził datków na Krosno i jego dzisiejsze zabytki. Jak przypominają członkowie Stowarzyszenia Portius, wybudował m.in. ponad 300 metrów murów obronnych miasta, basztę, która stała kiedyś w okolicach nieistniejącej już synagogi (dziś ul. Słowackiego), odrestaurował obronną bramę węgierską (w pobliżu budynku sądu), był fundatorem wieży kościoła farnego, dzwonów i innych zabytków fary. Za poleceniem królewskim został komendantem obrony twierdzy Krosno, dowodził obroną podczas najazdów szwedzkich i księcia Jerzego II Rakoczego. - Jestem przekonany, że Krosno obroniła Matka Boska Murkowa, ale w tym czasie komendant musiał żelazną ręką trzymać obrońców, aby dokonać tego niebywałego czynu - twierdzi Zbigniew Ungeheuer.
Portius miał kontakty z trzema polskimi królami: Zygmuntem III, jego synami Władysławem IV i Janem Kazimierzem. Wspierał ich - także finansowo - w wyprawach wojennych i polityce. Za swe zasługi otrzymał od króla tytuł szlachecki. Za granicą, w węgierskim Tokaju jest tablica pamiątkowa ku czci Portiusa, a w Hercegkút piwnica. W Krośnie Portius ma swoją uliczkę, jego imieniem jest też nazwany Festiwal Win Węgierskich.
Ksiądz Władysław Sarna w dziele "Opis Powiatu Krośnieńskiego pod względem geograficzno-historycznym", wydanym w 1898 roku, tak opisuje pogrzeb Portiusa: (...) Umarł w r. 1661 licząc lat 60. Pogrzeb odbył się nadzwyczaj wspaniale dnia 10 lutego, na który z rozkazu biskupa przemyskiego, zgromadziło się więcej jak sto kapłanów, każdy z nich otrzymał, jak podaje kronika arcybractwa kapłańskiego 3 imperyały (pisownia oryginalna). Pochowany został w kaplicy św. Piotra i Pawła, gdzie do dziś dnia spoczywa, bo chociaż inne groby poruszano i usunięto, jego grób nietkniętym zostawiono. Kronika ta tak o nim pisze (pod r. 1660 na str. 161) "Jak wielkim ów p. Wojciech Porcyusz, z rodu Szkot, przed tem heretyk, obywatel krośnieński, stał się potem katolikiem i jak wielką osiągnął sławę swoich cnót w całem Królestwie polskiem, węgierskiem, w księstwie pruskiem, szląskiem, w Szkocyi i w innych okolicach, nie tylko dla handlu, dobrego imienia i dobrych dzieł dla kościoła, jak to świadczy kościół parafialny krośnieński, trudnem jest do wypowiedzenia i zaledwie możliwem, ażeby w krótkości wszystko można objąć. Dosyć będzie powiedzieć, że ten człowiek kapłanów naszego towarzystwa kochał i dobrze im czynił, którego śmierć, jak wielką szkodę zrządziła, ten tylko zaprzeczy, kto go nigdy nieznał".