Ziobro chciał stworzyć koncern medialny

Krosno odwiedził Zbigniew Ziobro - minister sprawiedliwości w rządzie PiS w latach 2005-2007, europoseł, a obecnie lider Solidarnej Polski. W salce przy kościele Kapucynów opowiadał o "braku patriotyzmu" przez rząd PO-PSL, o trudnej współpracy z Jarosławem Kaczyńskim i o tym, jak chciał zbudować... prawicowy koncern medialny za pieniądze spółek skarbu państwa.
Lider Solidarnej Polski nie przyciągnął tłumów takich jak podczas spotkania z Antonim Macierewiczem

Zbigniew Ziobro przybył do sali ojca Pio przy kościele ojców Kapucynów w towarzystwie posła Solidarnej Polski Mieczysława Golby (kandydata na prezesa PZPN) oraz wicestarosty krośnieńskiego Andrzeja Guzika. Przywitało go ok. 200 osób.

Ziobro rozpoczął swoje wystąpienie od skrytykowania rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Pamiętamy wszyscy o obietnicy radykalnej poprawy warunków materialnych dla wszystkich. Bez wyjątku. Jak jest? Każdy widzi. Gdziekolwiek nie spojrzymy, na jakąkolwiek dziedzinę życia nie popatrzymy, to nie jest lepiej jak miało być, ale jest gorzej.

Zbigniew Ziobro wymienił m.in. takie dziedziny i problemy jak służba zdrowia, likwidacja szkół, proces informatyzacji kraju, budowa dróg i autostrad.

- Ten rząd miał wyjątkowe warunki, żeby zmienić Polskę i zrobić cywilizacyjny krok, na który Polacy zdecydowali się wchodząc do Unii Europejskiej. Ten rząd dysponował gigantycznymi pieniędzmi z Unii Europejskiej, o których mogły marzyć wszystkie inne rządy. Co więcej, Donald Tusk objął władzę w Polsce wtedy, kiedy gospodarka miała najlepszą koniunkturę.

Według Zbigniewa Ziobry po rządach Platformy pozostaną tylko stadiony i upadające przedsiębiorstwa budowlane

Według polityka Solidarnej Polski pieniądze z Unii Europejskiej "w dużej mierze zostały przejedzone", podobnie jak "gigantyczne kredyty, które zaciągnął Donald Tusk, bijąc na głowę Edwarda Gierka". Stwierdził też, że zadłużenie jest większe niż za Gierka, a wówczas pieniądze inwestowano w budowę zakładów produkcyjnych, energetycznych, rozwój przemysłu ciężkiego, górnictwa, itp. Według niego symbolem tych rządów będą upadające przedsiębiorstwa.

- Ten rząd ma słabą kondycję moralną. Widać to było bardzo dobrze poprzez tzw. taśmy Serafina. Te taśmy pokazują mentalność, sposób myślenia ludzi dzisiejszej władzy. Oni nie myślą o podejmowaniu decyzji, które mają służyć państwu. Oni myślą tylko o tym, żeby podjąć decyzje, które będą służyć ich kieszeniom, by załatwić kasę dla siebie lub znajomych.

Lider Solidarnej Polski uważa, że politycy PO-PSL "nie wkładają serca w sprawy Polski, nie wkładają w to uczciwości". - Oni nie mają tego patriotyzmu, który by ich popychał do pracy i do sukcesów dla nas wszystkich. Ziobro odwoływał się do lat międzywojennych, kiedy w Polsce stworzono 100 tys. miejsc pracy m.in. w Centralnym Okręgu Przemysłowym, mimo że nie było unijnych funduszy.

- Musimy zrobić wszystko, by odsunąć tych ludzi od wpływu na bieg spraw państwa - przekonywał Ziobro. - Ale nie da się tego zrobić bez stworzenia realnej alternatywy władzy. Dlatego powstała Solidarna Polska. Ostatnie wybory dowiodły, że dotychczasowa opozycja w postaci Prawa i Sprawiedliwości nie stawiła czoła temu zadaniu. Monopol po prawej stronie sceny politycznej dawał coraz gorszy wynik. Konieczna jest zdrowa konkurencja na szeroko rozumianej prawicy.

Przypomnijmy, że jesienią 2011 r. Zbigniew Ziobro, Tadeusz Cymański i Jacek Kurski zostali usunięci z PiS. Grupa kilkunastu parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości utworzyła odrębny klub parlamentarny pod nazwą Solidarna Polska. Działacze skupieni wokół Zbigniewa Ziobry utworzyli również partię o tej nazwie, a on sam został wybrany na prezesa ugrupowania.

Zbigniew Ziobro narzekał na media i opowiadał, że chciał by powstał prawicowy koncern medialny

Zbigniew Ziobro uważa, że "układ medialny" nie jest dla jego partii korzystny. - Solidarna Polska jest całkowicie pomijana w głównych programach informacyjnych. Ma to sprawić wrażenie, że nas nie ma, mimo że w sejmie jesteśmy jednym z najbardziej aktywnych klubów. O tym celowo się nie mówi, to się celowo przemilcza. Ponieważ Donald Tusk jest zainteresowany tym, aby pokazywać tylko Prawo i Sprawiedliwość i Jarosława Kaczyńskiego. Ponieważ on w ten sposób chce mobilizować własnych wyborców. On uważa, że w jego interesie jest budowanie takiego systemu opartego na podziale PiS-PO - analizował Ziobro.

Podał przykład drugiej w historii Solidarnej Polski rady politycznej, która odbyła się dzień wcześniej w Warszawie. - Teoretycznie były wszystkie media. Ale relacje były tylko w jednym programie informacyjnym. Pozostałe przemilczały. Bo my stanowimy realne zagrożenie dla obecnego układu politycznego.

Żoną Zbigniewa Ziobry jest Patrycja Kotecka, która w 2007 r. szefowała Agencji Informacyjnej TVP. Według prasy, o stanowisko w TVP dla Patrycji Koteckiej na spotkaniach u prezydenta Lecha Kaczyńskiego miał zabiegać sam Ziobro. "Będzie pokazywać te wiadomości, które chcielibyśmy widzieć na antenie" - tak według byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka Ziobro miał przekonywać do jej zatrudnienia szefa TVP Andrzeja Urbańskiego.

Zbigniew Ziobro opowiadał dużo o współpracy z Jarosławem Kaczyńskim. - On chce mieć wszystko pod kontrolą. Wszyscy się boją podjąć decyzje bez konsultacji z Jarosławem Kaczyńskim. Nawet gdyby nie spał przez 24 godziny na dobę, nie jest w stanie wejść w specyfikę każdej sprawy, w każdym powiecie i gminie. Te kompetencje trzeba przekazywać na niższe szczeble, zawierać koalicje, budować mosty.

Ziobro zdradził, że namawiał Jarosława Kaczyńskiego do "zbudowania prawicowego koncernu medialnego": - Przekonywałem, by środki, które są w dyspozycji wielkich spółek skarbu państwa w sposób roztropny i sensowny przekazać na zbudowanie koncernu medialnego, który reprezentowałby bardziej konserwatywny, prawicowy punkt widzenia. Albo dla wzmocnienia tych mediów, które są niezależne w stosunku do głównego przekazu establishmentu.

Polityk wymienił tu m.in. radio Maryja, Telewizję Trwam i Gazetę Polską. - Jarosław Kaczyński przytakiwał, mówił "dobrze, dobrze, oczywiście", ale nic z tego nie wynikało. Jednym pstryknięciem palca mógł tę decyzję podjąć - nie zrobił tego, bo nie chciał tego zrobić. Bo nie mógłby takich mediów kontrolować. Bo ktoś mógłby mu dyktować warunki. A to on musi wydawać polecenia - twierdzi Zbigniew Ziobro.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)