Wypadek turysty. Śmigłowiec ratowniczy w akcji

W piątek (1.05) turysta zwiedzający rezerwat przyrody "Prządki" poślizgnął się i uległ wypadkowi. Konieczna była pomoc Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Akcję przeprowadzono mimo bardzo trudnych warunków pogodowych. Zobacz film.
O wypadek w rezerwacie "Prządki" nie jest trudno - twierdzi nasz czytelnik

Pan Dariusz mieszka w Czarnorzekach, kilkadziesiąt metrów od rezerwatu przyrody "Prządki". W piątek (1.05), około 13.00, usłyszał na niebie wielki huk. Spojrzał w górę i zobaczył charakterystyczny żółty śmigłowiec ratowniczy krążący nad rezerwatem. Wiedział, że doszło do jakiegoś wypadku. Poszedł zobaczyć, co się stało.

Na miejscu był już ambulans. Stał przy drodze. - Dowiedziałem się, że turysta, starszy mężczyzna, prawdopodobnie upadł na bardzo śliskiej ścieżce i doznał urazu nogi - opisuje nasz czytelnik. - Ze względu na warunki terenowe ratownicy nie mogli go jednak przetransportować do karetki. Udzielili mu więc pierwszej pomocy i wezwali Lotnicze Pogotowie Ratunkowe.

Trudne warunki terenowe rezerwatu zmusiły załogę krośnieńskiego pogotowia do wezwania śmigłowca ratowniczego z Sanoka

Śmigłowiec miał problemy z powodu silnego wiatru. - Zrobił dwa nieudane podejścia do opuszczenia ratownika na linie. Udało się to dopiero za trzecim razem. Nosze zostały zapięte do liny, podniesione i przetransportowane poza rezerwat. Cała akcja trwała ponad godzinę - relacjonuje pan Dariusz.

Wojciech Przygórzewski z bazy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Sanoku potwierdza, że akcja była bardzo trudna: - Krosno ma to do siebie, że nawet jak nie wieje, to tam wieje, a wczoraj wiało naprawdę mocno. Nie było jednak innego wyjścia, bo mężczyzna, który doznał urazu kolana, mimo otrzymania środków przeciwbólowych, potwornie cierpiał przy próbie przetransportowania go w tradycyjny sposób. Zdecydowaliśmy, że spróbujemy go ewakuować na linach, co, dzięki temu, że mamy doskonałego pilota, szczęśliwie się udało. Po wpięciu pacjenta do śmigłowca, sam transport do szpitala w Krośnie trwał 4 minuty.

- O wypadek w rezerwacie nie jest trudno - zwraca uwagę pan Dariusz. Opisuje, że ścieżki na jego terenie są wyślizgane, zarośnięte, nierówne, a po niedawnej wycince drzew jest jeszcze gorzej, bo ściętych drzew nikt nie usuwa i one dodatkowo utrudniają poruszanie się po "Prządkach". - Gdy turyści schodzą w dół, to w niektórych miejscach jeden drugiego musi się trzymać. W tym momencie trasy po prostu nie nadają się do turystyki. Trzeba szybko coś z tym zrobić - podsumowuje czytelnik.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)