Wracają do domu z wiedzą i... maluchami

Zakończył się rok akademicki, zagraniczni studenci opuszczają Krosno, wracają do swych krajów. Pięcioro z nich wybrało się w podróż zakupionymi w Krośnie małymi fiatami. Szczęśliwie dojechali już do domów.
Trzy maluchy pokonały trasę z Krosna do Portugalii w nieco ponad tydzień

W czasach PRL-u zwykle najdalej dojeżdżały do Włoch czy Bułgarii. Mieściły 4-osobową rodzinę i bagaże. Dziś już nikt nie chce podróżować niewygodnymi maluchami. Ale czy na pewno? Okazuje się, że mają one grono nowych sympatyków.

Rok temu pisaliśmy o pierwszej szalonej wyprawie maluchami z Krosna do Portugalii. Studenci Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej: dwaj Portugalczycy Nuno, Carlos i dwie krośnianki Magda i Dominika w ten sposób postanowili pokonać całą trasę przez Europę. Ten sam środek lokomocji zyskał właśnie kolejnych zwolenników wśród tzw. Erasmusów, czyli studentów z zagranicy, którzy mogą studiować w krośnieńskiej uczelni dzięki europejskiemu programowi Erasmus. Niedawno do swojego kraju - Portugalii dotarł Zezito Lameira wraz z przyjaciółmi. Podzielił się z nami swoimi wspomnieniami.

Pożegnalne zdjęcie na krośnieńskim Rynku i w drogę...

Cała grupa składała się z pięciu osób, wszyscy są Portugalczykami, a jednocześnie studentami Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Krośnie. Jechali trzema fiatami. Jedna z maszyn pochodziła z roku 1984, pozostałe były prawie "nowe" - ich rok produkcji to 1994 i 1996.

- Samochody kupiliśmy w Krośnie, trzeba było kilka rzeczy naprawić, niektóre elementy pomalować. Na szczęście do napraw potrzebny był tylko młotek, kombinerki i klucz francuski - mówi Zezito Lameira.

Kawalkada składająca się z trzech "maluszków" wyglądała interesująco na tle ulic europejskich miast

Podróż z Krosna do Portugalii trwała 8 dni, łącznie pokonano prawie 4 tysiące km. Jak można było się spodziewać, nie obyło się bez "motoryzacyjnych" przygód, choć i tak ostateczna ocena samochodów wypada pozytywnie. - Jako ich właściciele radziliśmy sobie dobrze, bo konstrukcja silnika jest bardzo prosta. Był problem z miernikiem oleju w jednym z samochodów, więc musieliśmy poszukać auto-złomu, żeby kupić potrzebną część. Właściciel złomowiska nam ją podarował - relacjonuje były już student PWSZ.

Drobne kłopoty techniczne już pierwszego dnia spowodowały opóźnienia w trasie. Nie udało się dotrzeć do czeskiego Brna, konieczny był postój w Ostrawie. Potem trasa prowadziła przez Pragę, Kassel (Niemcy). Na dłuższy przystanek zdecydowano się w Amsterdamie. - To zachwycające miasto. Każdy może tam świetnie się bawić, jest mnóstwo kawiarni, no i znana Dzielnica Czerwonych Latarni. Podczas wyjazdów rodzinnych można skorzystać z kanałów jak w Wenecji i zwiedzić wiele innych pięknych miejsc. Amsterdam tak nam się spodobał, że spędziliśmy tam aż 2 dni.

Potem przyszła kolej na Paryż, Wieżę Eiffla, Luwr, Łuk Triumfalny, Pola Elizejskie. To był piękny, ale jednocześnie - zdaniem podróżników - najtrudniejszy moment wyprawy. - Przez dłuższy czas musieliśmy jechać w nocy i w dodatku w deszczu - relacjonują. Siódmego dnia studenci z Krosna dojechali do Burgos w Hiszpanii, stamtąd dotarli już do swojego kraju i rodzinnych miast: Zazito do Vila Real, pozostali do Santo Tirso, Amarante i Vila do Conde.

- Być może niebawem wrócimy do Krosna - zapowiadają byli już studenci PWSZ

Cała trasa przebiegła sprawnie. - W tego typu wyprawach nie bierze się pod uwagę trudności, ale tylko i wyłącznie zalety. Zobaczyliśmy i poznaliśmy nowe miejsca, kraje, miasta i miasteczka. A dzięki problemom z samochodami mamy teraz większe doświadczenie w naprawie ich silników - mówi Zazito.

- Każdy moment podróży spędzony w takim samochodzie to przygoda, bo nigdy nie jest się pewnym czy za chwilę coś nie "padnie" - kontynuuje opowieść. - Największym zaskoczeniem było, gdy natknęliśmy się na bardzo wysoki poziom wód gruntowych - woda była na ulicy. Zwolniliśmy, żeby bezpiecznie przez ten fragment przejechać. W pewnej chwili wyprzedziła nas jadąca bardzo szybko ciężarówka. Spod jej kół wydostała się taka fala wody, że wpadła do naszego auta przez otwarte szyby i zmoczyła dosłownie wszystko. Ta niespodzianka na początku była zabawna, ale potem było nam bardzo zimno w mokrym aucie.

Podróżnicy zapewniają, że zarówno tej podróży, jak i całego pobytu w Krośnie żadne z nich nie zapomni. - Kiedy jest się z przyjaciółmi, to każdy moment wspomina się wspaniale. Dziękujemy wszystkim krośnianom. Mamy nadzieję, że Polska będzie się dalej rozwijać i że pewnego dnia tu wrócimy. Może nawet niedługo.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)