Jedną z osób, która zapytała o ten huk (sama nazywała go "strasznym") była pani Katarzyna, mieszkanka Zawodzia. Ryk silników obudził ją i jej rodzinę za kwadrans dwunasta. - Wydawało się, że przelatuje bardzo duży samolot, jakiś Antonow lub ten armii USA, który krążył nad Krosnem niedawno - opisywała.
Wraz z mężem podeszła do okna. - To był śmigłowiec. Musiał więc lecieć nad budynkami bardzo nisko. Przez okna dachowe wpadł snop światła z jego lampy i w pokoju zrobiło się jasno jak w dzień. Choć nie wiedzieliśmy, co za maszyna nadlatuje i od hałasu po plecach przeszły ciarki, widok był niesamowity - uzupełniła opis.
Lot maszyny zarejestrował radar grupy spotterów EPKR - krośnieńskich pasjonatów lotnictwa. Z danych z radaru wynika, że śmigłowiec należał do Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Śmigłowiec rzeczywiście należał do Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale to nie był nasz śmigłowiec - informuje Wojciech Przygórzewski z bazy LPR w Sanoku. - To był śmigłowiec szkoleniowy - precyzuje, a po szczegóły odsyła do rzecznika LPR.
Rzecznik Justyna Sochańska potwierdza, że w nocy z czwartku na piątek nad Krosnem przelatywała szkoleniowa maszyna LPR. - Pogotowie będzie przyjmować nowych pilotów, którzy muszą wylatać odpowiednią liczbę godzin, m.in. w warunkach nocnych. Oblatują lądowiska, przede wszystkim przyszpitalne, a w Krośnie znajduje się jedno z nich.
Huk, który obudził panią Katarzynę i przypuszczalnie wielu innych krośnian, budził także mieszkańców Kielc (stamtąd maszyna wystartowała), Ostrowca Świętokrzyskiego, Tarnowa, Sanoka (tam tankowała), Rzeszowa i Krakowa. Taką bowiem trasę wyznaczono pilotom.
LPR uprzedza, że sytuacja może się powtórzyć, ponieważ w najbliższym czasie odbędzie się szkolenie jeszcze jednego pilota.