Drogi i wszechobecne dziury to temat rzeka. Po naprawie jednej, natychmiast do remontu nadają się kolejne trzy. Nasi czytelnicy znów zasypali nas drogowymi problemami.
Niektórzy z mieszkańców denerwują się, że ekipy remontujące drogi nie pracują na trzy zmiany. W ten sposób - jak twierdzą - remont, a tym samym bałagan komunikacyjny, trwałby trzy razy krócej. Prace nazwane "szczytem logiki" tak opisuje nasz czytelnik: "W centrum miasta, w dopołudniowym szczycie, na prawie głównym ciągu komunikacyjnym, jechała sobie pomału frezarka i wycinała uszkodzone miejsca. Zamiatarka je czyściła, a najważniejszy w tym cyklu pracownik polewał z konewki lepikiem obrzeża wyciętego kawałka, następna w cyklu brygada zasypywała asfaltem dziurę, a walec to wszystko stabilizował. To wszystko na oczach zadowolonych kierowców i przechodniów. Czy nie można tych prac, jak i innych na drogach w mieście wykonywać w godzinach 20 - 6 rano? A może w tym czasie w mieście odbywają się uliczne wyścigi samochodowe?"
Główne powody, dla których prace nie są prowadzone porą nocną, to koszty (o wyniku przetargu decyduje cena, więc każdy wykonawca tnie koszty jak może) oraz hałas. - Kiedyś próbowaliśmy układać nocą nawierzchnię, ale mieszkańcy skarżyli się, że po 22.00 chcą spać. A takie prace wiążą się niestety z hałasem i drganiami - mówi Ryszard Sokołowski, naczelnik Wydziału Drogownictwa Urzędu Miasta. - Nie wszędzie jest też dobre oświetlenie i na drugi dzień widać, że nawierzchnia jest nierówna. Do takich prac musi być dobra widoczność, bez cieni. Naczelnik dodaje też, że niektóre firmy aktualnie wydłużają czas pracy nawet do 18.00, kiedy szczytu komunikacyjnego już dawno nie ma.
Wracamy też do ul. Żółkiewskiego, a raczej jednej z jej bocznych, gruntowych dróg. Jak widać na zdjęciu nadesłanym przez naszego czytelnika, jej stan pozostawia wiele do życzenia, a gdy poleje łatwo w niej utknąć. Odpowiedź jest jednak ta sama, jak w przypadku innych sięgaczy: - Jak wystarczy pieniędzy z remontów, to podsypiemy tłuczniem, ale najlepiej, gdyby mieszkańcy tych kilku posesji dogadali się i sami pokryli koszty zakupu i dostawy materiału - słyszymy w Urzędzie. Zapewniono jednak, że jeden z pracowników Wydziału Drogownictwa uda się na miejsce, aby dokładnie przyjrzeć się problemowi.
Lepsze wieści są w przypadku ul. Żniwnej. "Ta droga jest w fatalnym stanie. Dziura na dziurze to mało powiedziane. Nawierzchnia była kładziona pewnie z 15 lat temu, w wielu miejscach już tak popękała i zmieszała się z błotem, że nie istnieje. Dodatkowo "utwardzona" droga kończy się tam, gdzie 15 lat temu kończyły się domy, więc w chwili obecnej 7 gospodarstw nie posiada cywilizowanego dojazdu do domu. Uprzejmie proszę o zainteresowanie się stanem ulicy Żniwnej, zachęcam do jej odwiedzenia i zmierzenia się z próbą przejazdu (gwarantuję brak możliwości "czystego" przejazdu)" - pisze jeden z jej mieszkańców.
Jak udało nam się dowiedzieć, jest już projekt rozbudowy tejże drogi. - Tam nic nie da się zrobić, oprócz generalnej przebudowy i poszerzenia. Jest projekt, aktualnie geodeci wyznaczają nowy pas drogowy. Będziemy - tak jak w przypadku drogi 991, czyli ul. Korczyńskiej i Niepodległości - wymieniać całą podbudowę, budować nowe chodniki - informuje Ryszard Sokołowski. Nie ma jednak jeszcze konkretnego terminu tej inwestycji. Do tego czasu droga będzie doraźnie łatana i podsypywana żwirem.
Mieszkańcy denerwują się też stanem ul. Sikorskiego. "Niech się Krosno wstydzi, że przy wjeździe do metropolii Łężany ma tak fatalną drogę".
- Droga ta jest połatana, można przejechać, ale nie z prędkością 100 km na godzinę, jak sam widziałem. Przecież droga jest wąska - mówi naczelnik. - Droga ta będzie przebudowana kompleksowo. Inwestor z Rzeszowa, który myśli o zabudowie terenu w pobliżu ul. Sikorskiego, będzie musiał wliczyć w koszty przebudowę tej drogi. Do tego czasu na bieżąco będziemy ją łatać - zapewnia Ryszard Sokołowski.
"Patrzę i oczom nie wierzę! Tyle co wymieniano chodnik na ulicy Okrzei po prawej stronie (idąc w kierunku parku). Widzę jak zupełnie elegancki krawężnik zostaje wymieniany właściwie na identyczny. To po prostu skandal, żeby tak marnować publiczne pieniądze, bo zapewne nie mało to kosztuje. Ktoś jednak wydał taką decyzję. Człowiek ten powinien być natychmiast usunięty ze stanowiska i ponieść dodatkowe konsekwencje. Brak mi po prostu słów" - pisze inny czytelnik.
Co na to Urząd Miasta i już niemal zwolnieni przez piszącego wyżej mieszkańca pracownicy magistratu? - W tym miejscu trwa naprawa gwarancyjna krawężnika. Wykonawca na własny koszt wymienia go na nowy.