W szpitalu znów wrze. Zagrożona ginekologia

Dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Krośnie wystąpił z wnioskiem o czasowe zawieszenie działalności oddziału ginekologiczno-położniczego. Nie ma bowiem chętnych na objęcie stanowiska ordynatora, a poprzedni został zwolniony dyscyplinarnie za błąd podczas operacji.
Po lewej dr Marek Pelc - zwolniony ordynator ginekologii. Obok dyrektor szpitala - Mirosław Leśniewski.

Dyrektor szpitala Mirosław Leśniewski potwierdza, że dr Marek Pelc został zwolniony, nie chce jednak wdawać się w szczegóły: - Ordynator został zwolniony w dniu 8 kwietnia za rażące naruszenie obowiązków pracowniczych. Ponieważ doktor odbierając dymisję, zapowiedział wniesienie sprawy do sądu, chciałbym uniknąć komentarza na ten temat - dodaje.

Chodzi o operację sprzed miesiąca. Po zabiegu pacjentka czuła się źle. Okazało się, że w brzuchu została chusta chirurgiczna. Ordynator do błędu się przyznaje: - Operację przeprowadzałem w asyście kolegów i pań położnych. Każda operacja kończy się tym, że liczony jest sprzęt i serwety, które osłaniają jelita. Panie powiedziały, że wszystko jest w porządku, więc w dobrej wierze zamknąłem jamę brzuszną.

Po drugiej operacji pacjentka wyszła ze szpitala. - Została poinformowana o tym co się stało, powiedziała, że nie ma żadnych pretensji, że przyjmuje przeprosiny - podkreśla lekarz. Uważa, że został zbyt surowo potraktowany. - Zrobiłem wszystko, żeby błąd naprawić. Wcześniej wszystko zostało opisane dyrektorowi ustnie i pisemnie. Kar jest dużo, można było mnie postawić przed sądem lekarskim, ja to rozumiem.

Dyrektor szpitala uspokaja, że choć nie ma kierownictwa oddziału, ten na razie funkcjonuje. - Jeśli będzie taka potrzeba, pacjentki będą przyjmowane. Staramy się rozwiązać ten kryzys, aby nie było zagrożenia dla przyszłych matek, natomiast my musimy przygotować się do czasowego zawieszenia działalności, przepisy są takie a nie inne, nie mam innego wyjścia.

Jak zapewnia dyrektor, oddział ginekologiczno-położniczy na razie działa. Jego przyszłość jest jednak pod znakiem zapytania

Jak udało nam się dowiedzieć, złożony w poniedziałek (11.04) do Urzędu Wojewódzkiego wniosek o czasowe zawieszenie oddziału zawiera braki formalne. - Brakuje zgody organu założycielskiego, czyli Urzędu Marszałkowskiego, nie ma też opinii Rady Społecznej Szpitala. Będziemy występować do dyrektora o uzupełnienie tego wniosku - mówi Małgorzata Oczoś, rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego. Na rozpatrzenie wniosku wojewoda ma 30 dni.

- Wniosek ma braki formalne - przyznaje dyrektor - ale dlatego, że wystąpiła nagła sytuacja, o której musiałem zawiadomić wojewodę. Z dnia na dzień nie mogę zwołać Rady Społecznej Szpitala. Sprawa jest otwarta, ciągle szukam chętnego, który podejmie się obowiązków ordynatora. Jak znajdę taką osobę, wniosek zostanie wycofany.

Mirosław Leśniewski zaznacza, że w obecnej sytuacji nie ma mowy o konkursie, chętnego trzeba znaleźć z dnia na dzień.

Żaden z pracujących na oddziale lekarzy nie chce podjąć się kierowania oddziałem. - Wcale się nie dziwię. Ja sam dojrzewałem do konkursu przez dwa lata. Nikt z ulicy się tego nie podejmie, trzeba być przygotowanym mentalnie, nie mówiąc już o wiedzy i doświadczeniu - twierdzi dr Marek Pelc.

Na pytanie o ewentualny powrót dr Pelca do pracy, dyrektor odpowiada: - Nie wręcza się wypowiedzeń po to, żeby kogoś przywracać. Moja decyzja była przemyślana.

- Ja w sądzie będę walczył o swoje dobre imię. Przez 30 lat służę służbie zdrowia i pacjentom - zapowiada zwolniony ordynator. - Jeśli sąd mnie przywróci do pracy, to wrócę, ale nie wiem gdzie, nie wiem czy jest sens współpracować z tym dyrektorem.

To już druga "dyscyplinarka", jaką w ostatnich latach otrzymał dr Marek Pelc. Pierwszą w 2009 roku wręczył mu Mariusz Kocój, ówczesny dyrektor szpitala - wtedy za brak nadzoru nad personelem, który miał przyjmować prywatnie w godzinach pracy. Marek Pelc został jednak przywrócony do pracy, bo zarzuty się nie potwierdziły. Przypuszcza, że błąd podczas operacji jest tylko pretekstem, a zwolnienie 3 lata temu i teraz ma podobne podłoże: - Prawdopodobnie jestem niewygodny, bo umiem upominać się o tych najbiedniejszych. Podejrzewam, że podstawą są tu kłopoty finansowe, w które dyrektor sam się wpędził, dając podwyżki, a teraz żąda od lekarzy, żeby jeszcze dobrowolnie się ich zrzekli - mówi. - Ja jestem wśród tych, którzy nie zgadzają się na taką sytuację, bo uważam, że jako szpital wojewódzki powinniśmy godnie zarabiać. Ościenne szpitale oferują więcej, lekarze nagminnie do nich uciekają. Pan dyrektor nie umie sobie z tym poradzić, więc znalazł kozła ofiarnego, chce pokazać, że może zwolnić każdego łącznie z ordynatorem. Bardziej czuję się ofiarą niż powodem tego wszystkiego.

Sytuacją w szpitalu zajął się jego właściciel, czyli Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego. Zarząd województwa na posiedzeniu we wtorek (12.04) zdecydował o wysłaniu kontroli wewnętrznej do krośnieńskiej placówki.

Sławomir Miklicz - Zarząd województwa na bieżąco monitoruje i będzie monitorował sytuację w krośnieńskim szpitalu. Sytuacja na oddziale ginekologii zależy w dużej mierze od lekarzy. Jeżeli znajdzie się osoba, która przyjmie na siebie obowiązki ordynatora oddziału, obecna sytuacja na oddziale zostanie rozwiązana - mówi Sławomir Miklicz, członek zarządu województwa (na zdjęciu obok). Dodaje też, że w tej chwili nie rozważa się kwestii odwołania Mirosława Leśniewskiego ze stanowiska dyrektora.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)