Fotopułapki pojawią się tam, gdzie nagminnie tworzą się dzikie wysypiska śmieci: przy gniazdach na segregowane odpady, przy pojemnikach na odzież, w pobliżu kontenerów i w innych miejscach, które przez lata były wybierane do nielegalnego pozbycia się odpadów. Instalując takie ukryte kamery, miasto chce rozprawić się z tymi, którzy Krosno zaśmiecają, unikają opłat za wywóz śmieci.
Na razie Urząd Miasta dysponuje trzema aparatami, każdy to koszt około 1,5 tys. zł.
Pierwsza ukryta kamera zacznie działać już w tym tygodniu. Zostanie zainstalowana w jednym z wytypowanych miejsc na Zawodziu. Dokładnej lokalizacji magistrat nie chce zdradzić, by plan złapania podrzucających śmieci na gorącym uczynku nie spalił na panewce. Wiadomo jednak, że kamery mogą pojawić się także w innych rejonach miasta, m.in. na obrzeżach osiedla Traugutta. - Mamy już wybrane lokalizacje, obserwowanych będzie kilkanaście miejsc - mówi Krzysztof Smerecki, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Krosna.
Pozostałe fotopułapki zaczną obserwację newralgicznych miejsc także w ciągu najbliższych dni, będą zmieniały lokalizację w zależności od potrzeb.
Kamery będą umieszczone w miejscach niedostępnych dla zwykłego przechodnia. Zasilane są bateriami lub niewielkimi panelami słonecznymi. Działają na zasadzie fotokomórki. - Gdy kamera wykryje ruch, zrobi serię zdjęć co sekundę. Zdjęcia za pomocą sieci komórkowej wysyłane są na skrzynkę mailową. Jeśli zauważymy zdarzenie, które można zakwalifikować jako podrzucanie śmieci, będziemy reagować - zapewnia Arkadiusz Mularczyk, kierownik Referatu Gospodarki Odpadami.
Ukryte kamery będą obserwować wytypowane miejsca w zaprogramowanych godzinach. - Najwięcej podrzutów jest w ciemnościach, ale mamy sygnały, że nawet w środku dnia ktoś potrafi podjechać i zostawić worek - dodaje Smerecki.
Osoby złapane na gorącym uczynku i zidentyfikowane zostaną ukarane. Będą obciążone np. kosztami likwidacji dzikiego wysypiska lub inną karą pieniężną - na pewno dotkliwą.
Problem z dzikimi wysypiskami jest spory, ale i tak uczciwie trzeba przyznać, że jest ich już znacznie mniej niż kiedyś. Takie też było główne założenie wprowadzonej w życie w ubiegłym roku ustawy śmieciowej - obowiązkowe opłaty dla każdego miały zniechęcić do podrzucania śmieci. Ciągle jednak są osoby, które opłat skutecznie unikają i to one są głównymi podejrzanymi w procederze zaśmiecania miasta.
- Wśród tych, którzy tworzą te dzikie wysypiska są osoby, które nie złożyły deklaracji "śmieciowej". One coś z tymi odpadami muszą robić, więc je wyrzucają w różnych miejscach: podrzucają do publicznie dostępnych koszy, w tym koszy ulicznych, składają przy gniazdach do selektywnej zbiorki odpadów, szczególnie w zabudowie wielorodzinnej, przy punktach, gdzie zbiera się odzież albo tam, gdzie nie ma ludzi, gdzie wydaje im się, że są bezkarni - twierdzi naczelnik Smerecki. - Ci, którzy złożyli deklaracje nie mają żadnego interesu w tym, żeby podrzucać odpady skoro spod ich domu firma odbiera śmieci w każdej ilości i asortymencie.
Z wyliczeń magistratu wynika, że za odpady nie płaci około 10 procent mieszkańców. Tylu nie zostało zarejestrowanych w stworzonym w ubiegłym roku systemie, nie jest ujętych w deklaracjach. Nie brak też takich, którzy deklaracje złożyli, ale dotąd opłat nie uiścili. Wobec nich toczy się właściwe postępowanie.
Przypominamy, że w nowym roku opłaty za wywóz śmieci nie ulegają zmianie: 9 zł płaci osoba deklarująca segregację odpadów, 13,50 zł - osoba, która nie zamierza segregować śmieci.
Pierwsze w tym roku opłaty należy uiścić do 15 marca.