W zorganizowanej na lotnisku imprezie SpeedLand Krosno udział wzięło ponad 10 tys. mieszkańców Krosna i okolic. Rafał Haznar, organizator wydarzenia, opowiada, że motofestiwal cieszył się popularnością, która przeszła najśmielsze oczekiwania. Po jego zakończeniu otrzymał wiele gratulacji. - Usłyszałem, że czegoś takiego jeszcze w mieście nie było, wreszcie coś nowego – mówi.
Główną atrakcją imprezy były zawody driftingu. Organizatorom udało się ściągnąć do Krosna czołówkę polskich drifterów, którzy przez kilka godzin demonstrowali na pasie startowym efektowną jazdę ślizgiem. To nieuchronnie pociąga za sobą ubrudzenie nawierzchni spaloną gumą. Nie inaczej było w Krośnie. Częściowemu starciu uległy także namalowane na pasie oznakowania.
Po zakończeniu zawodów pojawiło się pytanie o "naprawę" pasa – kto go wyczyści i poprawi malowanie? Są także wątpliwości dotyczące sensu organizowania tego typu wydarzeń na lotnisku. - Pas startowy za dziesiątki milionów złotych posłużył jako arena motowrażeń, w czasie których został zniszczony. Po to go budowaliśmy? – słyszymy od czytelników.
- Przede wszystkim pas nie został zniszczony – studzi emocje Katarzyna Bęben, prezes zarządzającej obiektem spółki Lotnisko Krosno. - Pas jest po prostu ubrudzony od opon. Na nawierzchni nie ma uszkodzeń – rys czy dziur, a oświetlenie pasa zdemontowaliśmy przed imprezą i teraz zostanie ponownie zamontowane. Owszem, malowanie uległo przytarciu – przyznaje – ale zostanie poprawione.
Za wszelkie prace zapłaci organizator imprezy. Na pasie od kilku dni trwa czyszczenie nawierzchni. Guma usuwana jest mechanicznie. - Schodzi bez większych problemów – mówi Katarzyna Bęben. - W następnej kolejności odmalowane zostanie oznakowanie i pas wróci do poprzedniego stanu. Prace opóźniają wysokie temperatury – dodaje.
Rafał Haznar potwierdza, że po wizycie drifterów na krośnieńskim lotnisku, rozgorzała dyskusja dotycząca rzekomego uszkodzenia pasa. Rzekomego, podkreśla za Katarzyną Bęben. I nie ukrywa, że tego typu sytuacje osłabiają ochotę do planowania kolejnej edycji imprezy w Krośnie. - Zorganizowałem już wiele zawodów driftingu i taka sytuacja spotyka mnie po raz pierwszy – tłumaczy. - Smutne, bo mieliśmy do wyboru trzy miasta, w których mogły się odbyć te zawody. Wybrałem Krosno, bo stąd pochodzę.
Oberwało się także Katarzynie Bęben. Szefowa lotniska uważa jednak, że impreza była strzałem w dziesiątkę i ani trochę nie żałuje, że zgodziła się na jej organizację na lotnisku. - Uczestniczyły w niej tłumy ludzi, a od początku chciałam, aby lotnisko było także dla mieszkańców – argumentuje. - Jestem otwarta na inne wydarzenia. Jeśli ktoś ma ciekawy pomysł, zapraszam.
Prezes spółki Lotnisko Krosno przypuszcza jednocześnie, że głosy krytyczne mogą wynikać z przedłużającego się odbioru pasa startowego. Choć procedura trwa już kilka miesięcy, decyzji Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC) wciąż nie ma.
- W ostatnim czasie codziennie kontaktuję się z ULC. Mam zapewnienie, że sprawa krośnieńskiego lotniska to dla urzędu priorytet i zostanie sfinalizowana w możliwie najszybszym czasie. My niestety niczego nie możemy przyspieszyć – rozkłada bezradnie ręce.