Sklepiki. Chcą dobrze, a wyszło jak zwykle

- Po 18 latach chyba będę musiała zamknąć szkolny sklepik - Grażyna Adam prowadzi sklepik w "Koperniku". - Nie mogę głodnemu dziecku sprzedać drożdżówki, a dookoła same cukiernie - wspomina o jednym z absurdów, które powstały po zmianach wprowadzonych przez Ministerstwo Zdrowia. Krytyczne głosy wobec rządzących słychać w wielu krośnieńskich szkołach. - Ale zdrowo będzie - zapewniają.
Grażyna Adam od kilkunastu lat prowadzi sklepik w I LO. Martwi się czy przetrwa na nowych zasadach

W szkolnych sklepikach i stołówkach ma być tylko zdrowa żywność - tak zdecydowało Ministerstwo Zdrowia. Mają zniknąć fast foody, chipsy, napoje gazowane, słodycze. Wszystko, co wpływa na nadwagę i otyłość. W zamian na półkach ma pojawić się pełnoziarniste pieczywo, świeże owoce i warzywa, jogurty, kefiry, maślanki, mleka smakowe. Wędlina będzie musiała zawierać min. 70 proc. mięsa i nie więcej niż 10g tłuszczu w 100g produktu. Kanapka bez sosu i majonezu, jedynie z keczupem, ale nie byle jakim - do przygotowania 100g produktu nie można użyć mniej niż 120g pomidorów.

Tak miało być od 1 września. Czy sklepiki i stołówki w krośnieńskich szkołach są na to przygotowane? - Na razie to chaos, nic nie wiemy. Powinna przyjść jakaś lista, to by nam dużo pomogło - mówił jeszcze kilka dni temu Michał Kopa z Catering Krosno. Jego firma prowadzi sklepik w "Czternastce" i "Mechaniku", ale też dożywianie dzieci w stołówkach.

Michał Kopa z Catering Krosno. Prowadzi sklepik w Miejskim Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi

- Towar zamówiłam jeszcze przed 20 sierpnia, choć nic nie było wiadomo. Ale wyjeżdżałam i chciałam coś mieć - mówi z kolei Grażyna Adam. Prowadzi sklepik w I LO. - Teraz to nie wiem co z tym zrobię.

Gdy przygotowywali się do nowego roku szkolnego poruszali się po omacku. Lista ministerialna dotarła do nich dopiero końcem tygodnia. - Trzeba się będzie do niej dostosować, bo będą kary - stwierdza Michał Kopa. Przyjmuje zmiany ze spokojem, ale jak wielu przedsiębiorców podchodzi do nich sceptycznie. - Najchętniej kupowane były dotąd zapiekanki, frytki, hot-dogi, napoje. Teraz tego nie będzie, będziemy mieć mniejsze pole do popisu, mniejsze zatowarowanie, bo zdrowsze produkty niestety cieszą się znacznie mniejszym zainteresowaniem. Wiemy, bo niektóre z tych zdrowych produktów już mieliśmy w sprzedaży.

Nowe wytyczne obowiązują też w stołówkach

Catering Krosno to większa firma. Prowadzi sklepiki i dożywianie w kilku krośnieńskich szkołach - łącznie we wszystkich obsługiwanych przez nią placówkach wydaje około 280 obiadów. Obsługa szkół to jednak tylko część działalności firmy, więc obostrzenia ministerstwa być może nie wpłyną szczególnie na jej budżet. Gorzej jest w przypadku ajentów, prowadzących pojedyncze sklepiki - takich właśnie jak pani Grażyna.

- 18 lat prowadzę sklepik. Takich problemów jeszcze nigdy nie było - przyznaje. - Jak będzie tak rygorystycznie, to po tylu latach będę musiała zamknąć. Jestem na pełnym ZUS-ie, muszę opłacić media, czynsz, nie będzie po co tu latać codziennie - dodaje smutno. Smutno jej tym bardziej, że jako pierwsza w Krośnie w sklepiku wprowadziła sałatki i zdrowe kanapki z sałatą, wędliną, warzywami. - Były słynne w całym Krośnie, potem pojawiły się także w innych sklepikach.

- Chipsy, napoje słodzone niewiadomego pochodzenia - ja też jestem temu przeciwna. Nigdy nie brałam byle jakiego towaru, bo tu są dzieci mądre i świadome, nie kupią dziadostwa. Ale teraz to praktycznie nic nie wolno - żali się.

Sałatki i kanapki na pełnoziarnistym pieczywie są w "Koperniku" od dawna

Najbardziej bolą ją drożdżówki. - To absurd. Jak dziecko przychodzi głodne, to mam mu nie sprzedać? - dziwi się. - I za to 5 tys. kary można dostać, jak za przestępstwo jakieś. A ja na drożdżówce mam 30 groszy zarobku. Frustrację pogłębia fakt, że w pobliżu szkoły są ciastkarnie. Jedna po sąsiedzku, tuż przy furtce do "Kopernika". - Przecież szkoła nie jest w lesie.

Rozmowie przysłuchują się uczennice. Choć generalnie dbają o linię, przyznają, że słodyczy i drożdżówek trochę będzie im brakowało. - Wiadomo, że nie jada się tego codziennie, ale czasem miało się ochotę na coś słodkiego - mówią.

- Wczoraj mnie dzieci prosiły, żeby zrobić zapiekankę warzywną. Nie wolno. Ale dzieci to guzik obchodzi, że jest ustawa. Są głodne, idą na lekcje dodatkowe, chcą zjeść - dodaje pani Grażyna. By przetrwać, ale też nakarmić głodną młodzież, z którą przez lata zdążyła się zżyć, stara się szukać rozwiązań. - Proszę piekarzy, żeby zrobili sztangielki pełnoziarniste, to wtedy będę mogła im zrobić zapiekanki. Wprowadzimy może jakieś soki przecierowe, coś wymyślimy.

W niezdrowe produkty młodzież zaopatrzy się poza szkołą. - Będą biegać po nie na przerwach - obawiają się w szkołach

Dyrektor szkoły też ma problem. Martwi się, że po zakazane produkty młodzież będzie na przerwach biegać do sklepu. Dzieciaki wyliczyły nawet, że do Biedronki przy Grodzkiej, do której chodzą najchętniej, to dokładnie 140 kroków. - Tu jest moja obawa. Przerwy mamy niedługie, są dwa niebezpieczne przejścia. To może być problem - mówi Ryszard Józefczyk, dyrektor "Kopernika". - Będę rozmawiał z Radą Rodziców czy w trakcie trwania zajęć nie zamykać drzwi od strony Skargi, żeby to jakoś uniemożliwić.

- Sytuacja jest dla mnie dziwna, bo jeśli wykazujemy tak radykalną troskę o zdrowie - co popieram w całej rozciągłości - to powinien być ogólny zakaz handlu niezdrowymi produktami, łącznie z likwidacją kampanii reklamowych, w których jest mowa jakie te produkty są smaczne, a bywa, że i zdrowe - komentuje Józefczyk. - Wtedy bym to rozumiał, a teraz mamy sytuację schizofreniczną. Dzieci będą postrzegać szkołę jako miejsce anachroniczne, nieżyciowe. Wszędzie wokół można, a w szkole nie.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)