Rolnicy szukali żon, ona znalazła odwagę

Ten program opowiadał o ludziach szukających miłości. Pani Danuta z Krosna wystąpiła w trzech jego odcinkach. Miłości nie znalazła. Dzięki niemu zyskała jednak coś równie cennego: odwagę.
Pani Danuta z Krosna była jedną z uczestniczek pierwszej edycji programu "Rolnik szuka żony"

Nad brzegiem jeziora stoją w rzędzie cztery kobiety. Przed nimi mężczyzna z herbacianą różą w ręku. Pan Stanisław ma zdecydować, które trzy panie zaprosi do swojego gospodarstwa pod Kłodzkiem, a z którą z nich się pożegna (to jej wręczy różę).

Mężczyzna podchodzi do pierwszej kobiety, mówi: - Zapraszam do swoich stron.

Dokładnie te same słowa kieruje do dwóch kolejnych pań.

Gdy zbliża się do ostatniej, ma poczucie, że za chwilę ją zrani. To dlatego ta chwila tak bardzo go denerwuje i stresuje. Słychać to w głosie:
- Przykro mi bardzo - wycedza.
- A mnie nie, Stasiu! Było mi bardzo miło! - odpowiada bez śladu rozczarowania kobieta.
Dziękuje mu za kwiat i odchodzi.
Tak kończy się udział pani Danuty w programie "Rolnik szuka żony".

Tego pożegnania ludzie gratulują krośniance do dziś: że z klasą, że elegancko, że na poziomie, no i że taka odważna, że do tego całego "Rolnika" poszła!

Pan Stanisław (drugi od prawej) zainteresował panią Danutę tym, że po dniu ciężkiej pracy w polu miał jeszcze czas na czytanie dzieł Mickiewicza

Na stronie programu napisano o niej: "Jest osobą uczciwą, lojalną, opiekuńczą i odpowiedzialną. Miłośniczką wycieczek rowerowych i aktywną członkinią Literackiego Forum Dyskusyjnego. Poszukuje mężczyzny ciepłego i życzliwego, u którego znajdzie wsparcie w trudnych chwilach i z którym mogłaby dzielić drobne radości i przyjemności życia".

Na stronie nie napisano, że w swoim życiu przynajmniej trzy razy ciężko stchórzyła. Pierwszy raz, gdy 30 lat temu nie przeniosła się do pełnej perspektyw Gdyni. Drugi, gdy zrezygnowała z równie ciekawych perspektyw w Krakowie. Trzeci, gdy odepchnęła najciekawszą perspektywę - możliwość wyjazdu do USA.

Tchórzostw lekkich dopuszczała się częściej, z wiekiem nawet regularnie. Bo jakże to wyjść z domu wieczorem, aby się z kimś spotkać, szczęścia poszukać? Co ludzie na to powiedzą? Że głupot się jej zachciało? Że w tym wieku to w domu powinna siedzieć i seriale oglądać? W głowie się chyba na stare lata poprzewracało!

Co? Że nie ma się z kim kawy w niedzielę napić? Że zastanawia się, czy na święta ubierać choinkę czy nie, bo po co stroić drzewko, skoro ona sama? A co to za dylematy?! No normalnie oszalała!

W "Rolniku" znalazła się tak: deszcz lał się z nieba, została w domu, włączyła telewizor, zobaczyła prezentację trzech facetów, w tym tego, który po dniu ciężkiej harówy w polu, miał jeszcze siłę czytać Mickiewicza, zainteresowało ją to (sama dużo czyta), pomyślała "a co tam!", usiadła przy stole, napisała list (był stonowany, chłodny wręcz). - Na pełnym spontanie to zrobiłam - wspomina.

Na planie "Rolnika" pani Danuta nie znalazła miłości. Zyskała jednak coś równie cennego

Zdjęcie zrobiła komórką: wyciągnęła przed siebie rękę i cyk. Wywołała je w drodze na pocztę, zakleiła kopertę, dopisała "dla pana Stanisława", przykleiła znaczek, pani w okienku podstemplowała.

Za jakiś czas zadzwonił telefon: - Dzień dobry, dzwonię z produkcji programu...

Nie oszukiwała się. Wiedziała, że gdy w niedzielny wieczór po raz pierwszy pojawi się na antenie Jedynki, wiele osób będzie miało niezłą pożywkę: za gruba, za stara, za bardzo się śmieje, za chwilę na pewno odpadnie!

Odpadła w trzecim odcinku. Zamiast drwić, ludzie zatrzymywali ją na ulicy i gratulowali: że z klasą, że elegancko, że na poziomie, no i że taka odważna!

- W tej chwili jestem gotowa zmienić swoje życie i wyjechać nawet do Australii. Jestem gotowa na to, co przyniesie życie. Teraz wiem, że mogę wszystko, ale nic nie muszę. Wiem, że wolno mi cieszyć się życiem, szukać miłości i szczęścia. I wiem, że mam do tego prawo - to pierwsza część odpowiedzi pani Danuty na pytanie, co dał jej udział w programie.

W drugiej dodaje, że dzięki "Rolnikowi" dowartościowała się, bo została wybrana spośród tysięcy zgłoszeń. Poznała też wspaniałych ludzi, przeżyła przygodę, a nagrania były jej malutkim szczęściem. No i że wyszła z programu wygrana.

Pisać prawdę, prawdę i jeszcze raz prawdę, choćby była ona nie wiadomo jak zwyczajna. I żadnego retuszu zdjęć, usuwania zmarszczek czy mądrej miny! To rady pani Danuty dla osób, które pytają ją, jak napisać zgłoszenie do kolejnej edycji programu. A pytają często, bo jej historia dodała odwagi także innym kobietom, zwłaszcza takim jak ona - seniorkom, które szukają szczęścia.

- A ta kawa w niedzielę? Ma już pani z kim ją wypić?
- Jeszcze nie, ale wszystko przede mną.

ZOBACZ TEŻ:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)