Przyjechała do Krosna, zginęła we Włoszech

Uprowadzona w Krośnie 25-letnia Anna Stanosz została zamordowana. Jej ciało znaleziono we Włoszech, w pobliżu granicy ze Słowenią. Rodzina prosi o pomoc w zebraniu pieniędzy na transport zwłok do Polski.
Anna Stanosz

Ania Stanosz mieszkała wraz z rodziną w Chyrowej (gmina Dukla). Skończyła liceum i studium pomaturalne. 21 maja br. dziewczyna przyjechała do Krosna z zamiarem ubiegania się o pracę w jednej z krośnieńskich firm. Tego dnia rodzina straciła z nią kontakt. Poszukiwania - najpierw na własna rękę, potem wspólnie z policją - spełzły na niczym. Końcem czerwca przyszła najgorsza wiadomość. Konsulat Polski w Mediolanie zawiadomił rodziców o znalezieniu ciała Ani.

W lesie niedaleko słoweńsko-włoskiej granicy policja odkryła zwłoki młodej kobiety. Na podstawie znalezionych w pobliżu ciała rzeczy osobistych, wśród których m. in. znajdowało się podanie o pracę, ustalono, że są to zwłoki Ani Stanosz. Ze względu na zaawansowany rozkład ciała, konieczna była komputerowa rekonstrukcja twarzy zmarłej. Ania jest zidentyfikowana w 95 procentach. Dla ostatecznego potwierdzenia tożsamości przeprowadzone zostaną badania DNA, jednak rodzina nie ma najmniejszych wątpliwości.

Po identyfikacji zwłoki będą mogły zostać przewiezione do Polski. Koszt transportu to około 15 tys. zł. Jest to kwota znacznie przekraczająca możliwości finansowe pogrążonej w smutku rodziny. W jej imieniu o pomoc apeluje Danuta Kowalczyk, przewodnicząca Towarzystwa Rodzin Wielodzietnych w Krośnie. - Znamy tą rodzinę, od kilku lat jej pomagamy. Gorąco prosimy wszystkich mieszkańców Podkarpacia, żeby pomogli sprowadzić zwłoki Ani do Polski. Aby rodzina mogła się pomodlić na jej grobie i zapalić świeczkę. Nic więcej nie mogą już dla niej zrobić.

Śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci Ani prowadzi włoska policja. - To była bardzo grzeczna, spokojna, pobożna, ale zarazem bardzo łatwowierna dziewczyna. Przypuszczamy, że w Krośnie musiała dostać jakieś środki odurzające i wbrew swojej woli została wywieziona za granicę. To musiał być ktoś kogo ona znała i komu zaufała. Być może chcieli ją tam sprzedać lub zmusić do pracy w domu publicznym. Ania musiała stawiać opór więc ją zamordowali - zastanawia się Danuta Kowalczyk.

Ania Stanosz pracowała już kiedyś we Włoszech. Na wakacjach opiekowała się chorą kobietą.

Oto numer konta rodziców Ani - Krystyny i Władysława Stanoszów:
Bank Spółdzielczy w Dukli
nr 90 8642 1096 2010 9601 5306 0001

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)