Prędko tego zdjęcia nie zapomnisz

Radia CB rozgrzane do czerwoności, panika w eterze, od czasu do czasu błysk czerwonej lampy. To znak, że na ulicach pojawił się fotoradar. Jego właścicielem jest krośnieńska straż miejska.
Tak wygląda fotoradar krośnieńskiej straży miejskiej. W poniedziałek (8.12) stał na ul. Sikorskiego

Fotoradar trafił do straży miejskiej kilka tygodni temu. Został zakupiony za pieniądze z budżetu miasta. Kosztował 170 tys. złotych. - Chcemy poprawić bezpieczeństwo na drogach w mieście, gdyż słyszy się o wielu wypadkach, nawet śmiertelnych. Myślę, że pojawienie się tego urządzenia na ulicach przyniesie korzyści dla wszystkich - mówi Tomasz Wajdowicz, komendant straży miejskiej w Krośnie.

Urządzenie jest przenośne, może stać na każdej drodze. Lokalizacja musi być jednak wcześniej skonsultowana z Komendą Miejską Policji w Krośnie. - Policja przedstawia pewne sugestie, wskazuje miejsca, w których najczęściej dochodzi do wypadków, kolizji czy nagminnego przekraczania prędkości - wyjaśnia komendant. Straż miejska bierze też pod uwagę np. sugestie i prośby zarządów dzielnic i osiedli. - Było już kilka takich sytuacji. Np. na Zawodziu były prośby o umiejscowienie fotoradaru na ulicy Żółkiewskiego. Nawet na stałe - dodaje.

Fotoradar jest osłonięty specjalnym kontenerem, może działać w każdych warunkach pogodowych. Robi pomiar każdej prędkości, ale fotografuje dopiero tę przekroczoną. Czerwony błysk lampy informuje kierowcę, że właśnie został sfotografowany. Jednak niech nie cieszy się ten, kto myśli, że z przekroczoną prędkością przejechał niezauważony przez fotoradar. Urządzenie to ma bowiem funkcję robienia zdjęć także w drugą stronę - pojazdom oddalającym się.

Od ustawienia zależy, od jakiego przekroczenia prędkości fotoradar będzie robił zdjęcia. - Jeśli np. jest ograniczenie prędkości do 40 km/h, możemy go ustawić, że będzie robił zdjęcia dopiero jak ktoś jedzie 60 km/h, a możemy też ustawić od 42 km/h - mówią strażnicy miejscy.

Na razie fotoradar nie pracuje codziennie. Główne ze względu na braki kadrowe w straży. Zrobienie zdjęcia to ułamek sekundy, potem zaczyna się jednak żmudna praca. Zdjęcia zapisywane są na nośniku elektronicznym. Potem muszą zostać zgrane do komputera, gdzie za pomocą specjalnego programu zostają poddane obróbce. Konieczne jest jeszcze ustalenie właściciela pojazdu, ewentualnie osobę, która prowadziła wtedy samochód. Później zostaje tylko wysłanie mandatu. - Za wykroczenie zarejestrowane przez urządzenie pomiarowe możemy ukarać do 30 dni od daty ujawnienia wykroczenia, ale staramy się to robić na bieżąco, maksymalnie w ciągu 7 dni - informuje Tomasz Wajdowicz.

Taryfikator jest taki sam jak policyjny. Do tego oczywiście dochodzą jeszcze punkty karne. Różnica polega na tym, że pieniądze z mandatu wystawionego przez straż wpływają do kasy miejskiej, a nie państwowej. - Kierowca ukarany przez nas ma takiego małego plusika, że ten jego mandat może pójdzie np. na jakiś chodnik - żartują strażnicy miejscy.

Samo urządzenie może stać na poboczu drogi lub na chodniku. Nie trzeba ustawiać żadnego znaku ostrzegawczego przed fotoradarem. Na rogatkach Krosna znajdują się jednak znaki informujące, że miasto jest objęte kontrolą fotoradarową.

- O wynikach naszej pracy będzie można powiedzieć po kwartale, może pół roku, biorąc pod uwagę statystyki policyjne - mówi komendant. - A póki co kierowcy patrzcie na znaki, jeździjcie zgodnie z przepisami, nikomu krzywda się nie stanie - apeluje.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)