Iwona fotografuje noworodki i niemowlęta od siedmiu lat. Oprócz tego wykonuje również sesje zdjęciowe starszych dzieci, rodzin, a także kobiet w ciąży. Zanim została fotografem, pracowała w siedmiu rodzinach jako niania. – Jestem wielką pasjonatką i obserwatorką dziecięcych emocji. W czasie mojej pierwszej pracy nauczyłam się być wrażliwą na gesty, spojrzenia i sygnały maluchów – mówi.
Studio o nazwie Lamelka założyła tuż przed mikołajkami w 2011. Był to jej autorski pomysł, który powoli się rodził, raczkował, aż w końcu stanął na nogi. Niewiele osób wierzyło w jej powodzenie, ale Iwonie wystarczyła wiara tylko jednej.
Nazwa studia narodziła się spontanicznie, w czasie rozmów z partnerem, również fotografem, Kubą, który przy kawie starał się wdrożyć jej kilka zawiłych zasad funkcjonowania aparatu. – W czasie spotkania padło słowo „lamelka”, które zabrzmiało bardzo miło, wręcz uroczo i od razu je przygarnęłam, mimo że okazała się małą blaszką ukrytą we wnętrzu sprzętu – wspomina.
Pierwsza sesja Iwony w jej studiu była niezapomniana. Ułożyła się inaczej niż sobie wyobrażała. Pamięta jak przygotowała grzechotki, grające zabawki, a nieoczekiwanie jej pierwszym klientem okazała się głuchoniema rodzina: mama, tata i ich synek. – Sesja przebiegła w ciszy, ale dla mnie była wspaniała. Ten chłopiec miał w sobie tyle emocji. Nawiązałam z nim świetny kontakt – mówi.
Studio, w którym pracuje, to przytulne dwupokojowe mieszkanie na piętrze budynku przy ulicy Lwowskiej 1. Jedno pomieszczenie służy do fotografowania, w drugim znajdują się akcesoria do sesji, a także miejsce do przewinięcia i nakarmienia małego modela. Gdy wchodzimy do środka, z każdego zakątka emanuje dobra, niezamącona zewnętrznym światem energia. W studiu znajdziemy skrzypiące krzesełka, wdzianka szyte przez samą Iwonę i... stare, naturalne deski, które krośnianka wykorzystuje do swoich fotografii. Wciąż je gromadzi, bo mówi, że ma ich za mało. Te wszystkie rzeczy mieszczą się w granicach jej smaku i fotograficznej wizji.
W lamelkowym świecie obowiązują dwie zasady. Pierwsza to: dziecko, gdy jest wypoczęte, zdrowe i najedzone, jest zadowolone, a co za tym idzie sesja jest udana. Druga zasada widnieje na tabliczce na niebieskich drzwiach, prowadzących do studia: tutaj bose bobasy śmigają, dlatego dorośli buty ściągają.
Dzieci uwielbiała od zawsze. Ich naturalność, lekkość, szczerość i delikatność urzekały Iwonę. I to właśnie te cechy niemowląt stara się uchwycić w swoich portretach. – Fotografia dziecięca jest niezwykle zaskakująca i nieprzewidywalna – mówi. – Każde dziecko to osobna historia. Przy czym to nie sama fotografia jest tak wspaniała, ale dzieci są niezwykłe: czyste, bez skazy i, podobnie jak ich świat, nieskażone.
Dzieci są jej największą inspiracją. Tworzy dla nich przestrzeń, ale też nie narusza ich własnej. Dzięki temu pojawia się zaufanie i bezpieczeństwo.
Lamelka głównie fotografuje dzieci w okresie noworodkowym, niemowlęcym i około pierwszego roku. – Są to trzy etapy, w których następuje najwięcej zmian – mówi. – Pierwszą sesję wykonuję około 10-14 dni po urodzeniu, kiedy dziecko jest malutkie i nie interesuje go jeszcze zewnętrzny świat. Zazwyczaj jest ciepło owinięte i smacznie śpi. Bardzo dobrze pamięta pozycje z brzuszka mamy, gdzie ostatnie tygodnie spędziło zwinięte w kuleczkę.
Fotografowanie noworodków wymaga od krośnianki wyczucia, delikatności i skupienia, ale jest jedną z chwil nie do powtórzenia. Drugą sesję wykonuje, gdy dziecko siada. Trzecią, gdy samodzielnie staje. W dwóch ostanich etapach mały model ma dużą swobodę – pełza, podskakuje, drepcze lub siedzi.
Iwona preferuje proste ujęcia. Według niej dzieci nie potrzebują gadżetów. Dlatego na zdjęciach nie ma śladu współczesnych zabawek, które na co dzień towarzyszą maluchom.
Dziecięca sesja trwa około 45 minut. W jej czasie zdarza się, że dziecko samo decyduje, że nie chce jakiegoś kocyka albo nie pozwala zrobić sobie zdjęcia w danej pozycji. Wtedy Iwona się dopasowuje. – Dla dziecka wizyta w moim studiu to sporo emocji wywołanych nowym miejscem i nowymi osobami w ich życiu. Są dzieci, które płaczą po przyjściu, czegoś się wystraszą albo po prostu nie mają nastroju, żeby pozować. Wtedy Iwona nie zmusza swoich małych klientów do sesji. Po prostu przekłada spotkanie.
Pod wrażeniem fotografii krośnianki są jej klienci, którzy chętnie dzielą się swoimi opiniami na Facebooku.
- Atmosfera i profesjonalizm, a przy tym przeniesienie się do bajki. Cudowne chwile warte wszystkiego. A zdjęcia po prostu są magiczne – pisze Agnieszka. Basia dodaje: Super podejście do dzieci, fantastyczne zdjęcia i swobodna atmosfera podczas sesji. Zdjęcia wyszły przepięknie! Dziękujemy.
- Iwona przenosi wszystkich w baśniowy świat Lamelki, w którym magia przeplata się z radością, śmiechami, chichami, wygłupami, a niekiedy nawet wzruszeniem. W niezwykły sposób nawiązuje kontakt zarówno z maluchami, jak i starszymi, zachęcając do naturalnej, swobodnej współpracy z nią i obiektywem. Efekty za każdym razem są powalające – wzruszające, wywołujące niedosyt i ochotę na więcej – chwali Kasia.
Terminy sesji w studio Lamelka dobrze jest zarezerwować z 3-4 tygodniowym wyprzedzeniem. Rodzice otrzymują portrety w wersji elektronicznej oraz odbitki na papierze fotograficznym.
Na sesję najlepiej umówić się drogą elektroniczną poprzez maila. Każdy maluszek ma swój indywidualny termin, a sesje nie następują jedna po drugiej. Krośnianka każde spotkanie dopasowuje do dziecka, jego aktywności, drzemek, wieku.
Fotografie Lamelki zobaczymy na Facebooku i Instagramie oraz na oddziale ginekologiczno-położniczym Wojewódzkiego Szpitala Podkarpackiego w Krośnie.
No cóż. Pani Iwona jest geniuszem jeśli chodzi o fotografię dziecięcą. Byłam u wielu fotografów i na zdjęciach widać mimikę, gesty a nawet pozę dziecka i to gdzie czuje się najlepiej. W Lamelce mój synek jest wyluzowany, wesoły i pełen swojej dziecięcej radości. Zawsze mówię- na tych zdjęciach to jest właśnie mój synek, taki jaki jest dla mnie na co dzień. To jest właśnie sztuka- wydobyć z dziecka, które jest niesamowicie trudnym obiektem - to co w nim najlepsze i naturalne. Podziwiam Panią Iwonę i jej artystyczne wnętrze. To piękne być taką wyjątkową osobą. A lamelkowe zdjęcia zapełniają ściany naszego domu ale ciągle nam mało :D