Lodowisko już zamknięte. Skorzystały tłumy

Do wyjątkowo nieudanych można zaliczyć kończący się właśnie sezon sportów zimowych. Zimy nie było wcale, przez co wyciąg w Czarnorzekach "chodził" zaledwie kilka dni. Było jednak miejsce, które spośród wszystkich zimowych atrakcji biło wszelkie rekordy popularności " lodowisko.
Przez trzy miesiące lodowisko odwiedziło 35 tys. osób. O 5,5 tys. więcej niż w ubiegłym roku

Lodowisko Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zostało otwarte 29 listopada 2013 roku. Funkcjonowało nieprzerwanie aż do minionej soboty (1.03). Obiekt w tym sezonie pobił rekord frekwencji, a co za tym idzie - wysokości wpływów z biletów.

Wszystko to za sprawą aury. Nie spadł śnieg, a iście wiosenne temperatury nie pozwalały na produkcję sztucznego. To sprawiło, że szusowanie na nartach, przynajmniej w najbliższej okolicy było niemożliwe. Kto więc chciał choć trochę poczuć zimowy klimat, wybierał łyżwy.

- Dni, w których był deszcz i wiatr, było niewiele. To od razu miało odzwierciedlenie we frekwencji na lodowisku - podkreśla Antoni Dębiec, dyrektor MOSiR. Nie brakowało natomiast słonecznych dni.

W porównaniu z ubiegłym sezonem w kasie lodowiska wydano o około 5,5 tys. biletów więcej. - Łącznie sprzedaliśmy 35 tys. biletów - informuje Antoni Dębiec. - Rok wcześniej było to 29,5 tys.

Co oczywiste, ogromne zainteresowanie ślizgawką przełożyło się na wpływy z biletów. Te też były rekordowe, w porównaniu z 2012 rokiem MOSiR zarobił o 30 tys. zł więcej. - W ubiegłym roku wpływy z biletów wyniosły 111 tys. zł, a w tym sezonie 141 tys. zł - zdradza gospodarz obiektu.

9 lat temu lodowisko przeszło gruntowne zmiany. Władze miasta ciągle myślą o jego zadaszeniu

Lodowisko zostało zmodernizowane w 2005 roku. Wtedy to położono sztuczną płytę lodowiska, uruchomiono nowoczesne agregaty, które mrożą lodową nawierzchnię. Stare urządzenia nie nadawały się już do użytku, funkcjonowały na szkodliwym amoniaku. Przy nich lodowisko działało tylko wtedy, gdy temperatury były na minusie. Jazda na łyżwach podczas takiej zimy, jak w ostatnich miesiącach, byłaby niemożliwa.

Decyzja o doinwestowaniu miejskiej ślizgawki była strzałem w dziesiątkę. Obiekt co roku jest bardzo chętnie odwiedzany przez mieszkańców, od najmłodszych, nawet po tych nieco starszych. Ciągle jeszcze jednak potencjał lodowiska nie jest wykorzystany w stu procentach. Od czasu modernizacji, czyli już 9 lat, ciągnie się kwestia możliwości przedłużenia jego funkcjonowania. Temat wciąż jest żywy. - Pracujemy nad kwestią poprawy warunków uprawiania hokeja, jazdy na łyżwach poprzez zadaszenie lodowiska - powtarza Bronisław Baran, zastępca prezydenta Krosna. Konkretów jednak ciągle brak, termin takiej inwestycji, zwłaszcza przy niezwykle bogatym w zadania drogowe tegorocznym budżecie miasta, zdaje się być bliżej nieokreślony.

Przedłużenie możliwości korzystania z lodowiska zgodnie z jego przeznaczeniem na razie jest odsunięte. Nie brak natomiast pomysłów na jego wykorzystanie po zakończeniu sezonu zimowego. Gdy rozpoczynano remont, mówiło się o tym, że latem płyta lodowiska może zamieniać się w korty tenisowe ze sztuczną trawą. Życie napisało jednak inne scenariusze.

W ubiegłym roku, w czasie letnich i nawet jesiennych miesięcy lodowisko służyło jako tor kartingowy. Zaczął tam funkcjonować po tym, jak za sprawą protestów mieszkańców, został przeniesiony z ul. Okrzei. Problem hałasu pojawił się jednak także i w związku z nową lokalizacją.

Istotnie, mieszkańcy posesji w rejonie ul. Bursaki, ale też Zawodzia (terenów położonych naprzeciwko lodowiska) mają prawo mieć pretensje. Gokarty cieszyły się dużą popularnością, więc jeździły niemal każdego dnia do godziny 22.00. W związku z tym na biurko prezydenta miasta trafił protest. Wydanie zgody na otwarcie toru w nadchodzącym sezonie jest więc pod znakiem zapytania.

- W tym momencie nie ma jeszcze zgody na żadną działalność na lodowisku. Wchodzi w grę jazda na gokartach, ale tylko pod warunkiem rozwiązania problemu hałasu. Konieczne byłoby zainstalowanie ekranów akustycznych - mówi Bronisław Baran. Dodajmy - instalacja na koszt przedsiębiorcy prowadzącego tor. Ryzyko jest jednak spore, bo nie ma pewności, czy taki zabieg rozwiąże sprawę. - Jeśli hałas będzie nadal, zgody nie będzie - zastrzega zastępca prezydenta.

Alternatywą są nieporównywalnie cichsze rolki. - Mamy opinie dotyczące możliwości użytkowania tej nawierzchni przez rolkowców. Ona jest na to przygotowana, nie ulegnie zniszczeniu - podkreśla Bronisław Baran. - Na razie jednak trwają analizy do jakich celów wykorzystać powierzchnię lodowiska w nachodzącym sezonie letnim.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)