Takiej książki nikt się po Łukaszu Łuczaju nie spodziewał. Jego bliskim i znajomym nie przyszło do głowy, że botanik, doktor habilitowany nauk biologicznych, wykładowca akademicki i popularyzator przyrody (pisaliśmy o nim tutaj) może napisać poradnik o seksie, i to odbywającym się w innych warunkach niż zwyczajne.
Pomysł na książkę narodził się już jakiś czas temu. – Napisałem ją, bo zauważyłem, że jest nisza, a sam jestem wielkim miłośnikiem seksu w naturze – mówi Łukasz Łuczaj. – Chciałem więc podzielić się z innymi swoimi przeżyciami i przemyśleniami. Przy czym moim zamiarem nie było zszokowanie czytelników, ale ich zainspirowanie.
Dla Łukasza seksualność człowieka jest bardzo ważna, subtelna, delikatna, ale też trudna. To sfera życia człowieka, która wiąże się z uczuciami i prokreacją.
Drzewa są bardzo ważnym elementem leśnego życia erotycznego. Pozwalają wyzwolić się od ziemi, często wilgotnej i pokrytej drapiącymi roślinami oraz biegającymi po niej owadami i pająkami.
Najpierw „Seks w wielkim lesie” ukazał się w języku angielskim, ale to dopiero jego polska wersja okazała się hitem. Sprzedało się bardzo wiele egzemplarzy, są też dodruki, a Łukasz zaczął być „rozchwytywany” przez dziennikarzy. – Odzew na nią okazał się pozytywny. Moja książka nikogo nie obraziła ani nie zgorszyła. Czytelnikom się podoba. Jest radosna, romantyczna, ciekawa, ale za krótka, przez co pozostawia pewien niedosyt - przyznaje.
Liczący niewiele ponad sto stron przewodnik jest jednocześnie poradnikiem i esejem opatrzonym odważnymi rysunkami Julii Gmosińskiej. To opowieść o czerpaniu radości z życia i przyjaźni z naturą. Odwołuje się do kultury, etnografii, literatury i historii. – Moja książka ma kilka warstw: przewodnika seksu po lesie w typie Michaliny Wisłockiej, romantycznych momentów, terapeutycznego wpływu przyrody oraz mistycznych kontaktów. Dzięki temu można ją odczytywać na różne sposoby.
Znajdziemy w niej nie tylko autobiograficzne wątki, ale również historie zasłyszane od znajomych. – W mojej książce nie ma fikcji, to jest literatura faktu – zapewnia Łukasz.
Botanik tłumaczy, że od zawsze różne sceny miłosne mają miejsce na łonie natury. – Często możemy je zobaczyć w filmach, a dla połowy ludzi są one czymś naturalnym. Wiele osób przeżywa takie przygody na wakacjach. Kiedyś uprawianie miłości na łonie natury było wiejską codziennością. Ludzie mieszkali po kilkanaście osób w jednej chacie, o prywatność było trudno, kochankowie szli więc do lasu szukać ustronnego miejsca – tłumaczy.
Jak zaznacza autor, jego książka jest skierowana głównie do tych osób, które boją się seksu na łonie przyrody. – Chcę ich zachęcić do urozmaicenia swojego życia seksualnego. Przy czym nie gloryfikuję seksu w naturze ponad domowe zacisze. Może się zdarzyć, że w trakcie złapie nas deszcz albo pogryzą owady. I wtedy nie będzie to przyjemne doświadczenie.
W swojej książce Łukasz Łuczaj opowiada m.in. o legalności i pięknie seksu na łonie przyrody. Dowiemy się na przykład, gdzie najlepiej uprawiać miłość. – Bardzo fajnym miejscem jest skraj lasu. Las sprawia, że czujemy się bezpieczniej, tworzy poczucie intymności. Natomiast łąka daje światło. Wystarczy więc oprzeć się o drzewo i ma się piękny widok. Ciekawym miejscem jest też liściasty las, który wiosną jest cieplejszy niż łąka, a drzewa chronią kochanków od wiatru. Często jest też pełno kwiatów i można położyć się na liściach.
Mech to błogosławieństwo dla kochanków. Aż dziw, że natura stworzyła coś tak przyjemnego do siedzenia i leżenia. Mech to gotowe łoże, nic dodać, nic ująć. Szkoda tylko, że znajdziesz je głównie w mrocznych i wilgotnych lasach, które nie sprzyjają zdejmowaniu odzienia.
Wyjątkiem będą skraje lasów. Tam wiatr wywiewa czasem całą ściółkę i mchy rozwijają się znakomicie.
Oprócz tego Łukasz radzi na jakiej kłodzie najlepiej się położyć i na jakie owady uważać. Opisuje największe dziuple w Polsce, które mogą pomieścić ludzi, nasiona, które mogą być przenoszone przez włosy łonowe czy naturalne lubrykanty.
„Seks w wielkim lesie” to również książka o tym, jak człowiek może odzyskać kontakt z przyrodą i własnym ciałem. – Nie musimy uprawiać miłości na łonie przyrody. Wystarczy pochodzić w ubraniu lub nago po lesie, położyć się na pniu, potaplać w błocie, poleżeć na łące. Będziemy mieć 50-80% tych samych przeżyć co zakochane pary, bo nasze ciało będzie dotykane przez trawę, źdźbła, liście, pnie.
- Popatrz, jakie mam buty, zniszczą się.
- To dlaczego ich nie ściągniesz?
- Nie wiem, nigdy na to nie wpadłam, nie chodziłam boso po lesie.
I ściągnęła je. Bała się jednak iść sama. Trzymałem ją za rękę i patrzyłem, jak pierwszy raz w życiu idzie boso po igliwiu i szyszkach. Stąpała powoli, jakby po linie, jak tancerka. Przeszła może dziesięć kroków, usiadła i rozpłakała się.
- Dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej? Przeżyłam dwadzieścia sześć lat w butach.
W niedalekiej przyszłości Łukasz planuje wydać kolejną książkę poświęconą temu tematowi. – Jest wiele historii i tematów, których nie poruszyłem, a powinienem. Przykładem może być Fuck for Forest, organizacja ekologiczna, która publikując w Internecie płatne, amatorskie filmy pornograficzne, zbiera pieniądze, aby ratować zagrożone wycinką lasy np. w Ameryce Środkowej i Południowej.
Co do mchu to się z panem Łukaszem zgadzam, w ogóle gratuluję książki, natomiast z tym chodzeniem boso po lesie to bym przestrzegała,, dalej poziom kultury w Polsce jest żenujący, w lesie pełno szkla i innych śmieci