Przypomnijmy. Do zdarzenia doszło 14 kwietnia 2023 roku w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Kolejowej na osiedlu Tysiąclecia w Krośnie. Będąca po wpływem alkoholu 32-letnia krośnianka A. W. w trakcie awantury ugodziła 26-letniego K. S. kuchennym nożem o długości 21 cm.
Rana biegła 12 cm w głąb ciała pokrzywdzonego. K. S. doznał rozległych obrażeń jamy brzusznej i ciężkiego wstrząsu pokrwotocznego z następowym uszkodzeniem mózgu. Mimo że pomoc przyszła w porę, rana okazała się śmiertelna. Mężczyzna zmarł 16 kwietnia w krośnieńskim szpitalu. Pisaliśmy o tym tutaj.
Pokrzywdzony K. S. pochodził spoza Krosna, był osobą uzależnioną od alkoholu i bezdomną, która tułała się po klatkach schodowych i pustostanach. Często pomieszkiwał u oskarżonej A. W. W zamian oferował jej pomoc w robieniu zakupów czy wyprowadzaniu psa na spacer.
Zarówno oskarżona, jak i pokrzywdzony w trakcie zdarzenia byli pod wpływem alkoholu. Kobieta miała 2 promile alkoholu, zaś mężczyzna – ponad 3 promile. Krośnianka przyznała się do zarzucanego jej czynu. Tłumaczyła, że mężczyzna ją zaatakował, a ona się przed nim broniła. Nie chciała go zabić, tylko przestraszyć. Usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa z zamiarem bezpośrednim.
Mowy końcowe wygłoszono 7 marca tego roku. Prokurator Grzegorz Kazimierski zwrócił uwagę, że oskarżona początkowo nie przyznawała się do zarzucanego jej czynu, a swoją wersję zmieniała kilka razy. Zarówno on, jak i adwokat Marta Dolot, która reprezentowała siostrę pokrzywdzonego zaznaczali, że oskarżona cierpi na uzależnienie od alkoholu, przejawia cechy zaburzonej osobowości, jest chwiejna emocjonalnie oraz skłonna do gwałtownego zachowania.
- Ma też skłonność do oszukiwania siebie, mniej lub bardziej świadomego wybielania się oraz manipulowania innymi. Próbuje zrzucić odpowiedzialność na ofiarę, twierdząc, że poszkodowany był wobec niej agresywny, że czuła się zagrożona jego osobą – tłumaczyła mecenas Marta Dolot. Według niej A. W. działała z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia pokrzywdzonego. - K. S. nigdy nie przejawiał agresywnego zachowania. Oskarżona traktowała go przedmiotowo.
Prokurator Grzegorz Kazimierski i adwokat Marta Dolot domagali się uznania oskarżonej za winną zarzucanego jej czynu oraz wymierzenia kary pozbawienia wolności. Prokurator wnioskował o 15 lat, adwokat siostry poszkodowanego – stosownej kary. Oboje wnioskowali również o zasądzenie 100 tys. zł na rzecz siostry ofiary i obciążenia oskarżonej kosztami sądowymi.
Natomiast obrońca oskarżonej, adwokat Annabel Leszczyńska dowodziła, że oskarżona działała w warunkach obrony koniecznej. - K.S. niejednokrotnie nachodził oskarżoną w jej miejscu zamieszkania. Wdarł się do mieszkania z tzw. buta, zaczął się z nią kłócić i atakować – mówiła.
Obrońca wskazywała, że oskarżona była przeświadczona, że jej życie jest zagrożone. Dlatego chwyciła za nóż, który był pod ręką i zadała cios. – Jako osoba atakowana miała prawo odeprzeć ten zamach, nawet kosztem dobra pokrzywdzonego. W tym czasie nie miała możliwości obronić się czym innym, patrząc na jej posturę i mając na uwadze, że jej organizm był wykończony alkoholem. Nie miała możliwości siłowo podołać pokrzywdzonemu.
Obrońca wniosła o uniewinnienie oskarżonej z zarzucanego jej czynu, przyjmując, że działała w obronie koniecznej. Wniosła też o pokrycie kosztów sądowych przez Skarb Państwa.
Na końcu głos zabrała sama oskarżona A. W., która przeprosiła za to, co się stało. – Proszę Sąd nie o łagodny, ale o sprawiedliwy wyrok. Nie chcę uniknąć odpowiedzialności. Nigdy nie byłam święta, ale nie byłam mordercą. Teraz też nie czuję się jak morderca. Bardziej traktuję to jako nieszczęśliwy wypadek. Nie chciałam zabić tego człowieka, a już na pewno nie kogoś, kogo znałam i lubiłam – tłumaczyła.
20 marca Sąd Okręgowy w Krośnie uznał A. W. za winną tego, że działając w zamiarze ewentualnym, a więc przewidując możliwość pozbawienia życia K.S. i godząc się na to, zadała mężczyźnie uderzenie w brzuch ze średnią siłą trzymanym w prawej ręce nożem kuchennym. Sąd skazał oskarżoną na 9 lat pozbawienia wolności. Na poczet kary zaliczył okres rzeczywistego pozbawienia wolności. - W ocenie Sądu jest bezpośredni związek pomiędzy zadanym uderzeniem, a skutkiem, który został spowodowany, czyli śmiercią – tłumaczył sędzia Artur Lipiński.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Jakub Szczerbań wskazał, że oskarżona i pokrzywdzony byli "znajomymi od kieliszka", oboje byli alkoholikami. Znajomość A. W. z K. S. była czysto koleżeńska. Jednak z czasem mężczyzna zaczął darzyć oskarżoną uczuciem i był o nią zazdrosny.
Dzień przed tragedią K. S. z przygodnie spotkanym mężczyzną pili alkohol u oskarżonej. Jej znajomy ich wyprosił, przez co ucierpiała męska duma pokrzywdzonego. Na drugi dzień zaczął nachodzić oskarżoną. Zgłaszał do niej pretensje, że źle się prowadzi, co wywołało u kobiety niechęć. Był kilka razy wypraszany. Wzywano również policję, ale funkcjonariuszom nie udało się go zatrzymać.
Tuż przed tragedią około godziny 19:00 K. S. kopniakiem otworzył zepsute drzwi do mieszkania oskarżonej i wdarł się do środka. Wybuchła awantura, która z pokoju przeniosła się do kuchni, gdzie oskarżona chwyciła za nóż, aby postraszyć poszkodowanego i jak najszybciej pozbyć się go z mieszkania. Mężczyzna uśmiechnął się i zrobił krok w przód, a oskarżona jeden raz uderzyła go nożem w brzuch.
- W ocenie Sądu działanie oskarżonej było bezrefleksyjne, można powiedzieć odruchowe, ona sama nie potrafi go wytłumaczyć. Uderzenie nożem to wypadkowa kilku czynników. Przede wszystkim chęci postraszenia, wyrzucenia K.S. z mieszkania. To również błędna czy bardzo zaburzona upojeniem alkoholowym interpretacja zachowania u pokrzywdzonego. Oskarżona tłumaczyła, że wzięła nóż, bo nic innego nie miała pod ręką – wymieniał sędzia Jakub Szczerbań, który dodał też, że sama oskarżona przyznała, że miała dość tego, że wszyscy ją "masakrują". – Sąd uważa, że doszło do kumulacji doświadczeń, jakie oskarżona miała z byłymi partnerami, ludźmi z marginesu, którzy źle ją potraktowali.
Sąd uznał, że nie ma mowy o zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia ani o obronie koniecznej. Za tym, że nie był to zamiar bezpośredni, przemawia m.in. to, że doszło do jednego uderzenia nożem, a oskarżona nie szukała kontaktu z pokrzywdzonym. W stanie upojenia alkoholowej nie mogła ocenić trzeźwo sytuacji. Wezwała jednak pomoc, dzwoniąc po ojca, aby ratować pokrzywdzonego. Liczyła na to, że K. S. przeżyje.
Jednocześnie Sąd nie uznał działania oskarżonej za obronę konieczną, bo: - Po pierwsze nie było to zdarzenie nagłe i nieprzewidywalne. K.S. przychodził przez cały dzień, oskarżona spodziewała się go, była na to przygotowana. Po przyjeździe służb i przy pierwszych wyjaśnieniach nie wspominała o żadnym ataku i obronie, tylko kreowała wersję, że K. się nabił, gdy robił sobie jedzenie – tłumaczył sędzia Jakub Szczerbań.
Sąd zwrócił też uwagę, że oskarżona zadając cios, nie wiedziała, że będzie on śmiertelny. Według biegłego zadała go od góry z pozycji klatki piersiowej, a nie jak twierdziła z pozycji biodra. – Biegły lekarz wskazał, że szansa przeżycia przy takim uderzeniu dla pokrzywdzonego była iluzoryczna – mówił sędzia Jakub Szczerbań.
Sąd zasądził również na rzecz siostry pokrzywdzonego częściowe zadośćuczynienie za doznaną krzywdę w kwocie 40 tys. zł i 13,5 tys. zł na rzecz oskarżycielki posiłkowej. Oskarżona ma również pokryć koszty sądowe i 600 zł opłaty. Sąd orzekł również przepadek narzędzia zbrodni, w tym przypadku noża kuchennego na rzecz Skarbu Państwa.
– W ocenie sądu wymierzona kara jest karą słuszną i sprawiedliwą, uwzględniającą wszystkie przesłanki – dodał sędzia Artur Lipiński.
Sąd utrzymał również areszt tymczasowy dla oskarżonej.
Wyrok jest nieprawomocny. Przysługuje od niego apelacja do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie w ciągu 7 dni od ogłoszenia wyroku. Zapowiedziała ją już obrońca oskarżonej, Annabel Leszczyńska. – Będziemy walczyć, ten wyrok jest niesłuszny.
Natomiast prokurator Martyna Kochanek zapowiedziała złożenie wniosku o uzasadnienie wyroku, aby podjąć decyzję co dalszych kroków prokuratury.