Kontrowersyjna likwidacja przedszkola

Na ostatniej Sesji Rady Miasta Krosna (24.03.) zjawili się rodzice dzieci uczęszczających do Przedszkola Miejskiego nr 7 przy ul. Czajkowskiego. Byli zaniepokojeni planom likwidacji placówki. Tłumaczyli, że o planach Urzędu Miasta nic nie wiedzieli. Zaprzecza temu dyrektorka przedszkola. Ostatecznie uchwała została zdjęta z obrad i przeniesiona na kolejną sesję.
Artykuł z archiwum 2002-2017

O zmniejszeniu ilości przedszkoli w Krośnie Urząd Miasta mówi od listopada 2003 r. Argumentuje: koszty ich utrzymania są wysokie, na dodatek rosną z roku na rok. Uważa, że 10 przedszkoli w mieście to za dużo, w niektórych już teraz są niewykorzystywane sale, a będzie ich przybywało, bo coraz mniej dzieci się rodzi.

W listopadzie ubiegłego roku podjęte zostały uchwały intencyjne o zamiarze przekształceń m.in. Przedszkoli Miejskich nr 7 i 9 w filie pobliskich placówek. Nad PM nr 9 klamka już zapadła, z dniem 31 sierpnia 2004 przestanie istnieć. Losy Przedszkola nr 7 nie są jeszcze rozstrzygnięte.

Dlaczego właśnie Przedszkole nr 7? Urząd Miasta przekonuje: raz - wysokie koszty. Roczny koszt w 2003 r. utrzymania tam dziecka wynosił 6 150,00 zł, co było prawie 2 tys. więcej od średniej kwoty jaką gmina przeznaczyła na jednego przedszkolaka (4 419,00 zł). Dwa: poprzez likwidację małych dwu - oddziałowych placówek (takie jest PM nr 7) miasto chce poprawić organizację, systematycznie likwidować grupy dzieci w różnym wieku oraz takie, w których tylko część przedszkolaków korzysta z wyżywienia. Kolejny argument: placówka mieści się w budynku Krośnieńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Rocznie wynajem pomieszczeń kosztuje 18 tys. złotych. Ponoć od 2006 roku umowa ze Spółdzielnią przewiduje dwukrotny wzrost czynszu i nie ma możliwości jego negocjacji. Po co zresztą wynajmować obiekty, kiedy miasto ma dość własnych budynków, które z powodzeniem mogą pomieścić dzieci. Dalej: w 2001 roku przedszkole zostało warunkowo dopuszczone do użytku, bo teren wokół budynku nie jest ogrodzony. Dzieci nie mają też placu zabaw. KSM przedszkola nie ogrodzi (nie przewidywały tego zawierane z nią umowy), a Urząd Miasta nie zamierza dalej inwestować w nie swoje obiekty. Nie jest więc pewne, czy w takich warunkach budynek dalej zostanie dopuszczony do użytku jako przedszkole.

W świetle tych argumentów na ostatnią sesję Rady Miasta trafił projekt uchwały w sprawie likwidacji Przedszkola Miejskiego nr 7 z dniem 31 sierpnia b.r. Urząd Miasta zagwarantował dzieciom miejsca w innych przedszkolach. W pobliżu, na osiedlu Traugutta znajduje się Przedszkole Miejskie nr 8, które mieści się w dużym, nowym budynku z ogrodem i placem zabaw. Do niego planowane jest przekazanie mienia PM nr 7. Także nauczyciele z "siódemki" zostali by zatrudnieni w Przedszkolu Miejskim nr 8, a jeden w Szkole Podstawowej nr 6. Inne bliskie przedszkola - nr 2 (przy ul. Mirandoli Pika) i nr 4 (przy ul. Wyzwolenia) również dysponują wolnymi miejscami dla dzieci.

Jednak rodzice, którzy przyszli na obrady wyjaśniali, że o zamknięciu przedszkola nic nie wiedzieli. A zgodnie z prawem musieli zostać poinformowani.

- O żadnej likwidacji nic nie wiedzieliśmy, nikt nam jasno tego nie powiedział - przekonywał Witold Skiba, występując w imieniu rodziców. Przyznają, że o zamiarach przekształceń byli informowani, ale dyrektorka uspokajała, że o likwidacji nie ma mowy. - Powiedziano nam, że możemy wybrać przedszkole, do którego chcemy zapisać dziecko na kolejny rok. Niektórzy rodzice wybrali właśnie to - wyjaśniał. - Przed niczym nas nie ostrzegano. Mamy swoje propozycje, aby obniżyć koszty utrzymania naszego przedszkola. Tylko nikt z nami na ten temat nie rozmawiał.

O próbach i chęciach obniżenia kosztów utrzymywania tej placówki powiedziano niewiele. Bronisław Baran - Zastępca Prezydenta Miasta przyznał, że nie mogli wynegocjować cen za wynajem pomieszczeń. - Ale czy ktoś Spółdzielni postawił twarde warunki? - retorycznie pytał Jan Wilczek były prezes zarządu KSM. - Za moich czasów budynki te stały puste, nie było chętnych do ich wynajmu - dodał.

Co do zarzutów rodziców, że o likwidacji nic nie wiedzieli, Urząd Miasta uznał, że z ich strony nie było żadnych uchybień prawnych. - Zobowiązaliśmy dyrektora do poinformowania rodziców - wyjaśniał Bronisław Baran. Z kolei dyrektorka przedszkola Anna Przybysz, która przybyła na sesję Rady Miasta, też uważała, że wywiązała się z obowiązku poinformowania rodziców: kopię pisma o likwidacji, które otrzymała z Urzędu Miasta, dołączyła do listy, na której kazała zbierać podpisy. - Zobowiązałam wychowawczynie, aby rodzicom dawały do podpisania. Jutro mogę przedstawić listę z podpisami - zakończyła wyjaśnienia.

- Może pismo takie krążyło, ale to za poważna sprawa, aby w taki sposób nas o tym informować - przekonywał Skiba, dodając, że nie było zebrań, spotkań na ten temat. - Rodzice nie byli właściwie informowani i tym samym nie zostały spełnione wymogi formalne dotyczące likwidacji tej placówki - wielokrotnie podkreślali radni: Krzysztof Jędrzejewski i Wojciech Kolanko (radni Klubu Prawicy). W końcu, na wniosek Bronisława Barana (z podobnym wnioskiem wcześniej występował radny Kolanko), projekt uchwały zdjęty został z obrad sesji. Wcześniej jednak zastępca Prezydenta nadmienił, że Ci co chcieli o likwidacji wiedzieli.

W rozmowie telefoniczne (26.03.) dyrektorka przedszkola Anna Przybysz zapewniała, że na liście (o której mówiła na Sesji Rady Miasta), podpisani są wszyscy rodzice, których dzieci w miesiącu lutym uczęszczały do przedszkola. Wspomniała, że nie liczy tu rodziców sześciolatków, bo ich ta sprawa nie dotyczy. - Nikt nie mógł podpisać takiej listy, nie wiedząc o co chodzi. Tłustym drukiem jest napisane, czego pismo dotyczyło - przekonuje. A na pytanie dlaczego uspokajała niektórych, że nie ma mowy o żadnej likwidacji, przyznaje: - Mogła być taka sytuacja. Owszem mówiłam, że Kuratorium Oświaty wydało negatywną opinię o przyłączeniu, bo tak właśnie było za pierwszym razem. Ale tłumaczyłam rodzicom, że musimy poczekać, że dopiero po sesji Rady Miasta będę mogła powiedzieć, jakie decyzje ostatecznie zostały podjęte.

Pani dyrektor nie ma też sobie do zarzucenia, że nie próbowała walczyć o przedszkole. - Podlegam Urzędowi Miasta. Winna im jestem lojalność. A rodzice, patrzą tylko ze swojej strony. W tym roku odejdzie grupa sześciolatków. Koszty utrzymania tego przedszkola jeszcze wzrosną - powiedziała.

Najprawdopodobniej sprawa likwidacji Przedszkola Miejskiego nr 7 powróci na najbliższą sesję Rady Miasta Krosna.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)