Huta Makora: najpierw upadła, teraz na giełdzie

Makora Krośnieńska Huta Szkła w nowej odsłonie. Upadły w ubiegłym roku zakład odradza się, ale na bazie Huty Szkła Tarnowiec. Końcem marca ma zadebiutować na giełdzie, na rynku NewConnect, prowadzonym przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie. Rozmawiamy z Bogdanem Kasprzykiem prezesem zarządu Makory.
Bogdan Kasprzyk - prezes zarządu Makory Krośnieńskiej Huty Szkła

Pochodzi pan z Poznania, jak znalazł się pan w Krośnie, w Makorze?

- Projektem Makora zajmowałem się z ramienia Investcon Group S.A. To firma o charakterze funduszu, notowana na parkiecie podstawowym Giełdy Papierów Wartościowych, zadebiutowała w 2006 roku. Zajmuje się między innymi wprowadzaniem innych spółek na giełdę, sama też w nie inwestuje.

Wszystko zaczęło się w 2008 roku, kiedy jako Investcon Group kupiliśmy pakiet ponad 2/3 udziałów w Makorze. Jak się okazało po czasie, transakcji dokonaliśmy w możliwie najgorszym momencie, kiedy uderzył kryzys. Próbowaliśmy ratować hutę, wpompowaliśmy w nią kilka milionów złotych, ale niestety nie udało się. W konsekwencji w zeszłym roku została ogłoszona upadłość, wcześniej zakręcono kurek z gazem, zakończyła się produkcja. Została tylko garstka ludzi, ale ja zaangażowałem się w to, powiedziałem: "Spróbujmy uratować zlecenia, które Makora miała". Końcem listopada założyliśmy spółkę i zaczęliśmy zlecać zamówienia Makory innym hutom. Część klientów odeszła, bo nie wierzyła we współpracę z hutą bez huty. Część jednak została i choć z prywatnych pieniędzy trzeba było płacić za znaczki na listy, pozwoliło nam to złapać wiatr w żagle.

Co było dalej, jak doszło do kupna Huty Szkła Tarnowiec?

- W czerwcu ubiegłego roku pojawiła się informacja, że Inco Veritas S.A., właściciel Huty Szkła Tarnowiec, chce ją sprzedać. Rozpoczęliśmy rozmowy w Warszawie. Nie było zbyt wielu chętnych, a cena była atrakcyjna - półtorej miliona złotych plus kredyt huty 3,1 mln. My jednak nie mieliśmy pieniędzy, nie byliśmy pewni rynku, ale w Tarnowcu też brakowało zleceń. Ta huta produkowała szkło ręczenie formowane, inne niż Makora, ale technologia była ta sama. Zaproponowaliśmy podzlecanie Tarnowcowi, huta chętnie na to przystała. Okazało się, że nie wszystkie produkty hutnicy tarnowieccy byli w stanie wykonać, nie mieli pewnych umiejętności. Wtedy zrodził się pomysł, żeby wydzierżawić otwory w piecu. Będą tam pracowali nasi hutnicy, będziemy płacić za wykorzystaną masę szklaną, itp. Zaczęła się współpraca. Zatrudniliśmy dwa zespoły hutników i ostatnie pół roku tak funkcjonowaliśmy, część zlecaliśmy Tarnowcowi, część wykonywaliśmy własnymi siłami.

Makora w nowej odsłonie będzie pracować na majątku Huty Szkła Tarnowiec

Jesienią zauważyliśmy, że rynek zaczyna się odradzać, bo wiele hut w Europie zbankrutowało. Zaczął się wyścig o kupno Tarnowca, bo chętnych było już więcej, wzrosła cena. Szczęście jednak nam dopisało, wybrano naszą ofertę. Na pewno wpływ miała na to nasza dotychczasowa współpraca z Tarnowcem, że technologicznie bliżej do tej huty jest Makorze niż innym hutom i dzięki temu hutnicy będą mieć pracę, dorobek tutejszego zarządu huty będzie kontynuowany. I tak 5 stycznia br. podpisaliśmy umowę przedwstępną na zakup udziałów, do końca miesiąca miałem czas na "zorganizowanie" pieniędzy, ponad 5 mln złotych.

Jak udało się zdobyć taką kwotę?

- Makora KHS przeprowadziła w styczniu emisję prywatną akcji. Pozyskaliśmy blisko 5,5 mln zł i za to kupiliśmy 100-procentowy pakiet udziałów w Hucie Szkła Tarnowiec od Inco Veritas. Ta emisja akcji została już zarejestrowana przez Sąd Gospodarczy w Rzeszowie.

Makora prowadzi tylko ręczną produkcję szkła dekoracyjnego i użytkowego

Jakie dalsze plany rozwoju firmy?

- Makora ubiega się o to, aby być notowaną na rynku NewConnect - rynku alternatywnego obrotu, prowadzonym przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie. Wiele wskazuje na to, że około 29-31 marca nastąpi debiut Makory na giełdzie. Ta garstka zapaleńców, która została ze mną, to też akcjonariusze, są "na swoim".

W ciągu roku całą hutę Makorę z Krosna przenosimy do Tarnowca, odcinamy się jakby od starej Makory. Tak naprawdę wzięliśmy tylko jej nazwę, odkupiliśmy znak słowno-graficzny "Makora".

Chciałbym jednak, żeby z czasem Makora została firmą zarządzającą holdingiem, gdyż potrafimy pozyskać kapitał od inwestorów indywidualnych, instytucjonalnych, potrafimy wprowadzać firmy na giełdę, pozyskać środki dotacyjne. Chcemy, żeby Makora była takim inkubatorem przedsiębiorczości na Podkarpaciu. Jeśli ktoś nie wie jak pozyskać środki na rozwój, a chce żeby jego firma była notowana na giełdzie, mieć wycenę akcji i codziennie widzieć ile one są warte, to zapraszamy do współpracy. Jesteśmy dowodem na to, że potrafimy to robić.

Jak taka współpraca mogłaby wyglądać?

- Chcemy stworzyć fundusz, na początek w postaci spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. My dajemy zainteresowanym firmom cały know-how, możliwości pozyskania kapitału, doradztwo w procesie wprowadzenia na giełdę, w zamian za pakiety udziałów, ale tylko pod warunkiem osiągnięcia sukcesu. W ten sposób budując wartość funduszu, zarazem Makory, chcemy propagować idee rynku kapitałowego na Podkarpaciu. Wiem, że tu są ludzie pracowici, jest bardzo duży, niewykorzystany potencjał. Wierzę w to, dlatego dojeżdżam tu do pracy co tydzień z Poznania.

Wróćmy jeszcze do samej huty, co będzie produkować i czy będzie zbyt na jej wyroby?

- Bankructwo tak wielu hut doprowadziło do tego, że tak naprawdę HS Tarnowiec jest teraz jedyną tego typu w tej części Europy. Chodzi o potencjał, ilość kolorów, technologię. Rynek troszkę się zmienił, klient może więcej zapłacić, ale woli mieć mniejsze serie, 800-1000 sztuk. My jesteśmy bardziej elastyczni niż duże huty. Poza tym nas automaty nie interesują. Makora i Tarnowiec to przede wszystkim szkło ręcznie formowane, dekoracyjne. Rozpoczęliśmy już też produkcję szkła oświetleniowego. Współpracujemy z projektantami, studentami ASP we Wrocławiu, ale też z Ewą Minge. Chcemy iść również w szkło użytkowe, eleganckie. Nie wykluczam, że w ramach holdingu obejmiemy udziały jakiejś firmy z branży oświetleniowej, bo wiadomo, że w oświetleniu najważniejszy jest klosz.

Zamówień na wyroby szklane nie brakuje, bo wiele hut nie przetrwało kryzysu. To szansa dla takich hut jak Makora

Byliśmy na targach Ambiente we Frankfurcie, rozmowy są owocne, z reguły kończą się dla nas pozytywnie. Mamy nowe wzory. Naszym atutem jest elastyczne podejście do klienta, dajemy mu możliwość projektowania. Na miejscu projektant może pracować z hutnikami, a kilkoro z nich jest prawdziwymi artystami. Chcemy też rozpocząć kształcenie, ale nie hutników szkła, ale jubilerów szkła, odnajdować talenty. Nie chcemy iść w kierunku masowej produkcji wazoników tylko rzeczy pięknych, unikatowych.

Jaki jest obecnie poziom zatrudnienia?

- W Makorze są 23 osoby, a w Tarnowcu w momencie kupna było 116. Konieczna jest restrukturyzacja, bo prawda jest taka, że jest przerost zatrudnienia w strukturze administracyjnej. A najważniejsi są hutnicy i dział marketingu, reszta to działy pomocnicze.

Jak panu podoba się Krosno i Podkarpacie?

- Bardzo fajnie się tu czuję. Widać różnicę między mieszkańcami Podkarpacia, a Wielkopolski. Tu ludzie potrafią dać serce na dłoni, zaufać, ale jeśli poczują się oszukani, to tylko raz. Jak się na kimś zawiodą, to już nie wybaczają. Podoba mi się ta otwartość, takich ludzi tu znalazłem. No i fantastyczne są tu wędliny, dostaję zamówienia od znajomych z Poznania i muszę je tam wozić całymi kilogramami.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)