Silny deszcz, grad, wichury, gwałtowne wyładowania - to specyfika upalnych, letnich dni. Chronimy siebie, zabezpieczamy domy i samochody, ale zwykle zapominamy o zabezpieczeniu znajdującego się sprzętu: komputerów, telewizorów, a nawet pralek czy lodówek. A taka niefrasobliwość może nas sporo kosztować.
Dlaczego? Piorun może się dostać do naszych urządzeń domowych poprzez instalacje - zwykle za sprawą sieci elektrycznej, ale też anteny zewnętrzne, instalacje telefoniczne, sieci internetowe - wszystko to, co dobrze przewodzi elektryczność. Piorun wcale nie musi też uderzyć bezpośrednio w linię - zagrożone zniszczeniem są urządzenia znajdujące się w odległości nawet 2 km od miejsca uderzenia pioruna. Wtedy powstaje tzw. przepięcie - gwałtowny skok napięcia wywołany przez piorun i to ono jest powodem naszych kłopotów.
Istniejące dziś sieci energetyczne są przystosowane do pracy w warunkach burzowych, wyposażone są w urządzenia minimalizujące skutki wyładowań, jednak musimy pamiętać, że o bezpieczeństwo swojego sprzętu musimy zadbać sami.
- Na sieci energetycznej są zabudowane urządzenia odgromowe, które powodują, że linia jest bezpieczna. Dodatkowo na transformatorach zainstalowane są odgromniki, które powodują, że w razie uderzenia pioruna fala zostaje rozładowana do ziemi. Nigdy jednak nie udaje się to rozładowanie w stu procentach, zawsze pozostaje jakaś szczątkowa fala - potwierdza Zbigniew Głowaty, zastępca dyrektora PGE Dystrybucja Oddział Rzeszów, Rejon Energetyczny Krosno.
- Aby ochronić swoje urządzenia, każdy odbiorca winien wyposażyć instalację wewnętrzną w dodatkową instalację odgromową, np. listwę zabezpieczającą przed przepięciem, ale także i ona nie zabezpieczy sprzętu na sto procent. W czasie burzy najlepiej jest odłączyć urządzenia od instalacji, aby fala przepięciowa nie dostała się do odbiornika. To jest sposób, który był, jest i będzie skuteczny - wyjaśnia.
Na budynku przyda się też tzw. piorunochron, czyli instalacja przejmująca prąd piorunowy i odprowadzająca go do ziemi, a wewnątrz, przy tablicach rozdzielczych - specjalne odgromniki.
Inną formą zabezpieczenia naszego sprzętu, a może bardziej naszego portfela, przed skutkami gwałtownych burz, jest ubezpieczenie mienia ruchomego. Za stosunkowo niewielką kwotę możemy być spokojni, że po nawałnicy nie będziemy musieli za własne pieniądze sprzętu naprawić lub wybrać się po nowy.
- Jest taka możliwość, żeby ubezpieczyć sprzęt elektroniczny od przepięć - informuje Jerzy Wałęga, agent ubezpieczeniowy. - Co więcej, możemy go ubezpieczyć nie tylko od przepięć spowodowanych warunkami atmosferycznymi, ale też wzrostem napięcia w sieci lub jego zmniejszeniem. Sprzęt elektroniczny jest bardzo czuły na takie wahania.
Składka ubezpieczenia ustalana jest w zależności od wartości mienia ruchomego, minimum to 40 zł rocznie. Minimalne wymagane zabezpieczenie sprzętu to wspomniana już listwa antyprzepięciowa.
- Jeśli klient ubezpieczył sprzęt na przykład na 25 tys. zł, to w przypadku, gdy spali mu się telewizor, następuje konsumpcja sumy ubezpieczenia i wypłacane jest około 5 tys. zł. Na kolejne zdarzenia zostaje 20 tysięcy. Możliwe jest też tzw. doubezpieczenie na wypadek wystąpienia kolejnych szkód - tłumaczy dalej Jerzy Wałęga.
Jak twierdzi, ubezpieczenia sprzętu są coraz bardziej popularne, ludzie coraz chętniej "dmuchają na zimne". - Zawsze podczas ubezpieczania domu proponujemy klientom ubezpieczenie mienia ruchomego. Składka nie jest duża, a klient jest spokojny - mówi ubezpieczyciel. Agenci polecają ubezpieczenia mienia ruchomego w pakiecie np. z AC. - Wtedy klient może korzystać z przysługujących mu zniżek - przypomina Jerzy Wałęga.