Elf z Ekolotu. Minisamolot na lotniczą emeryturę

Właściciel Ekolotu nazywa ważącego nieco ponad 100 kg Elfa "samolotem-zabawką". Zabawką dla sędziwych pilotów z Zachodu, którzy nie chcą się rozstać z lataniem. Zobacz film.
KR-010 Elf to najmniejszy model ultralekkiego samolotu produkowany w należącym do Henryka Słowika Ekolocie

Nazwa zobowiązuje – produkowany w krośnieńskim Ekolocie Elf to samolotowy drobiazg. Ważąca niewiele ponad 100 kg i przypominająca szybowiec konstrukcja mieści na pokładzie tylko pilota, zaś z tyłu do kabiny przymocowano niewielki silnik. W przeciwieństwie do większych samolotów można go jednak bez ryzyka wyłączyć, a jego śmigło złożyć, przez co maszyna faktycznie zamienia się w szybowiec.

Elf zawdzięcza swoje powstanie niemieckim pilotom-emerytom, którzy mimo sędziwego wieku na lotniczą emeryturę ani myśleli przejść. Uziemieni przez zabraniające podbijania im badań medycznych prawo, czuli się, jakby ktoś obciął im skrzydła. Skoro tak – stwierdziły władze – to może faktycznie uchylić im furtkę w przestworza?

Uchylono ją tworząc kategorię samolotów o wadze do 120 kg. – Mieszczą się w niej najmniejsze konstrukcje, takie zabawki, jednoosobowe przyrządy do latania. I dokładnie o to chodziło – żeby tacy piloci nie zabierali nikogo na pokład samolotów. Ich samolot, ich życie – opowiada Henryk Słowik, właściciel krośnieńskiego Ekolotu, który wypuszczając na rynek Elfa, odpowiedział na oczekiwania lotniczych emerytów.

Elf powstał na bazie stworzonego w 1996 prototypu, którego wygląd można poznać z archiwalnych zdjęć

Prototyp maszyny powstał w połowie lat 90. Fotografie archiwalnej już konstrukcji od wielu lat wiszą przypięte do tablicy w biurze właściciela Ekolotu. – No pewnie, że mam do niej sentyment. Proszę zobaczyć – wskazuje na jedną z fotografii – samolot stoi tutaj u mnie w ogrodzie. Stworzyliśmy go z konstruktorem Jerzym Krawczykiem w warunkach domowych, bo Ekolot jeszcze wtedy nie istniał.

Mimo pozytywnych recenzji i sporego zainteresowania, miniaturowa maszyna nie trafiła jednak do produkcji. – Z ekonomicznego punktu widzenia nie miało to sensu – tłumaczy Henryk Słowik. – Skoro i tak miał właściwie wszystko, co posiadać musi większy, dwuosobowy samolot, to jego cena nie może być drastycznie niższa. A skoro nie jest, klient woli trochę dopłacić i kupić większą maszynę.

Łaknący podniebnych wojaży emeryci zza Odry spadli zatem prototypowi Elfa z nieba. Odświeżona i dopracowana wersja samolotu-zabawki powstała kilka lat temu. Od razu z myślą o zachodnich sąsiadach, ponieważ, jak przyznaje Henryk Słowik, w Polsce nikt nie był nią zainteresowany. I nadal nie jest. Z kilkunastu sprzedanych dotychczas Elfów, żaden nie lata po polskim niebie.

Być może zmieni się to dzięki dwóm kolejnym wersjom Elfa. Pierwsza z nich została niedawno zaprezentowana na targach w Niemczech. To model, w którym silnik spalinowy zastąpiono elektrycznym. – Akumulatory wystarczają na wykonanie 1,5-godzinnego lotu i pokonanie około 200 km dystansu – opisuje właściciel Ekolotu. – Samolot jest przy tym cichusieńki, nie ma wibracji, drgań, nic z niego nie kopci i nie trzeba go rozgrzewać – włączasz i lecisz – wylicza zalety nowego silnika Henryk Słowik. Maszyna napędzana akumulatorami kosztuje ponad 30 tys. euro.

Sporo klientów pyta jednak o praktyczniejszy model Elfa. – Rozważamy przygotowanie wersji z mocniejszym silnikiem, który umożliwiłby wykonanie 3-, 4-godzinnego lotu i podróżowanie z prędkością przelotową około 150 km/h. Zamiast zabawki, byłby to wówczas bardziej użytkowy samolot – zapowiada szef Ekolotu.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)