Dyktando 2016: rekordowa frekwencja i stare błędy

Rekordowa liczba blisko 170 uczestników wzięło udział w piątym krośnieńskim dyktandzie. Najeżonego ortograficznymi pułapkami sprawdzianu nikt nie zdołał napisać bezbłędnie. Zobacz film.
Tradycyjnie najwięcej problemów sprawiała uczestnikom dyktanda pisownia małych i dużych liter

Konkurs "Krośnieński Mistrz Ortografii 2016" odbył się w dniach 2-3 czerwca w Krośnieńskiej Bibliotece Publicznej. Była to już piąta edycja zmagań z poprawną pisownią polszczyzny. Tradycyjnie teksty dyktand (rywalizację przeprowadzono w kilku grupach wiekowych) przygotowane zostały przez poetę i prozaika Jana Tulika, który w opowieściach o historii i zabytkach Krosna ukrył multum ortograficznych zagwozdek.

Zainteresowanie konkursem było w tym roku rekordowe. - Wzięło w nim udział blisko 170 osób, w tym reprezentacje 35 szkół z Krosna i powiatu krośnieńskiego – informuje Monika Machowicz z organizującej dyktando Krośnieńskiej Biblioteki Publicznej.

Żadnemu z uczestników nie udało się uniknąć ortograficznej lub interpunkcyjnej wpadki. - Autor najlepszej pracy zrobił siedem błędów ortograficznych i dwa interpunkcyjne. Jak zwykle najwięcej problemów sprawiała uczestnikom pisownia małych i dużych liter, prawidłowy zapis nazw własnych krośnieńskich obiektów, a także takich wyrazów jak: kszyki, pustułki, gżegżółka, chyży czy skuwka – podsumowuje Monika Machowicz.

Wśród uczniów szkół podstawowych tytuł "Krośnieński Mistrz Ortografii 2016" otrzymała Kamila Surowiec (SP nr 14 w Krośnie), natomiast wyróżnienia zdobyli Olga Krzysztof (SP nr 6 w Krośnie) i Dominik Jaśkiewicz (SP w Jedliczu).

O tytuł "Krośnieńskiego Mistrza Ortografii" walczono już po raz piąty

Najlepsza wśród gimnazjalistów okazała się Aleksandra Korus (Katolickie Gimnazjum w Krośnie), zaś wyróżnienia przyznano Weronice Sterkowiec (Gimnazjum w Jedliczu) oraz Annie Szczurek (Publiczne Gimnazjum w Miejscu Piastowym).

W kategorii uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, studenci i osoby urodzone po 1 stycznia 1992 r. laureatem konkursu została Katarzyna Kwiatkowska (II LO w Krośnie), a wyróżnienia przypadły: Marcinowi Marszałowi (II LO w Krośnie) oraz Jagodzie Lisak (I LO w Krośnie).

W ostatniej kategorii – dorośli mieszkańcy miasta i powiatu – tytuł mistrza ortografii zdobył Maciej Penar, a wyróżnienia Małgorzata Zając i Ewa Woźnik.

Laureatów nagrodzono 4 czerwca, podczas Dni Krosna Miasta Szkła.

Tekst dyktanda przygotowany został przez poetę i prozaika Jana Tulika

Pełna treść dyktanda dla dorosłych uczestników konkursu:

Coś zatrzeszczało u franciszkanów. Zgrzyt przeszywał uszy na wskroś. I naraz zahuczał huraganowy podmuch. Wytrzymaliśmy. Podążaliśmy wciąż ku płaszczyźnie rynku. Aż tu zza Franciszkańskiej wychynął zwierz. Imitował hutnika z hełmem. Nie mylić z Chełmem na Lubelszczyźnie lub wzgórzem Chełm w Czarnorzecko-Strzyżowskim Parku Krajobrazowym. Pewnie duch z Centrum Dziedzictwa Szkła. Nic to, jak mawiał bohater Sienkiewicza, ważne, by dotrzeć do narożnej kawiarni i zdążyć do Muzeum Podkarpackiego.

Wyobraźnia drąży w mózgu swoje przestrzenie, nasuwa się przerażające pytanie: jeśli ów potwór na chodniku rzeczywiście był z zaświatów? Skuwka pióra o pszenicznej barwie chlapnęła na trotuarową imitację perskiego dywanu.

Przemy do przodu. Wiatr dukielski pcha nas od Ordynackiej naprzód. Kamieniczki renesansowe i podcienia błyszczą mimo burzowych chłost deszczu. Jak w balladzie Białoszewskiego o siedmiu świecznikach potopu. Zdarzyło się to w 1980 roku, wylały nasze rzeki, działki zmarniały, nie obrodziły rzodkiewka i jarmuż, cóż mówić o głównych warzywach.

Wreszcie w oko kłuje afisz o Nocy Muzeów. Wyraźny horror. Wszak w Pałacu Biskupim może i dusze czyśćcowe pokutują. A w ciemności wraże istoty hulają po komnatach, zamazują płatki piwonii na płótnie Bergmana.

Patrzącym na chichrające w zaułku dziewczątka nasuwa się wrażenie, że owo muzeum to moloch, jak mityczne Molochowe oblicze. Tu drzemią spławione Letą marzenia Tristana i Izoldy. Paralelnie, jak u wiecznego czterechsetletniego Szekspira czy bohaterów z krośnieńskiej kaplicy Oświęcimów.

Spójrzmy poniżej - jak na Pohulance w Wilnie. Piskorze i szczeżuje nie w Wilejce, a w Wisłoku.

Nawet cietrzewie i bure bąki, nie przymierzając do pszczelich pszenicznych barw, smużą się jak rzeczki i strugi podkarpackie od źródeł Sanu po bałtyckie morze. Zatem nasz gród, parva Cracovia, to zacna osada. Bogactwo historii nieprzebrane, ale i nowości przybywa. A prezydenci miasta uważnie czuwają nad rozwojem, bacznie obserwując struktury przeobrażeń. Młodzież zaś sprzyja przemianom, dojrzali krośnianie również przyklaskują, inni Podkarpacianie spod oka ważą porządne rządy.

Powróćmy do podróży. Zaiste to zakątek uroczy. Nawet cietrzewie zahaczają o ranty trotuarów, jak mawiało się za dawnej Galicji. Cóż chcieć ponadto?

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)