Wyniki Rankingu Zrównoważonego Rozwoju są jeszcze gorące. Dyplom za uzyskanie 10. miejsca prezydent Krosna Piotr Przytocki odebrał w poniedziałek (08.11) w Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.
Zrównoważony rozwój to racjonalne prowadzenie gospodarki miasta pod względem społecznym, gospodarczym i ochrony środowiska. Ranking został opracowany przez naukowców Politechniki Warszawskiej na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego, a objął 2479 jednostek samorządów terytorialnych w Polsce w podziale na gminy miejskie, miejsko-wiejskie i wiejskie.
Brano pod uwagę m.in. wydatki inwestycyjne, liczbę podmiotów gospodarczych, liczbę pracujących, bezrobotnych, procent społeczeństwa objętego usługami kanalizacyjnymi.
Pierwsze miejsce zajął Sopot, dalej Warszawa, Poznań i Wrocław. Krosno znalazło się na 10. miejscu. Za nami, na 13. pozycji jest Kraków, na 15. - Opole, na 18. - Rzeszów.
- Ten ranking to dowód na to, że spełniamy kryteria odpowiedzialności w gospodarowaniu pieniędzmi publicznymi - komentował Piotr Przytocki. W ten sposób prezydent odniósł się do zarzutów swoich przeciwników startujących w wyborach samorządowych, którzy twierdzą, że miasto jest zbyt mocno zadłużone. Józef Habrat - kandydat na radnego z Komitetu Wyborczego Wyborców Mieszkańców Miasta Krosna ostrzega wręcz, że Krosno wpada w spiralę zadłużeniową. Ten były działacz Samoobrony twierdzi, że miasto jest zadłużone na kwotę 100 mln zł.
W rzeczywistości, na koniec września, czyli trzeciego kwartału 2010 roku zobowiązania miasta wyniosły 62 mln zł. Piotr Przytocki podkreśla, że poziom zadłużenia - wbrew powszechniej opinii - nie jest ważny. Dużo ważniejsza jest zdolność kredytowa.
- Jako jednostka samorządowa jesteśmy poddawani permanentnym ocenom. Każda instytucja bankowa zanim udzieli złotówki kredytu sprawdza nas bardzo gruntownie - dodaje Bronisław Baran. - Są miasta, gminy, które nigdy nie dostaną żadnego kredytu, bo ich gospodarka finansami jest tak niepewna, że nikt się nie odważy pożyczać im pieniędzy.
Krosno, nie dość, że kredyty dostaje, to jeszcze na bardzo dobrych warunkach. - W 2010 roku miasto zaciągnęło pożyczkę z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i dwa kredyty z Funduszu Rozwoju Inwestycji Komunalnych w wysokości 1,2 mln. Środki pójdą na przygotowanie projektów, na które miasto będzie starało się o dofinansowanie. To preferencyjne kredyty oprocentowane w okolicach 2 procent - informuje Marcin Połomski, skarbnik miasta.
To najniższe marże funkcjonujące na rynku. Przywołuje też inną sytuację: - W ubiegłym roku bank pożyczył nam pieniądze na korzystniejszych warunkach niż banki pożyczają pieniądze między sobą - podkreśla. - Wzięliśmy wtedy więcej pieniędzy niż było potrzeba, ale ulokowaliśmy je na dogodnych lokatach i zarabiamy na tym - dodaje Piotr Przytocki.
Słowo klucz w całym zagadnieniu o zadłużeniu miasta to nadwyżka operacyjna. Jest to dodatnia różnica pomiędzy dochodami bieżącymi, a wydatkami bieżącymi. - To są konkretne pieniądze - mówi Marcin Połomski. Definicję nadwyżki tłumaczy na przykładzie domowego budżetu. - Jak ktoś zarabia w ciągu roku, przynosi do domu, 30 tysięcy, a na życie, rachunki, zakupy, odzież, paliwo, itp. wydaje 25 tys., to znaczy zostaje mu 5 tys. nadwyżki. Kwotę tę może przeznaczyć na oszczędzanie albo na zakup samochodu czy inwestycje - może pokazać bankowi, że tyle mu zostaje i wziąć kredyt ze spłatą do 5 tys. rocznie.
Taka właśnie sytuacja ma miejsce w Krośnie. - Wszystkie wolne środki, które pojawiają się w formie nadwyżki operacyjnej przeznaczamy na konkretne inwestycje, które są widoczne - wyjaśnia prezydent.
Od kilku lat nadwyżka operacyjna w przypadku budżetu Krosna wynosi około 30 mln. Już na koniec września tego roku wyniosła nieco ponad 28 mln zł i jeszcze do końca roku na pewno wzrośnie, bo sytuacja gospodarcza wraca do stanu sprzed kryzysu światowego. - W czasie kryzysu, jeśli chodzi o zatrudnienie pracowników w krośnieńskich zakładach, mieliśmy sytuację dramatyczną, bo to - poprzez podatki - przekłada się bezpośrednio na dochody budżetowe miasta. Wtedy zareagowaliśmy i skorygowaliśmy zamierzenia związane z wydatkami bieżącymi. Dzięki temu pomimo zawirowania gospodarczego utrzymaliśmy wysoki poziom nadwyżki operacyjnej - mówi Piotr Przytocki.
Dodaje też, że skarbnik miasta to główny śledczy. - Ma prognozy związane z przychodami i dochodami gminy i na podstawie tych tendencji albo popuszczamy, albo przykręcamy wydatki bieżące. Wszystko po to, żeby mieć je pod kontrolą - kontynuuje prezydent. - Teraz jest tendencja, aby dogonić wielkość nadwyżki operacyjnej z roku 2008, sprzed kryzysu, czyli 34 mln zł. To oznacza, że firmy w Krośnie działają, generują dodatni wynik. Widać to po podatkach CIT, które przekroczyły o ponad 100 procent założenia budżetowe.
- Teraz jeśli porównać nadwyżkę operacyjną z wielkością zadłużenia miasta, łatwo policzyć, że ze środków nadwyżki w ciągu dwóch lat można byłoby spłacić zadłużenie miasta. Myślę, że każdy, kto korzysta z kredytów, chciałby być na naszym miejscu - mówi Marcin Połomski, skarbnik miasta.
- Pytanie tylko co jest lepsze, czy spłacić od razu kredyt, czy realizować dynamicznie inwestycje wspierane środkami unijnymi - pyta retorycznie Piotr Przytocki. - Pewnie za dwa lata wszyscy byliby zadowoleni, że nie mamy kredytu, tylko co z tego mieliby mieszkańcy?