Autem rozjeżdża tor dla rowerów

Dostali od Miasta trochę terenu, własnymi siłami zbudowali tam pierwszą profesjonalną trasę zjazdową. Od kilku miesięcy ktoś regularnie niszczy im to, co zrobili. Trasę dla rowerów rozjeżdża motocyklem i samochodem terenowym, śmiejąc im się w twarz.
Trasa rowerowa jest rozjeżdżana przez samochód terenowy

"Małe Whistler". Duże mieści się w Kanadzie, wspomniane - małe w Krośnie na Zawodziu. Tak o zbudowanym własnymi siłami parku rowerowym mówią członkowie Krośnieńskiej Sceny Freerideowej, stowarzyszenia, które skupia dzieci i młodzież uprawiającą sporty rowerowe.

Działają od 2013 roku, od Miasta dostali dwa hektary nieużytków znajdujące się w rejonie ul. Okrzei, za parkiem i ogródkami działkowymi. - W tej chwili w klubie jest ok. 30 osób, często spędzają tu czas. Młodzież ma miejsce, gdzie legalnie może trenować ten sport, a odmian kolarstwa górskiego jest kilka – mówi Hubert Wanik, prezes klubu.

Własnymi siłami zbudowali pierwszą profesjonalną trasę zjazdową. Ma około 300 metrów długości, bandy, hopki, skocznie z ziemi i inne przeszkody. Jest zbudowana tak, by pokonało ją dziecko, ale i profesjonalista, który szuka emocji w ekstremalnych zjazdach.

Na tor nie można wjeżdżać motocyklami i samochodami, ale niektórzy nie zwracają uwagi na ten zakaz, co więcej - nie szanują pracy, którą włożyli członkowie stowarzyszenia - podkreśla Hubert Wanik

Na tym nie koniec, bo w zimie ubiegłego roku zaczęli budować kolejną, około 300-metrową trasę. - Nie jest długa, ale młodzież zrobiła ją tak wymagającą, że właściwie każdy metr jazdy będzie potrzebował kondycji, energii, orientacji i zdrowego rozsądku – twierdzi prezes KSFR. Na razie jednak prace stanęły, bo klubu nie stać na wynajęcie koparki.

Ale nie to jest największym problemem. Stowarzyszenie nie może pozbyć się niechcianego gościa, który od kilku miesięcy niszczy efekty pracy jego członków, pozbawia dzieciaki możliwości trenowania. Rozjeżdża trasę, kołami motocykla lub samochodu ryje cały teren.

- Zaczęło się w tamtym roku. Jeździł motocyklem z dużą prędkością, ignorował moje i młodzieży sygnały. W tym sezonie uruchomił grubszą broń, czyli samochód terenowy, zniszczył efekty naszej pracy: trasę i miejsce, gdzie były zakopane rury odwadniające teren. Wszystko się zgniotło, zniszczyło, zamiast uporządkowanego terenu jest błoto. Mieliśmy wykoszone, wyrównane, a jak przejechał ciężkim samochodem, zrobił rowy miejscami głębokie do pół metra. Nie wyrównamy tego łopatą, trzeba wziąć koparkę, a to kosztuje – podkreśla Hubert Wanik.

- Całość tego mini parku rowerowego jest zbudowana z ziemi, wszystko jest miękkie, szczególnie po deszczu. Niszczy się nawet, gdy się po tym chodzi, a jadąc motocyklem czy samochodem wystarczy, że się przyciśnie gaz, wszystko od razu jest zryte, zniszczone - dodaje.

W klubie wiedzą kto to robi, mężczyzna mieszka niedaleko toru. Czuje się jednak bezkarny, za nic ma protesty członków stowarzyszenia, dzieciaków i dorosłych. Czasami udaje się tylko nagrać jego wybryki. Przydadzą się jako dowody. - Rozmawiałem z nim, zwracałem mu uwagę, ale to nic nie pomagało. Nawet pobudziło go do dalszych działań, których skutkiem było bardzo niekulturalne zachowanie - chciał mnie rozjechać. Podczas świąt wyszliśmy z rodziną na spacer, gdy zobaczyłem, że chce wjechać na nasz teren, próbowałem mu zagrodzić drogę. Próbował mnie rozjechać.

Tor został przygotowany własnymi siłami klubu, teren dało Miasto

Na terenie, gdzie znajduje się tor dla rowerów, obowiązuje regulamin. Jest tam punkt o zakazie wjazdu dla zmotoryzowanych. Stowarzyszenie stara się też, by urząd miasta postawił odpowiedni znak, co będzie dawało podstawę do interwencji policji.

To nie jest pierwszy przypadek, kiedy zmotoryzowani szukają emocji na torze dla rowerów. W żadnym nie było jednak aż tylu problemów. - Przyjeżdżało tu kilka osób ma motorach, kładach. Zapytali co tu się odbywa, zobaczyli, że to dla rowerów i pojechali – opowiada dalej Wanik. - Rozumiem, że potrzebują takiego miejsca, żeby się pobawić na kładach, motocyklach. Ale to trzeba działać, porozmawiać z Miastem, założyć stowarzyszenie, w ciągu miesiąca mieliby legalny teren. My włożyliśmy w to dużo prywatnych pieniędzy, dużo pracy często w upałach i deszczu. Młodzież bardzo o to dba, walczy o to, bo czują, że to jest ich praca, czas, siła i zdrowie. Szkoda tego wszystkiego. Niech każdy, kto chce tu wjechać, o tym pomyśli - apeluje.

Niebawem, 23 kwietnia na torze szykuje się otwarcie sezonu. Będą zawody dla dzieci i tzw. mastersów. Początek w samo południe.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)