Violetta Wolska nie była kryształową kandydatką i dlatego w artykule w 2018 roku zdecydowaliśmy się opisać kontrowersje związane z jej pracą zawodową. Przegrała nie tylko wybory, ale także proces, który nam wytoczyła. Spełniliśmy obowiązek wobec mieszkańców, ale kosztowało nas to 6,5 roku batalii prawnej.
Przeczytałem obydwa wcześniejsze artykuły o Pani Wioleccie i zastanawiam się, ile takich osób jak ona próbuje się samych ,,wciskać" na siłę do każdej bez wyjątku partii politycznej? Całość materiału wraz z komentarzami świadczy o tym, że Pani Wioletta nie radzi sobie w życiu za dobrze i dlatego będąc członkiem jakiejkolwiek partii będzie całymi dniami gardłować o niczym ważnym, ale matka partia załatwi jej państwową posadę i dobre pieniądze, których ona samodzielnie nigdy się nie dorobi, bo nie ma na to szans ze swoimi ,,kompetencjami". Takie osoby kleją się do każdej partii politycznej i nie ma tutaj znaczenia z jakiej partii akurat startuje ta Pani. Osobiście uważam to za pasożytnictwo na pieniądzach podatników, co obserwuję od dziesiątek lat w Polsce, np. historyk Morawiecki był szefem banku, potem premierem, historyk Tusk kilkukrotnie, historyk Komorowski był prezydentem, a absolwenci trudnych kierunków np prawo, fizyka, matematyka, prawo sprzedają kebaby w Londynie, bo nie zapisali się do żadnej partii.