Najlepsze w tym projekcie jest "miejsce z psią toaletą, zwane „piesuarem”. Mam pytanie: czy piesuar jest płatny? Czy jest tam też Toj-Toj czy też właściciel razem z psem ma walić do "piesuara"?
A mojemu psu się podoba, możemy się tam wyszaleć. Ogólnie jest OK i proponuję się nie czepiać.
Nie jest źle, wygląda przyzwoicie. Oznaczony, ogrodzony, oświetlony. Drzewa urosną, a psy sobie poradzą na każdej przestrzeni, bardziej lub mniej zasobnej w sprzęt do zabaw i ćwiczeń. Z czasem sprzętów może przybyć, a i sami korzystający zapewne zaczną zgłaszać potrzeby.
W mieście brakuje toalet, to racja. Mieszkańcy w imieniu swoim i przyjezdnych oraz turystów podnoszą tę kwestię jako utrudnienie w załatwianiu różnych spraw w mieście, spacerów i zabaw. Ławek przybywa, a toalety tylko w krzaczkach. Nie sądzę jednak, że brakuje nam tu w mieście toi-toiów. Gdzie się nie ruszyć tam zza drzew, przy blokach, w otoczeniu zabytkowych kamienic również bywały (ślizgawka na rynku) czy nawet przy nadmorskich plażach na pierwszy plan wyłaniają się niebiesko-białe plastikowe kontenery. Ludzie wchodzą i szybko uciekają wstrzymując oddech nawet po dezynfekcji. Dziś już doszło do tego, że zamiast określać je właściwym mianem toalet, szalet publicznych, wszyscy nazywają je uproszczoną nazwą TOI-TOI. Przy czym nie uświadamiają sobie, że to nazwa firmy, która ma w ofercie o wiele więcej niż przenośną plastikową latrynę.
Optuję za tym, że należałoby wybudować szalety o przyzwoitym standardzie, z prawdziwego zdarzenia. Buduje się szalety z przyjaznych środowisku materiałów, wtapiające się kolorystyką w otoczenie, mogą być uzupełnieniem marki miasta, jak tutaj szkło, obsługiwane przez automat i nie muszą mieć nadzoru stałego pracownika.