33-letnia Dorota trafiła do Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II w Nowym Targu z powodu odejścia wód płodowych w piątym miesiącu ciąży. Jak relacjonują najbliżsi kobiety, lekarze nie zdecydowali się na wykonanie aborcji, mimo że jej życie było zagrożone przez rozwijającą się sepsę. Przyjęli za to postawę wyczekującą na obumarcie płodu.
Po stwierdzeniu wstrząsu septycznego i obumarcia płodu, zamiast bezzwłocznie ratować pacjentkę, lekarze zadzwonili do wojewódzkiego konsultanta w dziedzinie ginekologii i położnictwa z pytaniem o wykonanie aborcji. Dopiero dwie godziny później zakwalifikowano Dorotę do usunięcia macicy wraz z płodem „w trybie natychmiastowym ze wskazań życiowych”. Gdy to nastąpiło, na ratunek było już za późno. Kobieta zmarła nad ranem, 24 maja. Więcej w reportażu TVN tutaj.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Doroty, a Rzecznik Praw Pacjenta stwierdził na konferencji 12 czerwca, że doszło do złamania praw pacjentki. Jak podaje OKO.press, obie instytucje przekonują, że były to jednostkowe błędy lekarskie.
Innego zdania są organizacje kobiece, które śmierć Doroty podobnie jak wcześniej Izabeli z Pszczyny i Agnieszki z Częstochowy łączą z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. To on w 2020 roku zakazał aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby, która zagraża życiu.
W związku z tym lekarze w Polsce bardzo ostrożnie podchodzą do terminacji ciąży, mimo że wciąż można legalnie dokonać aborcji w dwóch przypadkach: jeśli jest wynikiem czynu zabronionego (gwałtu albo kazirodztwa) lub zagraża życiu oraz zdrowiu matki.
Obawiając się negatywnych konsekwencji przeprowadzenia aborcji lub ze względu na poglądy (powołując się na klauzulę sumienia) niektórzy ginekolodzy przyjmują postawę wyczekującą w przypadkach ciąż z poważnymi komplikacjami. To w ciągu ostatnich trzech lat kosztowało życie przynajmniej sześciu kobiet, łącznie z Dorotą, których historie możemy znaleźć na Facebooku Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Z tego powodu w całej Polsce w środę (14.06) zorganizowano ok. 60 demonstracji (podobne protesty, ale na o wiele większą skalę odbyły się po śmierci Izabeli z Pszczyny – o demonstracji w Krośnie pisaliśmy tutaj). Jedna z nich odbyła się również na krośnieńskim Rynku. Mimo deszczowej pogody zjawiło się ok. 50 osób. Uczestnicy mieli ze sobą kartonowe tablice z napisami: „Kaczyński katem kobiet PiS-Exit!”, „Szpital to nie miejsce na religijny fundamentalizm” czy „Zakaz aborcji zabija”.
- Jesteśmy tutaj z powodu kobiet, które mogłyby żyć, gdyby procedury zastosowane w tych szpitalach wobec ich krytycznej sytuacji były podejmowane wyłącznie ze względów medycznych, a nie w oparciu o przepisy prawa, które jest złe i prowadzi do śmierci – mówiła Maria Nóżka, organizatorka protestu i mieszkanka Krosna.
Zwróciła uwagę, że obecnie wiele kobiet boi się zachodzić w ciążę, a te będące w ciąży boją się o swoje życie. – Jest to sytuacja, która może dotknąć każdego z nas. To kwestia solidarności społecznej, żebyśmy walczyli o to, aby kobieta w ciąży miała pewność, że w szpitalu zostanie jej udzielona adekwatna do jej stanu pomoc medyczna. A nie jakaś rada oparta na poglądach fanatyków religijnych.
Szpital nie powinien być miejscem dla fanatyzmu religijnego, tylko do stosowania medycznych zasad, które są znane w XXI wieku
- mówiła.
Organizatorka protestu zachęcała do wzięcia udziału w najbliższych wyborach parlamentarnych. - Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest zadbanie o to, żeby ta władza odeszła jak najszybciej. Dopiero wtedy będzie można cokolwiek zmienić w prawie aborcyjnym czy w podejściu lekarzy w szpitalach do realizacji obecnych przepisów. Jeżeli PiS nie zostanie odsunięty od władzy w tych wyborach, to czeka nas stalinizm – dodała Maria Nóżka i zachęcała do zgłaszania się do Obywatelskiej Kontroli Wyborów, aby zapobiec ewentualnym przekrętom.
Po niej zabrali głos również inni uczestnicy protestu. - Nasze państwo działa w majestacie stworzonego prawa na zasadzie ogromnego absurdu – mówiła jedna z uczestniczek. - Z wielkim zaangażowaniem rządzący skupiają się na dziecku poczętym, a gdy już się narodzi w lepszym lub gorszym stanie, to ich podejście jest takie jak wobec protestu rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi w sejmie.
Kobieta dodała, że konsekwencje urodzenia chorego dziecka ponoszą matka i jego najbliżsi. - Musimy walczyć o to, żeby nie odbierano nam prawa do własnych decyzji, bo na tym polega wolność. My ponosimy konsekwencje tych decyzji, a nie siedzący w ławach sejmowych stary kawaler. Nie możemy dać się jako kobiety wpuścić w konflikt z lekarzami. [Politycy] stosują metodę skłócania społeczeństwa. Wzajemnego szczucia na siebie ludzi.
- Najgorszą rzeczą, jaka nas spotkała i może jeszcze spotkać, to fundamentalizm religijny. To on szczuje nas, to on skazuje na śmierć kobiety. To jest bardzo groźne i nie ma nic wspólnego z prawdziwym chrześcijaństwem – dodała młoda dziewczyna.
Śmierć Doroty i innych kobiet poruszyła polską opinię publiczną. We wtorek (13.06) posłanka Lewicy Katarzyna Kotula na mównicy sejmowej winą za wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i śmierci ciężarnych obarczyła posłów PiS, Konfederacji oraz Jarosława Kaczyńskiego. Poprosiła też o uczczenie minutą ciszy zmarłe kobiety. Wstali tylko parlamentarzyści opozycji. Posłowie prawicy pozostali w pozycjach siedzących.
Sprawa zrobiła się na tyle głośna, że, jak podaje OKO.press, organizacje kobiece alarmują, że od kilku dni telefony do nich się urywają. Dzwonią kobiety przebywające w szpitalach na patologii ciąży, które obawiają się o swoje życie oraz zdrowie.
Tymczasem środowiska katolickie, w tym również duchowni nie łączą mniejszej dzietności z zaostrzeniem prawa aborcyjnego oraz lęku kobiet o swoje życie i zdrowie, ale z wygodnictwem oraz środkami antykoncepcyjnymi. Ostatnio mówił o tym ks. abp Józef Michalik w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krośnie (10.06) z okazji 26. rocznicy pobytu papieża w naszym mieście.
Przemówienie arcybiskupa można obejrzeć poniżej. O ochronie życia poczętego można usłyszeć od 11 minuty: