Pasją Pawła Kolanko jest trekking po górach i bieganie (więcej o jego zainteresowaniach pisaliśmy tutaj). Od 2017 roku krośnianin realizuje projekt pod nazwą „Korona Europy dla Miasta Krosna”, w ramach którego do 2024 roku ma zamiar zdobyć najwyższe szczyty we wszystkich 46 krajach naszego kontynentu. Do tej pory wspiął się na 36 z nich. Jeśli uda mu się zrealizować tę inicjatywę, będzie pierwszym krośnianinem, który tego dokona.
Wyprawy górskie krośnianin rozpoczął w czerwcu od zdobycia dodatkowego, spornego szczytu z Korony Europy. – Chodzi o wulkan Pico del Teide na wysokości 3 718 m n.p.m., który jest położony na Teneryfie w archipelagu Wysp Kanaryjskich. Jedni twierdzą, że to on jest najwyższym szczytem Hiszpanii, inni, że najwyższy szczyt znajduje się na kontynentalnej Hiszpanii – mówi Paweł.
Aby wejść na szczyt, do którego prowadziła ok. 10 km trasa, krośnianin musiał mieć specjalne pozwolenie. - Na początku droga może się wydawać łagodna, ale pod koniec są takie podejścia, że jest gdzie złapać zadyszkę. Słońce na Teneryfie wschodzi później niż w Polsce, więc przez dwie godziny szedłem w ciemnościach, tylko przy świetle czołówki. Wschód zapiera dech w piersi, bo słońce wyłania się z oceanu, chmur i gór.
Paweł opowiada, że na szczycie widoki są przepiękne. - Widać całą Teneryfę, Ocean Atlantycki i sąsiednie Wyspy Kanaryjskie. Czuć też intensywny zapach siarki, a z krateru i jego otoczenia wydobywa się charakterystyczna para. To świadczy o tym, że wulkan drzemie.
Jego nazwa pochodzi z języka Guanczów, pierwszych znanych mieszkańców Wysp Kanaryjskich i oznacza Piekielną Górę. Według legend żył w niej demon Guayota, bóstwo zła.
Kolejna wyprawa Pawła to wyjazd na Bałkany. W ciągu siedmiu dni postanowił zdobyć najwyższe szczyty Grecji, Kosowa, Czarnogóry oraz Bośni i Hercegowiny. – Do zdobycia było 5 szczytów, bo w Kosowie są dwie góry o tej samej wysokości.
Wyprawę wraz ze swoimi kompanami rozpoczął od Grecji. Jej najwyższym szczytem jest Mitikas w masywie górskim Olimpu. Ma 2 918 m n.p.m. wysokości. – Początkowo droga prowadzi przez las, aż w końcu zamienia się w skalną, kamienistą ścieżkę. Najpierw doszliśmy do góry zwanej Skalnik oddalonej od naszego celu o 0,5 km. Sądziliśmy, że pójdzie szybko, ale srogo się pomyliliśmy. Okazało się, że od tego momentu trasa jest bardzo stroma, idzie się co chwila w górę i w dół. Trzeba uważać, bo nie ma tam żadnych łańcuchów ani innych ulepszeń. Czasami szliśmy na czworakach. Pokonanie tego odcinka zajęło nam ponad godzinę.
Na szczycie zamiast pięknej pogody czekała na nich gęsta mgła. – Widoków nie było żadnych. Greckie góry były widoczne dopiero kilkaset metrów niżej.
Kolejny zdobyty szczyt to Rudoka (2 658 m n.p.m.) na granicy Kosowa i Macedonii. – Droga początkowo pięła się w górę. Po drodze mijaliśmy zagrody z owcami. Dwie godziny przed szczytem okazały się dla nas kluczowe. Wspinaliśmy się po bardzo stromej ścieżce w upale ponad 35 stopni Celsjusza. Było tak gorąco, że piłem wodę z napotkanego strumyka.
Kolejnym celem była Djeravica (2 656 m n.p.m.) w Górach Dynarskich w Kosowie. – Droga, która do niej prowadzi, jest typowo szutrowa i można w nią wjechać tylko jeepem. Pomogli nam pracownicy pobliskiej stacji benzynowej, którzy załatwili nam transport fordem transitem.
Wejście na szczyt zajęło im ponad 3 godziny. Szlak wiódł ostro w górę, początkową trawę zastąpiły skały. – Idąc, ciągle widzieliśmy nasz cel. Po drodze mijaliśmy jeziorka. Niektórzy koledzy z mojej ekipy postanowili się wykąpać w największym z akwenów. I to na całe szczęście, bo w mniejszych jest pełno wirów i zdarzyło się, że ludzie się w nich topili.
Następnie Paweł zdobył Zla Kolata (2 534 m n.p.m.), najwyższy szczyt Czarnogóry. – Trasa na szczyt wiedzie przez las i łąki, na których wypasa się owce. Trudny skalisty teren zaczyna się w drugiej połowie drogi, aby w końcu zamienić się we wspinaczkowy.
Ekipa Pawła zaatakowała górę od strony północnej. W połowie lipca tam wciąż zalegało sporo śniegu, więc przydatne okazały się raczki na buty, które ze sobą zabrali. To dzięki nim udało im się przejść przez jęzor śniegu zalegającego na stoku.
Ostatni szczyt, który Paweł zdobył na Bałkanach to Maglić (2 386 m n.p.m.) w Bośni i Hercegowinie. –Niestety wchodziliśmy na szczyt i schodziliśmy z niego we mgle. Musieliśmy bardzo uważać, bo do pokonania mieliśmy dość strome przewyższenie z kilkunastoma łańcuchami zabezpieczającymi. Jeden zły krok i można było spaść po ostrym zboczu kilkaset metrów. Wędrówki nie ułatwiały mokre od rosy skały.
W sierpniu Paweł zdobył najwyższy szczyt Norwegii, Galdhøpiggen (2 469 m n.p.m.). Krośnianin wybrał się w podróż z czteroosobową grupą. – Od początku droga jest tam kamienista. Trasę wyznaczyliśmy tak, żeby ominąć wieczny lodowiec z wieloma szczelinami. Pogoda była bardzo kapryśna: mgła, niska temperatura, a następnie deszcz, śnieg i wiatr.
Na szczyt Paweł z ekipą dotarł po pięciu godzinach wspinaczki, przemoknięty i zmarznięty. – Na szczęście na szycie jest niewielkie schronisko z jedną ogrzewaną izbą, więc mogliśmy tam odpocząć.
W sierpniu zdobył też Mulhacén (3 482 m n.p.m.), najwyższy szczyt w kontynentalnej Hiszpanii. – Do parkingu pod górą prowadzi szutrowa droga. Wypożyczonym samochodem pokonaliśmy setki serpentyn, aby dotrzeć na miejsce o wschodzie słońca. Czekała nas trasa ok. 26 km, a pogoda nie zapowiadała się na dobrą. Przewidywano zachmurzenie, opady, a po południu nawet burze.
Mimo mało optymistycznych prognoz Paweł i cztery inne osoby zdecydowały się zaatakować górę. – Najbardziej uciążliwe było to, że zapisana na telefonie trasa pokazywała ścieżkę prowadzącą na szczyt, a w rzeczywistości brakowało oznaczeń, więc szliśmy na ślepo, według tego co pokazywał GPS.
Pogoda też płatała ekipie figle, raz padał deszcz, raz nie. Ze szczytu, gdzie było tylko 5 stopni Celsjusza, przegonił ich porywisty wiatr i chmury zwiastujące burzę. – W drodze powrotnej mieliśmy też bliskie spotkanie z kozicą – dodaje Paweł.
Wrzesień rozpoczął się dla Pawła zdobyciem Grauspitz (2 599 m n.p.m.), najwyższego szczytu Liechtensteinu - państwa, które ma mniej obywateli niż Krosno mieszkańców. – Najpierw weszliśmy na Grauspitz Hinter, to niższy szczyt w paśmie Rätikon w Alpach Wschodnich. Najwyższy szczyt Grauspitz Vorder, który chcieliśmy zdobyć, był oddalony od niego o 25 m. To niewiele, ale nie prowadził do niego żaden szlak turystyczny. Aby się do niego dostać, trzeba było zejść ścianą ostro w dół jakieś 50-70 metrów, a następnie ostro w górę, wszystko czubkiem grani.
Ekipa spuściła się na uprzężach kilkadziesiąt metrów w dół, gdzie było nieco bezpieczniej. Idąc granią o szerokości zaledwie 1 metra, patrzyli tylko pod nogi. – Po obu stronach była przepaść. Jeśli ktoś by spadł po tej pionowej ścianie, nie byłoby co zbierać. Przejście zajęło nam około godzinę, ale zdobyliśmy szczyt – wspomina krośnianin.
A tam czekały na nich piękne widoki na pięć państw Europy: Liechtenstein, Szwajcarię, Austrię, Włochy i Niemcy.
Kolejny zdobyty szczyt to Zugspitze (2 962 m n.p.m.) w Alpach Bawarskich w Niemczech. – Jest on położony na granicy z Austrią, a na jego stokach znajduje się lodowiec. To jedyny lodowiec w Niemczech. Przypuszcza się, że za kilka lub kilkanaście lat całkowicie się roztopi.
Film z podróży na Zugspitze w Alpach Bawarskich:
Na Pawła i jego ekipę czekało mnóstwo serpentyn pod górę, bo tak bardzo jest tam stromo. – W końcu w połowie drogi musieliśmy ubrać odpowiedni sprzęt, bo dalsza droga to po prostu stroma ściana jednolitej skały. Na szczęście są zabezpieczenia w postaci stalowych lin i łańcuchów, do których można się przypiąć. Przydatne okazały się też raki na buty, bo na pewnej wysokości zaczynał się śnieg.
W dół ze względu na pogodę zjechali kolejką linową.
Na liście szczytów, które udało się zdobyć, były również Wzgórze Watykańskie, które znajduje się w Ogrodach Papieskich położonych za Bazyliką. – Do ogrodów można wejść tylko z przewodnikiem. Mówi się, że najwyższym punktem Watykanu jest lądowisko helikoptera. W jego tle widać Matkę Boską Częstochowską postawioną tam przez naszego papieża Jana Pawła II.
W tym roku Pawłowi udało się jeszcze zdobyć najwyższe szczyty: Holandii (Vaals – 322 m n.p.m.), Belgi (Signal de Botrange – 694 m n.p.m.) oraz Luksemburga (Kneiff – 566 m n.p.m.).
W spełnianiu marzeń Pawła wspiera żona Magda i dzieci, a pomaga Urząd Miasta Krosna oraz firmy: Eba, Decathlon, Sigma, Greinplast, Klimatech, RBDiM, Splast i Technostal. Patronat medialny nad projektem objął nasz portal Krosno24.pl.
Przygody krośnianina można śledzić na Facebooku, Youtube i stronie internetowej.
O wyprawach Pawła będzie można posłuchać w piątek (19.11) o godz. 17:00 w Jasiu Wędrowniczku w Rymanowie.